Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007

Nowymi producentami Bonda pod szyldem Amazona zostali Amy Pascal i David Heyman, którzy współtworzyli wielkie hity kasowe ostatniego czasu. Scenariusz piszą Neal Purvis i Robert Wade, którzy współtworzyli teksty do siedmiu historii o agencie 007.

Publikacja: 23.04.2025 04:56

Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007

Foto: AdobeStock

W marcu 2022 roku za 8,5 mld dol. Amazon przejął wytwórnię Metro-Goldwyn-Mayer, razem z nią uzyskując prawa do filmów o Jamesie Bondzie. Jednak dopiero niedawno, w lutym 2025 roku, wieloletni producenci filmów o agencie 007 Barbara Broccoli i Michael Wilson – choć pozostali współwłaścicielami franczyzy – za okrągły miliard dolarów oddali kontrolę kreatywną nad nią Amazonowi MGM Studios. Od tej pory to firma z Culver City ma prawo podejmować najważniejsze decyzje dotyczące kolejnych bondowskich produkcji. 

Courtney Valenti, szefowa działu filmowego w Amazonie, uspokaja, że jej firma podchodzi do tego zadania z ogromnym szacunkiem i entuzjazmem, a nowymi producentami Bonda zostali Amy Pascal i David Heyman, którzy współtworzyli wielkie hity kasowe ostatniego czasu.

Pascal miała już pewne doświadczenia z bondowską serią, bo w firmie Sony nadzorowała produkcję „Casino Royale”, „Quantum of Solace” i „Skyfall”. Poza tym była współproducentką najnowszej serii „Spider Mana”, a także wielkiego przeboju Luki Guadagnina „Challengers”. Obecnie pracuje nad filmem Grety Gerwig o Narnii, realizowanym dla Netfliksa. Heyman zasłynął jako producent filmów o Harrym Potterze, a także serii „Fantastyczne zwierzęta”. W swojej filmografii ma też m.in. „Barbie”, „Gravity”, „Paddingtona”, „Wonkę” i „Pewnego razu w Hollywood”. Zajmuje dziś drugie miejsce wśród producentów o największych komercyjnych sukcesach.

Broccoli i Wilson pozostali w interesie, choć jest to dla nich zapewne niełatwe, jako że nigdy nie zgadzali się z propozycjami, by robić spin-offy i seriale telewizyjne, które mogą być w przyszłości celem Amazonu.

Bond antykomunista

Historia Bonda sięga lat 60. ubiegłego wieku. Ian Fleming, potomek zamożnej, brytyjskiej rodziny, absolwent Eton, w czasie II wojny światowej służył w wywiadzie Brytyjskiej Marynarki Wojennej. Potem osiadł na Jamajce i zaczął pisać powieści o szpiegu walczącym z wywiadem rosyjskim. Jego imię i nazwisko – James Bond – pożyczył od angielskiego ornitologa, bo cenił jego książkę „Ptaki Indii Zachodnich”. Z kolei 007 w brytyjskim MI6 oznaczało agenta z „licencją na zabijanie”. 

Fleming potrafił budować napięcie, miał bujną wyobraźnię, a wiele szczegółów czerpał z własnej pamięci. Podobno producentowi Albertowi Broccolemu na początku lat 60. zaledwie 45 minut zajęło przekonanie szefa United Artists do realizacji pierwszego filmu o Bondzie – „Dr No”. Potem, aż do końca lat 80., średnio co rok–dwa lata na ekranach pojawiał się nowy obraz z agentem 007. Szpieg Jej Królewskiej Mości nosił świetnie skrojone garnitury, miał nienaganne maniery, jeździł drogimi samochodami i romansował z pięknymi kobietami. Broccoli znajdował dla kolejnych opowieści o Bondzie sprawnego reżysera, w głównego bohatera wcielali się Sean Connery (sześć razy), George Lazenby (raz), Roger Moore (siedem), Timothy Dalton (dwa). Producenci nie żałowali pieniędzy na rozmach, zdjęcia w egzotycznych plenerach, a wreszcie, na techniczne zabawki, które oddawali do dyspozycji ekranowemu szpiegowi. Filmy z Bondem święciły ogromne sukcesy na Zachodzie, w krajach zza żelaznej kurtyny ich wyświetlanie było zakazane przez cenzurę: w końcu elegancki, przystojny szpieg niestrudzenie walczył z agentami komunistycznymi.

Czytaj więcej

Tom Cruise wraca do Cannes w kolejnej serii przygód agenta Ethana Hunta

James Bond współczesny

Po upadku muru berlińskiego wydawało się, że walczący z Rosjanami agent nie będzie już miał roboty. A jednak rodzina Broccolich (po Albercie rodzinny interes przejęli jego córka i pasierb) zatęskniła za bohaterem, który przez lata obrósł legendą, znosząc im złote jaja. Na ekranie pojawiły się kolejne cztery Bondy, tym razem z Pierce’em Brosnanem w roli głównej. Były robione z przymrużeniem oka. W „GoldenEye” Rosja przestała być groźna, zrobiła się raczej śmieszna. Wkrótce jednak zorientowano się, że formuła walki Zachodu ze Wschodem już się nie sprawdza, scenariusze zaczęły więc mieć innych czarnych bohaterów: potentata telewizyjnego, który dla własnej potęgi usiłuje wywołać wielki konflikt między Ameryką i Chinami, terrorystę próbującego zapanować nad światowymi zasobami ropy. 

Ale prawdziwą rewolucję poczynił w bondowskiej serii Daniel Craig. Jego Bond, reżyserowany przez znakomitego artystę – Sama Mendesa – odkrywając powiązania władzy i biznesu, mocno stąpa po ziemi. Dostał nową biografię. Poprzedni James, urodzony około 1920 roku, byłby już przecież po siedemdziesiątce. Nowy, urodzony w 1968 roku w skromnej rodzinie, służył w Iraku, Somalii, Iranie, Libii, Bośni. Nie dysponował gadżetami rodem z „Gwiezdnych wojen”. Wystarczały mu: dobra komórka, nowoczesny samochód czy wszyty pod skórę chip ułatwiający kontakt z bazą. Nie miał nadludzkiej siły, bywał pokiereszowany, zmęczony i wściekły. Dzięki Craigowi był inteligentny, trochę przegrany. I jak sam mówił, „miał w dupie, czy martini będzie wstrząśnięte czy mieszane”.

007 przyszłości

Dziś najistotniejsze jest pytanie, kim będzie nowy Bond. Zwłaszcza że przy współczesnych agentach, takich choćby jak Jason Bourne czy John Wick, mimo wysiłków Craiga wciąż wydaje się on nieco anachroniczny. Pozostaje w kręgu starych technologii i jest niepoprawnym podrywaczem, a jednocześnie mizoginem gardzącym kobietami, co dziś, w dobie #metoo, wydaje się niedopuszczalne.

Jak zmieni się Bond? Zobaczymy. Nowy scenariusz piszą Neal Purvis i Robert Wade, którzy współtworzyli teksty do siedmiu poprzednich filmów o agencie 007, począwszy od „Świat to za mało” (1999) aż po „Nie czas umierać” (2021). 

Wciąż nie wiadomo, kto Bonda wyreżyseruje. Żadnego komunikatu w tej strawie jeszcze nie było, choć pojawiła się nieoficjalna informacja, że trwają rozmowy z Alfonsem Cuarónem.

Nowy film będzie hołdem dla dotychczasowej spuścizny agenta 007, jednocześnie wprowadzając zupełnie nowy rozdział w jego historii

Barbara Broccoli

Przyszłych widzów najbardziej jednak interesuje, kto Bonda zagra. W prasie krążyły informacje, że nowy Bond ma być gejem, że wcieli się w niego czarnoskóry aktor lub wręcz że koniec z agentem i teraz będzie to agentka. Kobieta. Jednak domysły okazały się raczej nietrafione. Dziś padają już konkretne nazwiska kandydatów. Wśród faworytów wydają się być: Theo James, James Norton i Aaron Taylor-Johnson.

Czytaj więcej

Pełną kontrolę nad Jamesem Bondem przejął Amazon. Nie czas umierać?

39-letni Norton byłby zapewne Bondem zbliżonym do postaci, jaką wykreował Daniel Craig. Aktor znany jest z wielu telewizyjnych seriali, a także z głównej roli filmowej, jaką powierzyła mu Agnieszka Holland w „Obywatelu Jonesie”. 40-letni Theo James, bohater wielu seriali, m.in. „Białego Lotosu”, lubiący też występować w horrorach, pojawia się wśród mocnych kandydatów, jednak sam nie podgrzewa w żaden sposób gorącej atmosfery wokół swojej kandydatury. I wreszcie najmłodszy z nich, 34-letni Aaron Taylor-Johnson, znany z ról w filmach, takich jak „Kick-Ass” czy „Bullet Train”, a także z „Kravena Łowcy”. Brytyjczyk ma obycie w grze superbohaterów. W kilku doniesieniach prasowych można przeczytać, że aktor zachwycił producentów podczas tajnych testów w Pinewood Studios i został już zaproponowany do roli nowego Jamesa Bonda. Jednak żadnego oficjalnego potwierdzenia tego kroku nie ma. 

Podczas niedawnego festiwalu CinemaCon w Las Vegas Barbara Broccoli zapowiedziała, że nowy James Bond będzie „egzotyczny i młodszy”, by mógł odświeżyć serię i przyciągnąć do kin młodą publiczność. Zaś sam film będzie „hołdem dla dotychczasowej spuścizny agenta 007, jednocześnie wprowadzając zupełnie nowy rozdział w jego historii”. Wkrótce zapewne będzie wiadomo więcej, jako że zdjęcia mają się zacząć jeszcze w tym roku, a według pierwszych zapowiedzi producentów film trafi do kin w ciągu najbliższych dwóch lat. 

Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP
Film
To oni ocenią filmy w konkursach Mastercard OFF CAMERA 2025!