– Nie każdemu przydarza się sposobność, aby własnoręcznie położyć przemysł wart miliardy dolarów. Według jednego z magazynów, mnie się to udało – napisał kiedyś na swoim blogu Howard Scott Warshaw. Dziwne wyznanie, jak na terapeutę, nawet takiego, który na co dzień koi skołatane nerwy ludzi z Doliny Krzemowej. Ale Warshaw rzeczywiście ma swoje za uszami.
40 lat temu dzisiejszy terapeuta był tam, gdzie są dziś jego pacjenci. U progu lat 80. wylądował w Atari, firmie będącej wówczas synonimem imperium opartego nie tylko na pamiętnych komputerach, ale też tworzonych na ten sprzęt grach. W tamtym czasie był gwiazdą: pierwotny zespół twórców gier właśnie żegnał się z firmą, zniesmaczony „fabrycznym” podejściem do tego fachu i świeżo rozbudzoną wielką chciwością menedżerów, a nowy sprawny specjalista demonstrował, że nikt nie jest niezastąpiony.