Szef Fedu ocalony, a cła na Chiny mogą spaść

Inwestorzy odczuli ulgę po tym, jak prezydent USA Donald Trump zaprzeczył, że chce odwołać Jerome’a Powella i zapowiedział złagodzenie wojny handlowej.

Publikacja: 24.04.2025 05:38

Jerome Powell, przewodniczący Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych

Jerome Powell, przewodniczący Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych

Foto: Bloomberg

Środowa sesja w USA zaczęła się od zwyżek. Dow Jones Industrial zyskiwał na początku sesji 2,2 proc. Optymizm był widoczny również na rynkach Europy i Azji. Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongku, zyskał podczas środowej sesji 2,4 proc., a wiele europejskich indeksów giełdowych solidnie rosło po południu. Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich spadła poniżej poziomu 4,3 proc. Inwestorzy reagowali w ten sposób na stwierdzenie prezydenta USA Donalda Trumpa, że nie ma zamiaru zwolnić Jerome’a Powella ze stanowiska prezesa Fedu i że dojdzie w przyszłości do „znaczącego” obniżenia ceł na import z Chin.

– Chciałbym, żeby był nieco bardziej aktywny w kwestii obniżek stóp procentowych. Jest już idealny czas na takie obniżki. Jeżeli jednak tego nie zrobi, to czy to będzie oznaczało koniec? Nie, ale byłby dobry timing. Mogło dojść do cięć już nieco wcześniej, ale nie doszło. Nie mam jednak zamiaru go zwalniać – powiedział Trump o Jeromie Powellu. Jeszcze w poniedziałek nazywał go „wielkim przegrywem” i „Panem Za Późno” oraz oskarżał o to, że z przyczyn politycznych nie chce obniżać stóp procentowych. Kevin Hassett, prezydencki doradca ekonomiczny, mówił natomiast w zeszłym tygodniu, że Biały Dom rozważa, czy zwolnić Powella za stanowiska. Inwestorzy odetchnęli więc z ulgą, że ta opcja przestała być brana pod uwagę.

Cła Donalda Trumpa na Chiny nie do utrzymania

Kolejnym impulsem dla wzrostu optymizmu na rynkach stała się zapowiedź złagodzenia wojny handlowej USA z Chinami. – Cła na Chiny będą znacząco obniżone, ale nie staną się zerowe – stwierdził prezydent USA Donald Trump podczas konferencji w Białym Domu. Amerykański przywódca zapewnił również, że USA „dobrze sobie radzą z Chinami” i że będą z nimi „twardo negocjować”.

Wcześniej CNBC doniosła, że Scott Bessent, amerykański sekretarz skarbu, stwierdził podczas zamkniętego spotkania z inwestorami, że wysokie cła nałożone na Chiny „są nie do utrzymania” i że wkrótce dojdzie do deeskalacji w wojnie handlowej. – Nikt nie uważa, że obecne status quo jest do utrzymania – miał powiedzieć Bessent. Zapewnił również, że złagodzenie wojny handlowej przyniesie rynkom ulgę.

Czytaj więcej

Amerykanie wertują oferty pracy w Wielkiej Brytanii

Od początku swoich rządów administracja Trumpa nałożyła karne cła na chińskie produkty wynoszące łącznie 145 proc. Chiny odpowiedziały na to cłami odwetowymi wynoszącymi łącznie 125 proc. Wprowadziły też ograniczenia w eksporcie metali ziem rzadkich niezbędnych do produkcji nowoczesnej elektroniki. Chiny ostrzegły inne kraje przed zawieraniem umów handlowych ze Stanami Zjednoczonymi, które mogłyby negatywnie wpłynąć na Państwo Środka. W środę po południu nie wiadomo było jeszcze, jaka będzie ich oficjalna reakcja na zapowiedź złagodzenia wojny handlowej. Wcześniej jednak Bessent mówił inwestorom, że negocjacje z nimi mogą być „mordęgą” trwającą przez wiele miesięcy.

– Kiedy polityka miesza się z rynkami finansowymi, efekty mogą być burzliwe dla akcji, surowców, a ostatnio także dla obligacji. Jednak teraz, gdy wpływ polityki na rynki finansowe maleje, a prezydent USA wydaje się ograniczać plany dotyczące ceł, rynek przeżywa falę optymizmu. Czy to wystarczy, by wywołać trwały wzrost ryzykownych aktywów? Tak, w krótkim terminie – uważa Kathleen Brooks, szefowa działu analiz XTB.

Poprawa nastrojów na rynkach

Część ekspertów wskazuje, że wycofanie się przez administrację Trumpa z ostrej retoryki w sprawie ceł i stóp procentowych może prowadzić do trwalszej poprawy nastrojów na rynkach. Amerykańskie akcje, obligacje oraz dolar mogą więc odrabiać straty.

– W tej chwili w złocie ukrywa się mnóstwo pieniędzy, więc jest sporo nieproduktywnych środków, które w pewnym momencie wrócą na rynek. Pieniądze są, tylko na razie mają żółty kolor – powiedział Jamie Cox, partner zarządzający w Harris Financial Group. Złoto taniało w środę po południu, a za uncję kruszcu płacono 3312 USD. Dzień wcześniej jego cena ustanowiła rekord, po raz pierwszy w historii przekraczając poziom 3500 USD za uncję. Umocnił się natomiast dolar. O ile we wtorek jego notowania chwilowo spadły poniżej 3,70 zł, o tyle w środę były w okolicach 3,76 zł. O ile w poniedziałek kurs EUR/USD przekraczał poziom 1,155 dolara za 1 euro, o tyle w środę był w okolicach 1,14 USD.

– Nadal uważamy, że bilans ryzyka w krótkim terminie pozostaje przechylony na niekorzyść dolara, ale nie oczekujemy powtórki jednostronnego trendu sprzedaży, który ostatnio obserwowaliśmy. Patrząc kilka tygodni naprzód, preferujemy stabilizację dolara zamiast kolejnego strukturalnego osłabienia – prognozuje natomiast Francesco Pesole, analityk ING.

Czynnikiem ryzyka pozostaje wciąż wojna rosyjsko-ukraińska. W środę odwołane zostało spotkanie w Londynie ministrów spraw zagranicznych USA, Wielkiej Brytanii, Francji oraz Ukrainy, poświęcone amerykańskiemu planowi pokojowemu. Władze Ukrainy zadeklarowały wcześniej, że nie mogą zgodzić się na jeden z jego punktów, czyli na prawne uznanie Krymu za terytorium rosyjskie. USA grożą wycofaniem się z mediacji.

Gospodarka
Równość zaczyna się w domu. Korzyści odczuwa cała gospodarka
Gospodarka
EKG. Ekonomiści na tropie źródeł finansowania wydatków na obronność
Gospodarka
Tajemnice negocjacji USA-Rosja. Media: Oferta Kremla jak promocja w markecie
Gospodarka
Donald Trump zapewnia, że „nie ma zamiaru zwolnić” szefa Rezerwy Federalnej
Gospodarka
Wiceminister Jacek Karnowski: Tekturowych czeków dla samorządów już nie będzie. Obiecuję!