„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć

Książkę Percivala Everetta „James”, która otrzymała Pulitzera 2025, czyta się świetnie. Chociaż opowiada o jednym z najbardziej koszmarnych wątków w historii ludzkości, o niewolnictwie.

Publikacja: 15.05.2025 05:06

„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć

Foto: Michael Avedon

Ostatnio Pulitzer, wcześniej National Book Award i finał Bookera. „James” i jego autor Percival Everett na brak nagród nie mogą narzekać. Nic zresztą dziwnego, 68-letni Everett to jeden z najbardziej popularnych i najlepszych amerykańskich pisarzy, prawie kompletnie nieznany w Polsce.

Czytaj więcej

Percival Everett „dopisał się” do książki Marka Twaina i zdobył Nagrodę Pullitzera

Proza musi być bardziej „murzyńska”

Dostępną u nas próbką jego wcześniejszej twórczości jest obecny na platformach streamingowych film „American Fiction” (reż. Cord Jefferson) powstały na podstawie głośnej powieści Everetta „Erasure” z 2001 roku. Film niezły, dostał w 2024 roku Oscara za scenariusz adaptowany.

Ten film to – jak uwielbiają nazywać go krytycy – „przewrotna” opowieść o czarnoskórym amerykańskim pisarzu, którego proza przyszłemu wydawcy wydaje się nie dość „murzyńska”. I zmuszony okolicznościami autor, wbrew woli, zmienia, „uczernia” swoją powieść. Oprócz wielu innych wątków jest tam dużo humoru, gdyż jak powiedział Everett w jednym z wywiadów: „Humor to ciekawa rzecz”.

„Huck” opowiedziany oczami niewolnika 

Humor jest również obecny w „Jamesie”, pierwszej powieści Everetta wydanej po polsku w przekładzie Kai Gucio, choć jest to opowieść z niewolniczego piekła. Znów na różne sposoby „przewrotna”. Everett narratorem uczynił Jima, postać już obecną w literaturze – w „Przygodach Hucka Finna” Marka Twaina. Jim był niewolnikiem, który towarzyszył Huckowi w ucieczce. Zbiegł, gdyż usłyszał, że ma być sprzedany, Huck z kolei uciekał przed przemocowym i wiecznie zapijaczonym ojcem.

Percival Everett: „James”, przeł. Kaja Gucio, Marginesy 2025

Percival Everett: „James”, przeł. Kaja Gucio, Marginesy 2025

Foto: brak

W „Jamesie” mamy historię tej ucieczki, ale już widzianą oczami Jima. Jej trasa była związana z potężnymi wodami Missisipi i położonymi nad tą rzeką niewolniczymi stanami. Próby opowiedzenia fabuły „Jamesa” mają jednak tę wadę, że łatwo mogą sprowadzić powieść Everetta do statusu uzupełnienia czy wariacji na temat dzieła Twaina. A Everett, odbijając się od tamtej fabuły, stworzył własną pełnowartościową literaturę. W dodatku powieść niejednoznaczną, która dla czytelnika może mieć co najmniej kilka zalet.

Pomalowany na biało, żeby udawać czarnego

Pierwszą z nich jest sama przyjemność lektury. „Jamesa” czyta się świetnie. Everett, podobnie jak Twain, włożył historię Jima i Hucka w przygodowo-łotrzykowskie ramy i dodał zwroty akcji. A także charakterystyczny dla klasycznych powieści młodzieżowych, pojawiający się od czasu do czasu brak prawdopodobieństwa rodem ze świata baśni. I do tego wspomniany humor, sporą sławę u międzynarodowej krytyki zyskała scena, kiedy Jim został sprzedany do zespołu minstreli, czyli białych muzyków udających czarnych, gdzie z powodów braków kadrowych miał śpiewać tenorem. Przeżył sporo w niewolniczym życiu, ale nigdy nie spotkał się z takim absurdem: „Oto maszerowaliśmy w dwunastu główną ulicą, która oddzielała wolną część miasta od niewolniczej, dziesięciu białych mężczyzn z uczernionymi twarzami, jeden czarny uchodzący za białego i pomalowany na czarno i ja, czarny mężczyzna o jasnobrązowej karnacji pomalowany na czarno w taki sposób, że wyglądał jak biały, który próbuje udawać czarnego”.

Zespoły minstreli istniały naprawdę, postacią historyczną jest również niejaki Dan Emmett, XIX-wieczny popularyzator tej rasistowskiej rozrywki, do którego zespołu trafił właśnie Jim. To kolejna wartość książki Everetta, pełno tutaj amerykańskiej historii, tropów kulturowych, najróżniejszych kontekstów. Dla polskiego czytelnika być może najbardziej czytelne będą wyimaginowane dialogi Jima z… oświeceniowymi filozofami, obnażające zresztą ich obłudę. Ale ważniejsze jest to, że Jim u Everetta jest człowiekiem piśmiennym i oczytanym, gdyż zakradał się do biblioteki sędziego Thatchera – tutaj okrutnika, u Twaina człowieka raczej szlachetnego.

Czytaj więcej

Pulitzer’24: najważniejsze książki o Palestynie, czarnoskórych i wojnie

Angielski, czyli tajemny język niewolników 

Gdyby biali dowiedzieli się o umiejętnościach Jima, zakatowaliby go na śmierć. I tutaj dochodzimy do najważniejszego wymiaru książki Everetta. To mocna opowieść o niewolnictwie i – o ile można tak powiedzieć – byciu czarnym. Pozbawiona irytującego dydaktyzmu, nachalnej poprawności i łopatologii. Po prostu istniały dwa światy – białych i ich niewolników, których zmusza się do pracy, którymi się handluje, na których się poluje oraz wykorzystuje seksualnie. Podczas ucieczki Jim jest ścigany jak zwierzę i czuje się jak zwierzę: „Pośród nocy z głębi lasu usłyszałem szczekanie i wycie psów (…). Na drzewie mieszkała mama szopica (…). Oboje byliśmy zwierzętami i nie wiedzieliśmy, które z nas jest ofiarą”.

Jednak świat niewolników ma co najmniej jedną przewagę: biali do końca nie wiedzą, co się w nim dzieje. Nie wiedzą, że niewolnicy wypracowali metody i triki, które pozwalają ich wodzić za nos, mają metody ich „obsługi”. U Everetta najważniejsza jest sfera języka. Niewolnicy potrafią posługiwać się zwykłym angielskim, jednak na użytek białych mówią niewolniczym slangiem. Jedna z najbardziej kapitalnych scen w „Jamesie” dotyczy uczenia dzieci niewolniczego języka. Żeby nie podpaść białym, ale też żeby ich zwieść. Czysty angielski zostanie na później, kiedy już będziemy wolni i kiedy zostaniemy uznani za zwykłych ludzi.

Czytaj więcej

Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło

Czy Jim stanie się Jamesem

Tłem akcji powieści Everetta jest wybuch wojny secesyjnej, więc wydawałoby się, że wyzwolenie znajduje się już za progiem. Jednak „James” wcale nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Jim podczas swojej wędrówki dociera do szlaku „kolei podziemnej”, czyli kanału przerzutowego zbiegłych niewolników do wolnych stanów, któremu wręcz nadprzyrodzone cechy nadał Colson Whitehead w słynnej powieści „Kolej podziemna”. Tylko że u Everetta na jej szlaku nic się nie dzieje. Nikt i nic nie zmienia losu prześladowanych, nie widać żadnej nadziei.

Czy zatem można mieć nadzieję? Może ją dawać zakończenie powieści. Jednak Everett umieszcza je we wspomnianym baśniowym nurcie narracji. Czy zatem „Czarnuch Jim” rzeczywiście kiedyś stanie się Jamesem? Czy on, jego rodzina i współbracia doznają prawdziwego wyzwolenia? Czy to tylko wyobrażenie rodem z baśni? Na to nie ma prostej odpowiedzi i jest to jeden z największych atutów „Jamesa”.

Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego
Literatura
Percival Everett „dopisał się” do książki Marka Twaina i zdobył Nagrodę Pullitzera
Literatura
Gwiazda talk-show i kandydat na prezydenta. Nie Stanowski, lecz Kołakowski