Po wielogodzinnym posiedzeniu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego naprawdę ciężko mieć przekonanie, że rozwiano wszelkie wątpliwości co do ostatnich wyborów prezydenckich.
Co pokazał Adam Bodnar podczas posiedzenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego?
Prokurator generalny i minister sprawiedliwości Adam Bodnar, występujący przed Izbą nieuznawaną przez siebie – ale i przez międzynarodowe trybunały – za sąd, pokazał, jak lekceważąco SN potraktował wiele protestów wyborczych. A w ten sposób podeptał prawa obywateli, którzy wiedzeni troską o państwo i przejrzystość wyborów, słali swoje skargi. Zresztą nie tylko wtorkowe posiedzenie, ale również występy medialne niektórych nowych sędziów SN były pokazem buty i arogancji.
Jeśli koalicja rządzona przez Donalda Tuska chce pokazać Polakom, że zasługuje na to, by po raz kolejny powierzyli jej władzę w kolejnych wyborach parlamentarnych, powinna ruszyć do przodu. Bo tego chyba najbardziej potrzebuje też dziś Polska – rządu, który będzie troszczył się rozwiązywanie problemów obywateli, gospodarki, który dba o bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, który jest w stanie upilnować swoich granic
Jak zauważył prof. Maciej Gutowski, o wadliwości Izby Kontroli Nadzwyczajnej już jednak wszystko wiemy. No, może nowa jest właśnie ta arogancja, ale w sensie ustrojowym nic się nie zmieniło. O tym, że obecny stan prawny prowadzi do kryzysu ustrojowego, alarmowaliśmy w „Rzeczpospolitej” już kilka miesięcy temu. Obecna sytuacja jest konsekwencją zmian, które wprowadzał PiS, chcąc domknąć system wymiaru sprawiedliwości według własnego pomysłu. Inicjatywa Szymona Hołowni, by ważność wyborów stwierdziło grono sędziów SN, co do statusu których nie ma żadnych wątpliwości, została zawetowana przez Andrzeja Dudę – odchodzący prezydent również z tego względu winien jest więc sytuacji, w jakiej stwierdzono ważność wyboru i okoliczności zaprzysiężenia jego następcy.