Nie wiemy, czy napadnie na nas Rosja, czy Ameryka nas będzie bronić, czy konflikt na Bliskim Wschodzie rozleje się na Europę. Nie wiemy, czy przyjdzie kolejny krach finansowy lub pandemia.
Oczywiście są specjaliści głoszący słuszne poglądy na wszystko i wielu z nas udało się im zwerbować. Poglądów jednak nie należy utożsamiać z wiedzą. Prawdę odsłonią dopiero kolejne lata, a w międzyczasie będziemy działać po omacku pod wpływem impulsu i strachu. Czy jest recepta na życie w erze chaosu? Obserwuję trzy przyjęte postawy.
Jak radzić sobie w erze chaosu? Ucieczka od polityki lub w politykę
Postawa pierwsza przyjmuje strategię wyłączenia ze spraw publicznych. Odwracamy się plecami od problemów tego świata, przestajemy śledzić złe informacje w mediach, uwagę koncentrujemy na rodzinie, sporcie czy pracy. Na politykę mamy przecież wpływ ograniczony i nie warto się nią podniecać. Co będzie, to będzie. Cieszmy się życiem, koncentrując się na sprawach, na które mamy jakiś wpływ, jak wychowanie dzieci, relacje z szefem czy wakacje.
Postawa druga przyjmuje strategię zaangażowania po „właściwej” stronie konfliktu. Wybieramy, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem, i robimy wszystko, by wygrali „nasi”. Strategia ta zakłada, że cel uświęca środki. Nie rządy prawa, a prawo pięści decyduje o zwycięstwie, a moralność jest dla naiwniaków. Trzeba budować mury, a nie mosty. Mobilizacja i stan alertu w grupie „naszych” powinny być permanentne, bo nie wiadomo, kiedy przeciwnik uderzy.