– Wielkanocny rozejm, ogłoszony dość niespodziewanie przez Władimira Putina, był operacją marketingową, takimi zalotami, by prezydent Trump nie stracił cierpliwości i się nie rozzłościł – podsumował zawieszenie broni francuski minister spraw zagranicznych Jean-Noël Barrot.
Przed Wielkanocą zarówno amerykański sekretarz stanu Marco Rubio, jak i prezydent USA ostrzegli, że USA mogą porzucić rozmowy o zakończeniu wojny w Ukrainie, jeśli w ciągu najbliższych dni nie zostanie osiągnięty jakiś postęp w nich. Mimo tak sceptycznego nastroju w Waszyngtonie, już po wystąpieniach obu polityków, wiceprezydent J.D. Vance zapewnił, że „w najbliższym czasie” coś się stanie.
Putin ugiął się przed groźbami Trumpa
Dzień po, nikogo nie uprzedzając, Putin ogłosił jednostronne zawieszenie broni. – Operacja była utrzymana w ścisłej tajemnicy, jak przystało na prawdziwego kagebistę – śmiał się z nagłej propozycji Kremla jeden z niezależnych moskiewskich politologów. Ale Ukraina je przyjęła, by nie zostać oskarżona przez Trumpa o przeciwstawianie się dążeniom do zakończenia wojny.
Obie strony oskarżały się o jego naruszenie, Ukraińcy twierdzili, że ani na chwilę na zostały przerwane walki w rosyjskich obwodach kurskim i biełgorodzkim.
Czytaj więcej
Rosja i Ukraina oskarżyły się wzajemnie w niedzielę o złamanie jednodniowego, wielkanocnego zawie...