Izrael pozostanie „niemiecką racją stanu”

W kraju Holokaustu coraz częściej mowa jest o naruszaniu przez armię państwa żydowskiego prawa międzynarodowego w Strefie Gazy. Rozważa się nawet wprowadzenie embarga na dostawy broni.

Publikacja: 03.06.2025 05:02

Strefa Gazy

Strefa Gazy

Foto: REUTERS

Świadome swej historycznej odpowiedzialności powojenne Niemcy nie zawsze jednak prowadziły politykę sprzyjającą państwu żydowskiemu. Kolejne rządy w Berlinie krytykowały więc politykę osadnictwa żydowskiego na ziemiach okupowanych. Opowiadały się też jednoznacznie za koncepcją pokojowego rozwiązania konfliktu w Palestynie według formuły „two state solution”, czyli współistnienia Izraela i Państwa Palestyńskiego.

Nowy kanclerz Friedrich Merz poszedł jednak w tej krytyce znacznie dalej niż jego poprzednicy. Zarzucił rządowi państwa żydowskiego pogwałcenie prawa międzynarodowego. – Nie rozumiem, jaki jest cel działania izraelskiej armii w Strefie Gazy — oświadczył. Argumentował, że sposób, w jaki traktowana jest ludność cywilna, nie można uzasadniać walką z terroryzmem Hamasu.

Niemieckie społeczeństwo coraz bardziej dystansuje się od Izraela

Ostrzegł przy tym rząd izraelski, że nie powinien podejmować działań, których nie są w stanie zaakceptować „jego najlepsi przyjaciele”.

Co więcej, szef niemieckiej dyplomacji Johann Wadephul (CDU) nie wykluczył, że poddane zostaną analizie dostawy niemieckiej broni do Izraela, których zawieszenia  domaga się SPD – partner w koalicyjnym rządzie Merza. Wadephul przestrzega też rząd Izraela, by nie wywierał presji na Niemcy oskarżeniami o antysemityzm, co jest standardową reakcją Tel Awiwu na krytykę.

Czytaj więcej

Wojna w Strefie Gazy trwa. Beniamin Netanjahu traci sojuszników

W Niemczech, podobnie jak w wielu krajach, nie znajdowano słów potępienia dla Hamasu za terrorystyczny atak na Izrael w październiku 2023 roku. Jednak w miarę napływu informacji o działaniach armii izraelskiej w Gazie w niemieckich mediach oraz w społeczeństwie pojawiała  się coraz bardziej krytyczna ocena działań rządu w Jerozolimie. W rezultacie, o ile jeszcze w 2021 roku 46 proc. obywateli miało pozytywny stosunek do Izraela, o tyle obecnie jedynie 36 proc. Jak wynika z Badań Fundacji Bertelsmanna, dwie trzecie Niemców opowiada się za oddzieleniem przeszłości grubą kreską, czyli faktycznie zapomnienia o najgorszych kartach historii.

W Izraelu jest oczywiście inaczej. 64 proc. obywateli tego państwa jest zdania, że ​​Niemcy ponoszą nadal szczególną odpowiedzialność, zarówno za naród żydowski, jak i samo Państwo Izrael. Napotyka to na zrozumienie zaledwie jednej trzeciej obywateli RFN, jeżeli chodzi o odpowiedzialność wobec narodu żydowskiego. W przypadku odpowiedzialności za Państwo Izrael, odsetek ten spada do 25 proc.

Poprawność polityczna i akcje antysemickie

Przy tym Niemcy to kraj gdzie poprawność polityczna jest znacznie bardziej zakorzeniona niż w wielu innych. A już z pewnością, gdy chodzi o sprawy żydowskie. Nawet rasistowska i szowinistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) twierdzi, że ma w swoich szeregach członków wyznających judaizm. Docenione to zostało przez ministra w rządzie Netanjahu, odpowiedzialnego za kontakty z diasporą, który zaprosił niedawno delegację AfD na kongres do Jerozolimy w sprawie zwalczania antysemityzmu na świecie.

Czytaj więcej

Europejska prawica mile widziana w Jerozolimie

Równocześnie rośnie w Niemczech liczba zachowań antysemickich. Tak, jak i ulicznych marszów oraz propalestyńskich akcji kończących się jak w wypadku dwu berlińskich uniwersytetów zdemolowaniem ich budynków.

– Krytyka niemieckiego rządu pod adresem Izraela nie doprowadzi do znaczącego przełomu w relacjach z Izraelem ani też do zerwania kontraktów na dostawę broni – mówi „Rzeczpospolitej” historyk prof. Stefan Troebst.

Nadal obowiązuje doktryna Angeli Merkel, który nazwała istnienie Izraela „niemiecką racją stanu”. Oświadczyła to w Knesecie, kiedy w 2008 roku przemawiała tam jako pierwsza w historii szefowa niemieckiego rządu. W dodatku w języku  sprawców Holokaustu, co wywołało sprzeciw m.in. Beniamina Netanjahu, który stał wtedy na czele opozycji.

Zdaniem prof. Troebsta należy obecnie wyraźnie odróżnić krytykę Izraela od krytyki rządu Netanjahu, co ma miejsce w przypadku obecnych wypowiedzi kanclerza czy szefa niemieckiej dyplomacji. Mogą one co najwyżej ochłodzić relacje między oboma państwami. Zresztą strona izraelska reaguje na krytykę Berlina zdecydowanie inaczej niż w przypadku Paryża.

– Kiedy Friedrich Merz sięga po krytykę Izraela, słuchamy bardzo uważnie, ponieważ jest przyjacielem – ocenił wypowiedzi kanclerza Ron Prosor, ambasador Izraela w Berlinie.

Nie tak dawno zresztą niemiecki kanclerz gwarantował nietykalność Netanjahu, gdyby zamierzał odwiedzić Niemcy. Obowiązywał jeszcze wtedy, obecnie uchylony, nakaz aresztowania izraelskiego premiera podejrzanego o zbrodnie wojenne, wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK).

Polityka
Rosja za wszelką cenę chce odzyskać wpływy nad Dniestrem
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Polityka
Nikłe szanse, aby Merz przekonał Trumpa
Polityka
Armia Niemiec powiększy się o kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy?
Polityka
Izrael: Beniamin Netanjahu straci władzę? Koalicjant grozi mu wyborami
Polityka
Łukaszenko z „rodzinną wizytą” w Pekinie. Jak Chiny wspierają reżim w Mińsku