Wygrana Nawrockiego? Zwycięstwo miłośnika MAGA może być początkiem szerszego trendu w Europie

To nie jest tylko zwycięstwo PiS. To jest też triumf Donalda Trumpa. W kluczowym dla zjednoczonej Europy kraju ma teraz swojego człowieka.

Publikacja: 02.06.2025 17:05

Karol Nawrocki i Donald Trump

Karol Nawrocki i Donald Trump

Foto: White House

Amerykański prezydent długi czas nie miał dobrej passy. Kogo za granicą popierał, ten przegrywał. Tak się stało w Niemczech, Kanadzie, Australii i Rumunii. Dlatego Trump, który nie cierpi ponosić porażek, tylko półgębkiem wsparł Karola Nawrockiego. Wpuścił go do Gabinetu Owalnego jedynie na chwilę, aby mógł sobie zrobić  z nim zdjęcie. Bardziej jednoznaczna ze swoim poparciem była w zeszłym tygodniu sekretarz ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Kristi Noem na spotkaniu skrajnej prawicy CPAC w Rzeszowie. Chodzi jednak o drugi garnitur w administracji Trumpa: w środowiskach PiS liczono na przyjazd do stolicy Podkarpacia J.D. Vance’a.

Teraz jednak niespodziewane zwycięstwo miłośnika MAGA może być początkiem szerszego trendu w Europie. Liczy na to w szczególności Viktor Orbán, którego czekają w przyszłym roku wybory parlamentarne. Jeśli wierzyć sondażom, po raz pierwszy od 2010 roku autorytarny Fidesz może je przegrać na rzecz opozycyjnej Tisza Petera Magyara. Jednak niedzielne wybory najwyraźniej dodały otuchy węgierskiemu premierowi. „Co za nerwy!” – napisał na platformie X, gratulując Nawrockiemu „fantastycznego zwycięstwa” i wyrażając nadzieję na wzmocnienie współpracy wyszehradzkiej. Faktycznie, jeśli wierzyć sondażom, w Czechach w październiku w wyborach parlamentarnych władzę przejmie populistyczny lider ANO Andrej Babisz. W ten sposób dopełniłby się sojusz polityczny środkowoeuropejskiej czwórki, skoro u władzy w Bratysławie pozostaje populistyczny premier Robert Fico.

Czytaj więcej

AP o zwycięstwie Karola Nawrockiego: Pojawił się czynnik Donalda Trumpa

Zachodnie media mają jednoznacznie złą opinię o Karolu Nawrockim

O szoku trzeba natomiast mówić w Berlinie i Paryżu. W poniedziałkowe przedpołudnie próżno było szukać na X gratulacji ze strony kanclerza Friedricha Merza, który pod koniec tygodnia leci z wizytą do Waszyngtonu. Podobnie milczał w tym czasie Emmanuel Macron. Francuscy dyplomaci tłumaczą „Rz”, że po wyborach w październiku 2023 r. Paryż całkowicie postawił na współpracę z premierem Donaldem Tuskiem pomijając Andrzeja Dudę. Podobną strategię przyjęli Niemcy, a także Brytyjczycy (w poniedziałek przed południem także premier Keir Starmer zwlekał z gratulacjami dla Nawrockiego). 

O ile Duda jest jednak schodzącym politykiem, tego samego nie da się powiedzieć o Karolu Nawrockim. Tym bardziej że nie brakuje obaw, iż jego zwycięstwo jest preludium do pełnego powrotu do władzy PiS. A to rodzi pytanie, czy Polska utrzyma się w świeżo ożywionej współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego. Co prawda, w ostatnich tygodniach jesteśmy świadkami wyraźnego zbliżenia między samymi Niemcami i Francją. Jednak oba kraje wciągnęły Polskę do tej współpracy nie z kurtuazji. Macron, który za niespełna dwa lata odchodzi z Pałacu Elizejskiego, ma katastrofalne sondaże poparcia i mniejszościowy rząd. A Niemcy same nie mogą postawić na nogi Unii. Stąd niezbędna rola Polski. Tym bardziej że wyzwanie jest podwójne: z jednej strony zagrożenie ze strony Rosji, z drugiej obawy, że Ameryka umyje ręce od obrony zjednoczonej Europy.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Po wyborach prezydenckich dopiero zrozumiemy, czym jest polaryzacja

Na razie opinia o prezydencie elekcie jest w zachodnich mediach jednoznacznie zła. Rzecz wyjątkowa,„The Economist” przed wyborami poświęcił okładkę, tak wysoka była zdaniem być może najbardziej wpływowego tygodnika świata stawka tych wyborów. Autorzy uznali, że Polska stanęła przed wyborem: albo ostatecznie wejść do wąskiego kręgu największych potęg Europy albo kołatać się między rządzonymi przez populistyczno-nacjonalistyczne ugrupowania krajami na wschodnich obrzeżach Wspólnoty. Po wyborach pismo nie zmieniło zdania, wskazując choćby, że Nawrocki miał „więcej niż tylko akademicki kontakt ze środowiskami przestępczymi”. „Bloomberg” pisze o „nieukrywającym tego chuliganie piłkarskim”. „Spiegel” wspomina o „katastrofie”, jaką jest zwycięstwo Nawrockiego dla liberalnej, proeuropejskiej agendy Donalda Tuska. Pozbyć się tak fatalnej opinii będzie nowemu polskiemu prezydentowi bardzo trudno: PIS-owi to się nie udało przez osiem lat rządów. 

Jesienią 2023 roku Polska, pierwszy kraj, który zdołał pokonać nacjonalistyczny populizm, był źródłem nadziei dla całej wolnej Europy, gdzie podobne ugrupowania albo są już u władzy albo stoją u progu jej zdobycia. Teraz jednak w zachodnich mediach powszechne są obawy, że odbudowa rządów prawa będzie niemożliwa. Nikt nie ma wątpliwości, że nowy prezydent (jak dotychczasowy) będzie wetował reformy wymiaru sprawiedliwości. Podkreśla się jego opór przeciw Zielonemu Ładowi (do czego nie posuwał się rząd Mateusza Morawieckiego) czy unijnej polityce migracyjnej. Może to szybko doprowadzić do sytuacji, w której Komisja Europejska wstrzyma wypłatę pieniędzy dla Polski uzależnionej od wdrożenia prawa europejskiego. Nie trudno sobie wyobrazić otwarty konflikt z Brukselą. 

Ukraina po raz pierwszy będzie musiała współpracować z polskim prezydentem, który nie widzi jej w NATO

Być może najwięcej obaw związanych z wynikiem wyborów nad Wisłą pojawiło się w Kijowie. Wołodymyr Zełenski okazał się jednym z pierwszym zagranicznych przywódców, którzy pospieszyli z gratulacjami dla polskiego prezydenta elekta. Tak, jakby chciał się upewnić, że kluczowy dla podtrzymania oporu wobec Rosji kraj pozostanie po ukraińskiej stronie. „Polska, która zachowuje siłę swojego narodowego ducha i wiarę w sprawiedliwość, była i pozostaje filarem regionalnego i europejskiego bezpieczeństwa, jak również silnym głosem broniącym wolności i godności każdego narodu” – napisał, najwyraźniej starając się zaklinać rzeczywistość, Zełenski.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Trump szykował zamach stanu. Teraz ocenia polską demokrację

Jednak Ukraińcy po raz pierwszy będą musieli współpracować z polskim przywódcą, który nie widzi ich w NATO. To może okazać się bardzo zaraźliwym przykładem w Paryżu czy Londynie, tym bardziej że przeciw takiej akcesji jest Waszyngton i Berlin. Wstępem do takiego zwrotu polskiej polityki okazała się zresztą zapowiedź wstrzymania – za sprawą rządu Donalda Tuska – za parę dni swobodnego dostępu do europejskiego rynku dla ukraińskiej żywności oraz zapewnienie, że nasz kraj w żadnym wypadku nie wyśle żołnierzy na ewentualną misję pokojową w Ukrainie. Pierwszym testem, jak zmieniła się pozycja Ukrainy po polskich wyborach, będzie szczyt NATO w Hadze 24 i 25 czerwca. Zełeński nadal nie otrzymał zaproszenia do udziału w tym spotkaniu. 

Polityka
Rosja za wszelką cenę chce odzyskać wpływy nad Dniestrem
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Polityka
Nikłe szanse, aby Merz przekonał Trumpa
Polityka
Armia Niemiec powiększy się o kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy?
Polityka
Izrael: Beniamin Netanjahu straci władzę? Koalicjant grozi mu wyborami
Polityka
Łukaszenko z „rodzinną wizytą” w Pekinie. Jak Chiny wspierają reżim w Mińsku