Na początku lata w 2021 roku w kamienicy w Staszowie doszło do potężnego wybuchu gazu. Eksplozja miała miejsce w mieszkaniu socjalnym należącym do Urzędu Miasta i Gminy, zajmowanym przez 65-letniego Eugeniusza Bielca. Mężczyzna, który w chwili wybuchu miał ponad dwa promile alkoholu we krwi, wyszedł z katastrofy niemal bez szwanku. Właściciele prywatnych mieszkań i salonu fryzjerskiego stracili wszystko. Do dziś walczą o powrót do normalnego życia.
Wybuch gazu w kamienicy w Staszowie
Jak wspominają mieszkańcy kamienicy, huk był tak silny, że słychać go było na pobliskich działkach, a po drugiej stronie ulicy przewróciły się manekiny w sklepie. Cudem nikt nie zginął – odłamki gruzu spadały na śpiących ludzi, ściany i stropy zawaliły się, budynek stał się ruiną.
Czytaj więcej
Śmieci miały trafiać prosto na wysypisko. Ale trafiały… do bazy firmy, która zamiast dbać o czyst...
Sąsiedzi od dawna skarżyli się na kłopotliwego lokatora. W jego mieszkaniu często odbywały się libacje, czuć było fetor, a policja interweniowała tam wielokrotnie. Informowano także o tym, że mężczyzna nielegalnie posiada w lokalu butle z gazem. Mimo to urzędnicy nie podjęli zdecydowanych działań. Po wybuchu, Eugeniusz Bielec nie poczuwał się do winy, twierdząc, że to nie on, lecz wadliwa butla była przyczyną katastrofy. Po wyjściu z więzienia, gdzie spędził dziewięć miesięcy z zasądzonego półtorarocznego wyroku, otrzymał od miasta kolejne mieszkanie socjalne.
Pozostałym mieszkańcom kamienicy przyszło radzić sobie samodzielnie. Jedna rodzina zamieszkała w lokalu socjalnym, inni musieli zatrzymać się u bliskich lub na działce. Miasto początkowo deklarowało pomoc, ale ostatecznie uznało, że nie może wyremontować prywatnych lokali i obarczyło mieszkańców kosztami remontu, proporcjonalnie do wielkości zajmowanych mieszkań.