Tak mamy gonić Zachód
Każdy z graczy wierzy, że wzrosty nad Wisłą przyjdą, bo na naszym rynku są fundamenty w postaci coraz wyższych dochodów Polaków, rosnącej cyfryzacji płatności i wciąż dużego dystansu do odrobienia względem bardziej zaawansowanych w dostawach jedzenia rynków. Wystarczy wspomnieć, że w Chinach w każdej minucie realizowanych jest – jak podaje „China Daily” – aż 56 tys. dostaw, zaś w Tajlandii przeszło 20 proc. użytkowników korzysta z aplikacji do zamawiania od trzech do sześciu razy w tygodniu (sondaż Rakuten Insight 2024). Grand View Research prognozuje, że globalna wartość tego rynku do 2030 r. będzie rosła w tempie średnio 9 proc. rocznie. Tymczasem owa dynamika nad Wisłą ma być znacznie większa. A właściwie już jest imponująca. Według Katarzyny Frydrych kategoria dostaw rozwija się w tempie dwucyfrowym.
– Na podstawie mojego doświadczenia w branży FMCG mogę zapewnić, że tak dynamiczny wzrost to rzadkość. Patrząc na potencjał, w tym wielkość i penetrację rynku, liczbę graczy oraz fakt, że coraz więcej podmiotów decyduje się na wejście w „delivery”, możemy się spodziewać, że ta dynamika będzie się utrzymywać co najmniej przez kolejne 24–36 miesięcy – komentuje menedżerka Glovo. – Osiągnięcie pułapu 45–50 proc. populacji korzystającej z takich usług możliwe jest w perspektywie trzech–pięciu lat. Jednocześnie wzrośnie też częstotliwość korzystania z opcji dostawy – kontynuuje. I zaznacza, że pomoże w tym poszerzanie oferty podmiotów dostępnych w dostawie.
– Współpracujemy z liderami branży, takimi jak McDonald's, Biedronka czy Mex Polska. Ale wiele topowych restauracji czy sieci handlowych jest jeszcze jednak przed etapem dołączenia do takiego modelu dostaw – dodaje nasza rozmówczyni.
Dostawy jedzenia obejmują nie tylko gotowe posiłki z restauracji, ale też np. produkty żywnościowe ze sklepów oraz dania z tzw. wirtualnych restauracji. Na świecie rozwinął się bowiem koncept „cloud kitchen”, czyli obiektów gastronomicznych nieposiadających fizycznych lokali z tradycyjną salą dla gości, a jedynie kuchnię, w której przygotowuje się dania na wynos i dostawę. Taki model biznesowy to odpowiednik znanych w sektorze q-commerce (szybkich dostaw) sklepów określanych mianem „dark store” (placówki, przeważnie spożywcze, będących w praktyce małymi magazynami i świadczącymi wyłącznie obsługę zamówień online). Pomimo okresowego boomu na model „cloud kitchen” takie biznesy wciąż pozostają nad Wisłą niszą. Globalnie jednak zyskują mocno na znaczeniu, o czym może świadczyć to, że właśnie na tę branżę postawił Travis Kalanick, twórca Ubera. W naszym kraju w takie obiekty w Warszawie i Krakowie zainwestowała Żabka (stanowią zaplecze dla internetowych zamówień dań fast food w ramach usług Jush!), koncept ten rozwija również wspomniany Rebel Tang.
Kurier z żywnością. Nowy trend
W ramach q-commerce spory potencjał mają również dostawy żywności (tzw. e-grocery). Dziś to jeden z najszybciej rozwijających się segmentów w polskim e-handlu, wyceniany na ok. 4 mld zł, z perspektywami wzrostu w ciągu najbliższych trzech lat do poziomu nawet 14 mld zł. Na dostawy takich zakupów postawiło np. DPD, uruchamiając specjalną platformę – Market Świeżości. Świeże produkty oferuje tam już 70 podmiotów. Kurierski gigant twierdzi, że widzi rosnący popyt na zakup w sieci artykułów spożywczych.