Wprowadzenie od poniedziałku kontroli wjazdu do Polski od strony Niemiec i Litwy ma przede wszystkim zablokować zawracanie nielegalnych migrantów przez stronę niemiecką do Polski. Od 8 maja Niemcy zmieniły bowiem politykę azylową – przestały przyjmować wnioski o ochronę międzynarodową od cudzoziemców, którzy przybyli na terytorium Niemiec z innego państwa członkowskiego. Decyzja ta uderza głównie w Polskę, przez którą – tranzytem – nielegalni imigranci od strony Białorusi dostają się do Niemiec – to od czterech lat najpopularniejszy i najbardziej dochodowy kanał przerzutowy grup przestępczych wspieranych przez białoruski i rosyjski reżim w ramach wojny hybrydowej z UE.
Czytaj więcej
Zawieszenie prawa do azylu odstraszyło nielegalnych imigrantów – w dwa miesiące nastąpił aż trzyd...
Niemieccy pogranicznicy zaczęli bezwzględnie stosować odmowy wjazdu dla tych migrantów – zostają oni zawróceni do Polski, ale już nie Litwy czy Łotwy, skąd – jak pokazują statystyki, które poznała „Rzeczpospolita” – prowadzi obecnie nielegalny ruch migrancki z Białorusi. – To jest taka cicha wojna polsko-niemiecka na granicy. Nie możemy odpowiadać za nieszczelne granice naszych sąsiadów, bo Niemcom jest tak wygodnie – ocenia w rozmowie z „Rz” jeden z funkcjonariuszy Straży Granicznej.
Wojna na granicy toczy się o tysiące cudzoziemców i o to, kto powinien ich przyjąć. Tranzyt obciąża Polskę
Pokażmy statystyki. W ciągu pół roku z Niemiec do Polski zawrócono na granicy ponad 4,6 tys. osób. Ok. 40 proc. stanowią Ukraińcy, ale aż 60 proc. to obywatele Afganistanu, Somalii, Syrii, Gruzji oraz Kolumbii. Według MSWiA, spośród tej liczby ok. 856 to osoby z historią podróży przez Białoruś, co wskazuje, że osoby takie przedostają się na terytorium Unii Europejskiej także szlakiem nadbałtyckim – do Niemiec i innych państw Europy Zachodniej prowadzi on jednak przez nasz kraj. I to wykorzystują Niemcy.