Transformacja energetyczna w Europie będzie w nadchodzących latach bazować m.in. na morskich farmach wiatrowych, które pozostają w ostatnim czasie nieco w cieniu głównej dyskusji. W najbliższych tygodniach możemy poznać więcej szczegółów na temat drugiej fazy rozwoju morskich farm wiatrowych. Jednak po aukcjach offshore w Wielkiej Brytanii i Danii pojawiały się nastroje zwątpienia w morską energetykę wiatrową. Przez wysokie koszty coraz więcej firm poważnie się zastanawiania, czy nadal inwestować w ten sektor…
Chciałbym odczarować negatywne emocje wokół tego sektora. Morska energetyka wiatrowa ma się zupełnie dobrze. Rzeczywiście, wiele lat temu mieliśmy do czynienia z hurraoptymizmem, bo spadały koszty energetyki wiatrowej. Kolejno pandemia i wybuch wojny w Ukrainie. Faktycznie od pewnego czasu koszty związane z morską energetyką wiatrową nieco wzrosły.
Natomiast jest to technologia, która szczególnie w Polsce ma swoją przyszłość. Mimo że rynki zagraniczne mają swoje problemy, Polska jest postrzegana jako bardzo atrakcyjny rynek ze względu na system wsparcia i na projekty, które tutaj są. Pierwsze projekty, tej pierwszej fazy rozwoju, już są w fazie budowy. Dwie decyzje inwestycyjne z pierwszej fazy zostały podjęte. Druga faza ma przed sobą dobre perspektywy.
Aby druga faza się zmaterializowała, potrzebne są aukcje dla morskich farm wiatrowych w ramach drugiej fazy rozwoju branży w Polsce. Uda się je przeprowadzić w tym roku?
Jesteśmy na dobrej drodze, aby aukcja w 2025 r. się odbyła. Urząd Regulacji Energetyki podtrzymuje termin tej aukcji na grudzień tego roku. Mamy przygotowane regulacje w tym zakresie. Jest procedowana również nowelizacja ustawy o wspieraniu morskich farm wiatrowych, która przewiduje pewien mechanizm rezerwowy, czyli odbycie się tej aukcji w 2026 r., na wypadek gdyby w tym roku aukcja się jednak nie odbyła.
Żeby aukcja się odbyła, potrzebne są trzy projekty morskich farm wiatrowych i wydaje się, że takie projekty się znajdą. My, jako Orlen Neptun, przygotowujemy swój najbardziej zaawansowany projekt Baltic East i nasze harmonogramy zakładają, że powinniśmy być do tej aukcji gotowi. Stąd też jesteśmy dobrej myśli. Gdyby ta aukcja się nie odbyła, byłoby to niekorzystne. Doszłoby do niepożądanego skumulowania się projektów w kolejnych latach, a to oznacza duży problem i skumulowanie zamówień dla łańcucha dostaw. Pojawiłyby się także trudności logistyczne, bo nie można realizować budowy morskich farm wiatrowych na Bałtyku. Jednocześnie mamy ograniczenia po stronie infrastruktury portowej, po stronie łańcuchów dostaw, więc dobrze byłoby do takich opóźnień nie dopuścić.
Natomiast jeśli aukcja interwencyjna odbyłaby się relatywnie szybko w 2026 r., to nie sądzę, aby to było duże zagrożenie dla realizacji tych projektów.