Prośba uczestników Uniwersytetu Trzeciego Wieku, powtórzona parę dni potem przez ambitnych studentów, musi być spełniona. „Niech pan powie, o co chodzi z praworządnością i naprawą sądów w Polsce, ale tak zwięźle”. Oto pięciominutowa próba dla czytelników „Rzeczypospolitej”.
Praworządność, czyli życie godne człowieka
Praworządność zależy od uczciwości i profesjonalizmu prawników, ale nie jest ich dobrem, a nade wszystko przywilejem. Istotą praworządności (rządów prawa) jest wykluczenie arbitralności i chaosu, a więc – jakby napisał Tadeusz Kotarbiński – życie godne człowieka. A zatem życie pod rządami dobrego prawa, trwałych reguł gwarantujących wolność i bezpieczeństwo.
Czytaj więcej
Prokurator generalny zarzuca Sądowi Najwyższemu rażące naruszenie ustawowych zasad, bo ten nie ud...
Niestety, w przypadku Polski współczesnej praworządność jawi się jako dobro prawników albo aparatu sprawiedliwości. To gruntowna pomyłka – praworządność ma sens, jeśli skutecznie chroni wolności obywateli i bezpieczeństwo całej wspólnoty. Narody cywilizowane – w tym Polska – ustanowiły gwarancje rządów prawa, począwszy od niezawisłości sędziów (ich nieusuwalności aż do wieku emerytalnego), podziału władzy, mocnych sądów administracyjnych i wreszcie sądów konstytucyjnych.
Cywilizowane państwo efektywnych rządów prawa, a nie praworządność dla samej siebie
Jednakże nie ma praworządności bez efektywności, bez skutecznego stosowania prawa. Nawet najlepiej zaprojektowane gwarancje praworządności tracą znaczenie, jeśli prawo nie działa. Bezkarność świata przestępczego, istnienie „trudnych” dzielnic, przewlekłość procesów sądowych obracają w niwecz praworządność.