Prawo gospodarcze
Czy posiłek od firmy w formie bufetu to przychód pracownika?
Posiłek w formie bufetu opłacony przez pracodawcę jest przychodem dla pracowników. I nie ma znaczenia, ile ktoś zje.
Stan faktyczny:
Spór w sprawie zaczął się od wniosku o interpretację. Wystąpiła o nią spółka z branży budowlanej. Tłumaczyła, że jej załoga pracuje w równoważnym czasie pracy, tj. do 12 godzin na dobę. W umowach o pracę miejscem jej wykonywania są „budowy prowadzone na terenie Rzeczypospolitej Polskiej”. Obecnie spółka wykonuje jeden z kontraktów w dużej odległości od swojej siedziby. Czas dojazdu i powrotu na tę budowę jest długi. Dlatego żeby nie tracić czasu, zapewniła noclegi i wyżywienie pracownikom. Część załogi będzie korzystać z kompleksowej usługi hotel plus pełne wyżywienie wycenione na 100 zł od osoby za dobę. Reszta dostanie nocleg plus katering z dostawą na budowę w postaci jednego posiłku, tzw. gorącego kotła, z którego pracownicy będą sobie nabierać posiłek. Spółka chciała potwierdzenia, że opłacony przez nią katering, jak i inne świadczenia dla pracowników nie będą ich przychodem. Fiskus w całości uznał stanowisko spółki za nieprawidłowe. Jednak co do kateringu w postaci gorącego kotła z dostawą na budowę zgodził się ze spółką, że nie jest możliwe określenie wartości nieodpłatnego świadczenia konkretnej osobie. Dlatego nie stanowi ono dla pracownika przychodu. Co do zakwaterowania urzędnicy wskazali na zwolnienia z art. 21 ust. 1 pkt 19 ustawy o PIT Spółka poszła do sądu, ale wygrała tylko pro forma.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Rzeszowie dopatrzył się niekonsekwencji fiskusa w zakresie posiłków z gorącego kotła. Wytknął urzędnikom, że stanowisko spółki w całości uznali za nieprawidłowe, a w uzasadnieniu przy posiłkach w formie kateringu przyznał jej rację. A to błąd i niewątpliwa sprzeczność. W pozostałym zakresie triumfował jednak fiskus. Odnośnie do zakwaterowania i wyżywienia w formie bufetu WSA potwierdził bowiem jego stanowisko. W ocenie WSA wartość tych świadczeń została dostatecznie zindywidualizowana. Przy czym, jak tłumaczył sąd, nie ma znaczenia, jaką porcję posiłku spożyje dany pracownik korzystający z tego świadczenia w ramach usługi kompleksowej. Oferowane przez pracodawcę usługi wyżywienia nie odnoszą się do posiłków obowiązkowych, które są objęte zwolnieniem ustawowym na podstawie art. 21 ust. 1 pkt 11 i 11b ustawy o PIT. W ocenie sądu posiłki ponadprogramowe – fakultatywne – to korzyść pracownika, a pracodawca nie ponosi ich we własnym interesie. Zapewniając je, poprawia jedynie atrakcyjność oferty pracy.
Sygnatura akt: I SA/Rz 186/24
Powiązany artykuł
Pracodawca już nie musi naliczać przychodu pracownikom, którym funduje posiłki. Nawet jeśli nie wie, co konsumują za jego pieniądze.
Czy wspólna władza rodzicielska pozbawia preferencji w PIT?
Po 2022 r. statusu samotnego rodzica nie pozbawia wspólne sprawowanie władzy rodzicielskiej przez rozwodników.
Stan faktyczny:
Sprawa dotyczyła ojca. We wniosku o interpretację ze stycznia 2024 r. wyjaśnił, że jest osobą rozwiedzioną, samotną, ma dwóch małoletnich synów, którzy nie osiągają żadnych przychodów. Mężczyzna tłumaczył, że władza rodzicielska została przez sąd powierzona obojgu rodzicom z miejsca zamieszkania przy matce. On został zaś obciążony alimentami. Świadczenie wychowawcze, kiedyś tzw. 500+ (dziś 800+) pobiera wyłącznie matka. Podatnik podkreślił, że nie mieszka z byłą żoną. Każde z rodziców sprawuje opiekę nad synami odrębnie, w swoim miejscu zamieszkania, bez udziału drugiego. Podatnik chciał potwierdzenia, że przysługuje mu prawo do preferencyjnego rozliczania się z PIT za 2023 r. i lata następne jako osobie samodzielnie wychowującej dzieci. Fiskus odmówił. Wskazał na zmiany przepisów o PIT wprowadzone nowelizacjami z 29 października 2021 r. oraz 9 czerwca 2022 r. Przywołał m.in. art. 6 ust. 4f ustawy o PIT. Zgodnie z nim preferencja nie ma zastosowania do osoby, która wychowuje wspólnie z drugim rodzicem albo opiekunem prawnym co najmniej jedno dziecko, w tym, gdy jest ono pod opieką naprzemienną, w związku z którą obydwojgu rodzicom zostało ustalone świadczenie wychowawcze. Urzędnicy zauważyli, że wychowywaniem dzieci zajmuje się i podatnik i była żona. A to oznacza, że nie może rozliczyć się w preferencyjny sposób.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Szczecinie uznał, że wykładnia art. 6 ust. 4c ustawy o PIT nie pozwala na ograniczenie statusu samotnego rodzica wyłącznie do wychowujących dzieci bez wsparcia drugiego z rodziców. Dlatego, jeśli rozwiedziony rodzic nie wykonuje w tym samym czasie i miejscu czynności przy współudziale drugiego, czynności składających się na proces wychowawczych, to nieuprawnione jest twierdzenie, że robi to wspólnie z drugim rodzicem. Jak podkreślił WSA, o wspólnym, tj. będącym przeciwieństwem samotnego, wychowaniu dzieci, nie świadczy fakt powierzenia władzy rodzicielskiej obojgu małżonkom. I nieuprawniona jest taka wykładnia, która wyklucza spod jego działania jednego z rozwiedzionych rodziców. Sąd uznał, że rozwiedziony rodzic samotnie wychowujący dziecko czy dzieci jest uprawniony do ulgi, jeśli spełnia pozostałe warunki. A te nie były podważane. Co istotne, sąd dokonał nie tylko gruntownej analizy zmian w przepisach, jakie ustawodawca wprowadził nowelizacjami z 2021 r. i 2022 r. Uznał także, że wcześniejsze korzystne orzecznictwo dotyczące statusu osoby samotnie wychowującej dzieci zachowuje aktualność w odniesieniu do regulacji, które weszły w życie 1 lipca 2022 r. z mocą od 1 stycznia 2022 r.
Sygnatura akt: I SA/Sz 217/24
Powiązany artykuł
Doraźna opieka jednego rodzica nie oznacza, że drugi nie jest osobą samotnie wychowującą dziecko.
Kto odprowadza zaliczki na PIT od dzieła i zlecenia w samorządzie?
Płatnikiem PIT od umów cywilnoprawnych jest zawierająca je jednostka budżetowa samorządu, a nie sama gmina.
Stan faktyczny:
Spór w sprawie dotyczył tego, kto jest płatnikiem PIT. A chodziło o miejski ośrodek pomocy społecznej (MOPS), który wystąpił o interpretację podatkową. We wniosku wyjaśnił, że jest jednostką budżetową gminy nieposiadającą osobowości prawnej. Przypomniał, że gmina może je tworzyć w celu realizacji swoich zadań. Zgodnie ze statutem MOPS czas pracy, zakres i zasady działania poszczególnych komórek organizacyjnych określa regulamin pracy nadany przez dyrektora. To on zarządza jednostką jednoosobowo na podstawie pełnomocnictwa udzielonego przez prezydenta miasta. Podkreślono, że dyrektor reprezentuje ośrodek na zewnątrz, składa oświadczenia woli w zakresie wynikającym z pełnomocnictwa. MOPS tłumaczył też, że posiada własny NIP. Jest on wykorzystywany m.in. przy rozliczaniu zaliczek na PIT od wynagrodzeń osób, z którymi dyrektor w imieniu i na rzecz gminy podpisał umowy cywilnoprawne, głównie zlecenia albo o dzieło. Z wniosku wynikało, że stroną umowy każdorazowo jest gmina, ale podpisuje je dyrektor, który działa na podstawie udzielonego mu pełnomocnictwa. MOPS uważał, że dokonując wypłat z umów cywilnoprawnych jest płatnikiem zaliczek na PIT. Do innych wniosków doszedł fiskus. Tłumaczył, że skoro dla umów zawieranych przez dyrektora MOPS stroną każdorazowo jest gmina, to płatnikiem też jest ona, a nie jednostka budżetowa. Fiskus zauważył, że jednostki budżetowe nie mają osobowości prawnej. Są jedynie urzędniczym aparatem pomocniczym. Nie mogą zawierać umów cywilnoprawnych z podmiotami zewnętrznymi.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) we Wrocławiu zgodził się z fiskusem, że płatnikiem w spornej sprawie jest gmina. Nie może tego zmienić chęć usprawnienia pracy. I choć pewne techniczne działania mogą być cedowane przez płatnika na inne podmioty, to określone ustawowo obowiązki wynikające z przepisów prawa podatkowego już nie. Inaczej na sprawę spojrzał Naczelny Sąd Administracyjny (NSA). Uchylił zaskarżony wyrok i interpretację, bo jego zdaniem płatnikiem jest MOPS, a nie gmina. NSA zauważył, że zgodnie z art. 41 ustawy o PIT płatnikiem są osoby prawne i ich jednostki organizacyjne, w tym niemające osobowości prawnej. I są to m.in. jednostki budżetowe zarówno Skarbu Państwa, jak i samorządu. Ponadto w świetle art. 13 pkt 8 ustawy o PIT przychody z umów o dzieło i zlecenia mogą pochodzić m.in. od jednostek osób prawnych.
Sygnatura akt: II FSK 1468/21
Powiązany artykuł
Styczniowe wypłaty mogą być wyższe, jeśli zawnioskujemy o pomniejszenie zaliczki na podatek.
Czy zakup lokalu niemieszkalnego daje prawo do zwolnienia w PIT?
Zakup lokalu, w którym co prawa da się mieszkać, ale formalnie jest niemieszkalny, nie uprawnia do zwolnienia mieszkaniowego w PIT.
Stan faktyczny:
Sprawa dotyczyła podatnika, który postanowił zabezpieczyć swoje potrzeby mieszkaniowe przez połączenie dwóch lokali. We wniosku o interpretację wyjaśnił, że przed upływem pięciu lat sprzedał dom za 300 tys. zł. Kilka miesięcy później wynajął od firmy lokal w budynku mieszkalnym jako biuro. Formalnie był to prawie 60-metrowy lokal niemieszkalny, ale faktycznie miał wszystkie właściwości mieszkania. Potem pojawiła się możliwość jego zakupu. I tak podatnik w lipcu 2019 r. kupił go ze środków ze sprzedaży domu. Miesiąc wcześniej na kredyt kupił też mieszkanie w tym samym bloku zlokalizowane piętro wyżej. Wyjaśnił, że obie transakcje miały na celu utworzenie jednej powierzchni mieszkalnej. Mężczyzna uważał, że pieniądze na zakup lokalu niemieszkalnego, który zgodnie z księgą wieczystą składa się z dwóch pokoi, kuchni, werandy, łazienki, to wydatki na cele mieszkaniowe z ulgą w PIT. Fiskus takiej możliwości nie widział. Zauważył, że nabyty przez podatnika lokal nie jest mieszkalny. A w ocenie urzędników dla zwolnienia nie ma znaczenia zamiar, z jakim został nabyty. Podatnik musi nabyć lokal mieszkalny, a nie faktycznie służący czy nadający się do zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Łodzi orzekł na korzyść podatnika. Sąd zauważył, że ustawa podatkowa choć odwołuje się do pojęcia lokalu mieszkalnego, to go nie definiuje. Definicję zawiera ustawa o własności lokali, zgodnie z którą samodzielnym lokalem mieszkalnym jest wydzielona trwałymi ścianami, w obrębie budynku, izba lub zespół izb przeznaczonych na stały pobyt ludzi, które wraz z pomieszczeniami pomocniczymi służą zaspokajaniu ich potrzeb mieszkaniowych. A WSA nie miał żadnych wątpliwości, że sporny lokal spełnia warunki „mieszkalne” w rozumieniu ustawy o własności lokali. Ostatecznie do zupełnie innych wniosków doszedł jednak Naczelny Sąd Administracyjny (NSA). Zgodził się z fiskusem, że przepisy o spornej uldze trzeba interpretować ściśle. A WSA potraktował ją zbyt szeroko. NSA potwierdził co prawda, że ustawa podatkowa nie definiuje pojęcia lokal mieszkalny i należy wziąć pod uwagę przepisy dotyczące własności lokali. Niemniej w ocenie sądu trzeba je traktować kompleksowo, także z uwzględnieniem przepisów wykonawczych. A z nich wynika, że wymogi dla lokalu mieszkalnego są inne i nie są uzależnione od woli podatnika. Są regulowane odpowiednimi przepisami. Samo oświadczenie podatnika, że zamierza z lokalu niemieszkalnego i mieszkalnego stworzyć jedno mieszkanie, jest niewystarczające do skorzystania z ulgi. Dlatego zakup lokalu, który formalnie jest niemieszkalny, prawa do ulgi nie daje.
Sygnatura akt: II FSK 1478/21
Powiązany artykuł
Sprzedawca mieszkania nie zapłaci PIT od dochodu, jeśli przeznaczy pieniądze na wykup wspólnego lokalu od eksmałżonka.
Kiedy fiskus może wykreślić firmę z rejestru VAT?
Z przepisów nie wynika, że warunkiem wykreślenia podatnika z rejestru VAT jest uprzednia blokada konta przez samą skarbówkę. Nie można go jednak stosować bezrefleksyjnie.
Stan faktyczny:
Sprawa dotyczyła spółki z o.o., a jej kłopoty zaczęły się w kwietniu 2023 r. To wtedy fiskus wykreślił ją z rejestru czynnych podatników VAT. Był to efekt prośby urzędników z innej placówki, którzy zwrócił się o rozważenie takiej możliwości. Okazało się, że już w połowie lutego 2023 r. zawiadomili oni prokuraturę o uzasadnionym podejrzeniu możliwości popełnienia przestępstw skarbowych poprzez działalność grupy przestępczej z wykorzystaniem spółki. Ponadto generalny inspektor informacji finansowej (GIIF), w związku z podejrzeniem wykorzystywania przez spółkę sektora bankowego do wyłudzeń skarbowych, dokonał blokad jej rachunków bankowych. Fiskus tłumaczył, że zebrane informacje wskazują na jej aktywność zmierzającą do wykorzystania działalności banków lub spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych (SKOK) do celów mających związek z wyłudzeniami skarbowymi. Zatem zgodnie z art. 96 ust. 9 pkt 5 ustawy o VAT ziściły się przesłanki wykreślenia firmy z urzędu z rejestru jako podatnika VAT bez konieczności zawiadamiania jej o tym. Spółka była przekonana, że fiskus się zagalopował. W skardze do sądu administracyjnego zarzuciła, że decyzja o wykreśleniu jej z rejestru podatników VAT nie została poprzedzona blokadą rachunku, którą zarządza szef Krajowej Administracji Skarbowej (KAS). Blokady GIIF mają bowiem inny zakres niż blokada STIR. W konsekwencji zastosowanie blokady GIIF nie może stanowić jedynego uzasadnienia do wykreślenia z rejestru podatników VAT.
Rozstrzygnięcie:
Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) we Wrocławiu okazał się iście salomonowy. Z jednej strony sąd uwzględnił bowiem skargę spółki i stwierdził bezskuteczność samego wykreślenia. Z drugiej co do samej możliwości wykreślenia z rejestru bez blokady STIR racji spółce jednak nie przyznał. Zdaniem WSA z art. 96 ust. 9 pkt 5 ustawy o VAT nie wynika, że warunkiem wykreślenia podatnika z rejestru VAT w tym trybie jest uprzednie dokonanie blokady rachunku bankowego przez szefa KAS lub inny właściwy organ administracji skarbowej. Niemniej sąd podkreślił, że orzekając o wykreśleniu, fiskus musi dysponować uzyskanym uprzednio materiałem dowodowym, z którego wynika zamiar wykorzystania działalności banków lub SKOK do wyłudzeń w rozumieniu art. 119zg pkt 9 ordynacji podatkowej. A w spornej sprawie przed podjęciem decyzji o wykreśleniu podatnika z rejestru VAT fiskus nie zadbał o zgromadzenie jakiegokolwiek materiału dowodowego. Działanie oparte na cudzej, niezweryfikowanej ocenie było arbitralne, dowolne i nie odpowiada on standardom prawa do dobrej administracji. Jak podkreślił sąd, w praktyce doszło bowiem do wyeliminowanie spółki z uczestnictwa w obrocie gospodarczym.
Sygnatura akt: I SA/Wr 449/23
Powiązany artykuł
Fiskus nie może uznać, że złożony plik JPK_VAT nie wywołuje skutków z uwagi na brak statusu czynnego podatnika VAT. W takim przypadku nie ma podstawy prawnej do zawiadomienia o odmowie prawa do zwrotu podatku.
Czy orzekający sędzia-senior ma prawo do ulgi w PIT?
Sędzia, który pomimo osiągnięcia wieku emerytalnego nadal orzeka, nie może skorzystać z tzw. ulgi dla seniora.
Stan faktyczny:
Spór był pokłosiem wniosku o interpretację podatkową. O jej wydanie wystąpiła sędzia sądu okręgowego. Wyjaśniła, że orzeka od ponad 42 lat, a zatrudnienie trwa nieprzerwanie od blisko 45 lat. Kobieta tłumaczyła, że ma 68 lat i przed 2022 r. osiągnęła wiek emerytalny. Nadal jest jednak aktywna zawodowo. Nie pobiera przy tym żadnego świadczenia emerytalnego. Nie występowała również o uposażenie dla sędziego w stanie spoczynku, choć spełnia do niego warunki stażowe i wiekowe. Nieprzerwanie pracuje w zawodzie, a kariera ta skończy się wraz z ukończeniem 70. roku życia, tj. w styczniu 2025 r. Sędzia wskazała, że otrzymuje wynagrodzenie za pracę, od którego zgodnie z art. 91 § 9 ustawy prawo o ustroju sądów powszechnych nie są odprowadzane składki na ubezpieczenie społeczne. Jej roczne przychody przekraczają 85 528 zł. Chciała się upewnić, czy sędzia wykonujący pracę po osiągnięciu wieku emerytalnego i niepobierający żadnego świadczenia emerytalnego ma prawo do tzw. ulgi dla seniora z art. 21 ust 1 pkt 154 ustawy o PIT. Fiskus uznał, że sędzia sądu okręgowego, która nadal pracuje i otrzymuje wynagrodzenie ze stosunku służbowego, nie może skorzystać z „ulgi dla pracującego seniora”. Nie spełnia bowiem podstawowego kryterium, tj. podlegania od tych przychodów ubezpieczeniom społecznym w rozumieniu ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych.
Rozstrzygnięcie:
Najpierw rację przyznał mu Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Poznaniu. Ostatecznie stanowisko niekorzystne dla pracujących sędziów seniorów potwierdził Naczelny Sąd Administracyjny (NSA). Przypomniał, że zwolnienie wynagrodzeń sędziowskich z obowiązku opłacania składek na ubezpieczenia społeczne miało służyć realizacji konstytucji. Odwołał się też do orzecznictwa Sądu Najwyższego (SN). Ten w jednej ze swoich uchwał wskazał, że wyłączenie sędziów z systemu powszechnego ubezpieczenia społecznego nie ma charakteru podmiotowego (II UZP 1/04). W konsekwencji sędzia nie jest wyłączony z ubezpieczenia od działalności zarobkowej objętej systemem ubezpieczeń społecznych wykonywanej poza służbą sędziowską. NSA podkreślił, że wynagrodzenie sędziowskie z tytułu służby nie jest w ogóle obciążone składkami, nie są one obliczane, potrącane, rozliczane ani opłacane. Argumentacji tej nie zmieniają przypadki posiadania tytułu do objęcia ubezpieczeniami np. w związku ze stosunkiem pracy czy umową cywilną. Sędziowie są bowiem objęci systemem zaopatrzenia z tytułu pełnienia urzędu – funkcji, a zawierając np. umowę o pracę, wchodzą w inną rolę społeczną.
Sygnatura akt: II FSK 445/24
Powiązany artykuł
Menedżer po 65. roku życia zapłaci PIT od pensji, nawet jeśli nie pobiera emerytury. Podobnie sędzia.
Czy wytworzenie produktu według wytycznych kontrahenta daje ulgę B+R?
Firma, która wykorzystuje swoje dotychczasowe zasoby i umiejętności, żeby na zlecenie kontrahenta wytworzyć nietypowy produkt dostosowany do jego indywidualnych potrzeb, nie ma prawa do ulgi B+R.
Stan faktyczny:
Sprawa zaczęła się od korekty CIT-8 za 2021 r. i wniosku o ponad 200 tys. zł nadpłaty. Fabryka wyjaśniła, że jest to efekt uwzględnienia w rozliczeniu pierwotnie nierozliczonych kosztów związanych z działalnością (B+R). Fiskus poprosił o wyjaśnienia potwierdzające zasadność skorzystania z ulgi. Spółka je przedstawiła, ale pieniędzy się nie doczekała. Urzędnicy uznali, że projekty, tj. realizacja narzędzi ślusarskich, dopasowanych pod indywidualne potrzeby kontrahenta, stanowiły zwykłą działalność projektowo-konstrukcyjną. W konsekwencji wydatki na 1,2 mln zł nie stanowią kosztów kwalifikowanych podlegających odliczeniu z art. 18d ust. 1 ustawy o CIT. Fabryka upierała się przy swoim, ale nic nie wskórała.
Rozstrzygnięcie:
Najpierw jej skargę oddalił Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Łodzi. Uznał, że prace wykonane przy realizacji projektów nie stanowią opracowania zupełnie nieznanych spółce produktów czy usług. Sąd zauważył, że rozwiązania zastosowane w projektach są znane na rynku. Ich unikatowy charakter wynika jedynie z faktu, iż zostały przystosowane pod indywidualne zlecenie klienta. Podobnie sprawę ocenił Naczelny Sąd Administracyjny (NSA). Podkreślił, że w spornym przypadku przy każdym z projektów przyczyną działań nie była chęć spółki do zdobycia nowej wiedzy czy rozwiązań. Chodzi o konkretne zlecenie na produkt o wskazanych przez kontrahenta parametrach. Spółka wytwarza produkt trochę inny niż dostępne, ale wykorzystuje do tego dotychczasowy park maszynowy, zasoby i posiadaną już wiedzę. Zdaniem NSA w sprawie można mówić o pewnej innowacji, ale nie każda jest pracą badawczo-rozwojową. Ponadto w momencie przyjmowania zamówienia firma musiała wiedzieć, że mu sprosta. Tymczasem prace B+R cechuje pewna nieprzewidywalność wyniku, powinny być one też zaplanowane.
Sygnatura akt: II FSK 1360/21
Powiązany artykuł
Spółki korzystające z ulgi na badania i rozwój odliczą nie tylko wydatki na ekspertyzy jednostek naukowych, ale również opinie i analizy sporządzone przez inne podmioty. Tak wynika z ustawy deregulacyjnej.
Czy odszkodowanie za zakaz konkurencji podlega VAT?
Odszkodowanie za przestrzeganie zakazu konkurencji wypłacone po zakończeniu umowy zarządzającemu, który nie był podatnikiem VAT, nie podlega opodatkowaniu.
Stan faktyczny:
Spór zaczął się od wniosku o interpretację. Wystąpiła o nią jednoosobowa spółka Skarbu Państwa powołana do prowadzenia likwidacji kopalń. A jej wątpliwości dotyczyły głównie tego, czy odprawa w wysokości trzykrotności wynagrodzenia oraz odszkodowanie z tytułu powstrzymania się od prowadzenia działalności konkurencyjnej, wypłacone na rzecz byłych zarządzających, podlegają opodatkowaniu VAT? Sama była przekonana, że nie. Fiskus potwierdził jej stanowisko, ale tylko w kwestii odprawy. Jeśli chodzi o odszkodowanie z tytułu przestrzegania zakazu konkurencji, zdaniem urzędników podlega ono opodatkowaniu VAT. Jest to bowiem wynagrodzenie za świadczenie usług, które powinno być udokumentowane fakturą. Spółka upierała się przy swojej wykładni przepisów. Poszła do sądu i wygrała.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Gliwicach nie zgodził się z fiskusem, że odszkodowanie za zakaz konkurencji podlega opodatkowaniu VAT. Zdaniem WSA urzędnicy nie zauważyli, że w spornej sprawie zarządzający nie posiadają statusu podatnika VAT. Bo to, zgodnie z orzecznictwem, zależy od analizy kontraktu. A w tym przypadku działalności zarządzających nie można przypisać warunku samodzielności oraz ryzyka gospodarczego, które stanowią immanentną cechę działalności gospodarczej w VAT. Do podobnych wniosków doszedł też Naczelny Sąd Administracyjny (NSA). Zgodził się, że dla rozstrzygnięcia sprawy istotne znaczenie miały jej okoliczności. Przede wszystkim to, czego miał dotyczyć zakaz konkurencji i co było głównym jego powodem. WSA słusznie wiązał zakaz konkurencji z tym, co dany podmiot wcześniej pozyskiwał i co wykonywał w ramach relacji, która go łączyła ze spółką. Jak tłumaczył NSA, zakaz konkurencji był ściśle związany z wykonywaniem głównego świadczenia działalności. W tym zakresie ten zarządzający nie działał w charakterze podatnika VAT. I taki sam status posiadał już po ustaniu umowy, w czasie zakazu. NSA zgodził się więc, że podobnie jak przy odprawie również przy zakazie konkurencji nie mamy do czynienia ze świadczeniem usługi opodatkowanej.
Sygnatura akt: I FSK 1783/20
Powiązany artykuł
Jeśli poszkodowany przedsiębiorca otrzyma od ubezpieczyciela odszkodowanie za utracony w wyniku pożaru czy powodzi firmowy majątek, to kwota ta będzie dla niego przychodem z działalności gospodarczej.
Czy oszukana firma może też stracić preferencję w VAT?
Podatnik, który wyśle towar tylko na podstawie e-maila i telefonu, bez weryfikacji nowego kontrahenta, działa w złej wierze. W konsekwencji straci prawo do zerowej stawki VAT.
Stan faktyczny:
Kością niezgody w sprawie była interpretacja, a wystąpiła o nią spółka, która padła ofiarą oszusta. We wniosku wyjaśniła, że od ponad 25 lat działa na rynku produkcyjnym i współpracuje z wieloma kontrahentami, głównie z zagranicy. Jest zarejestrowana również na potrzeby transakcji wewnątrzwspólnotowych jako podatnik VAT UE. Firma wskazała, że w czerwcu 2019 r. – czyli przez brexitem – na jej adres e-mail wpłynęła prośba od osoby podającej się za przedstawiciela znanej brytyjskiej firmy. Dostał ofertę cenową, którą zaakceptował, przesyłając oficjalne zamówienie na kilka partii towaru. Podatniczka zaznaczyła, że w trakcie rozmów starała się pozyskać więcej wiadomości na temat zamawiającego. A żadna z ogólnodostępnych informacji, m.in. z VIES czy strony internetowej nie wzbudziła jej podejrzeń. Ponadto czynności sprawdzające nie odbiegały od stosowanych od ponad 20 lat. Pierwsza partia towarów została dostarczona do Wielkiej Brytanii pod wskazany adres. Odbiór został potwierdzony na dokumencie CMR i specyfikacji towarowej. Problem zaczął się, gdy mimo upływu terminu płatności na konto spółki nic nie wpłynęło. Okazało się, że padła ofiarą naciągacza. Firma uważała jednak, że ma prawo do zerowej stawki VAT dla wewnątrzwspólnotowych dostaw (WDT). Fiskus nie był tak wyrozumiały. Podkreślił, że zgodnie z orzecznictwem unijnym zastosowanie stawki z art. 42 ust. 1 ustawy o VAT możliwe jest wówczas, gdy podatnik dokonujący WDT pozostaje w dobrej wierze. Spółce nie można jej przypisać, więc dostawa podlega 23-proc. VAT. Spółka zaskarżyła interpretację.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Szczecinie uwzględnił skargę, bo uznał, że od podatnika nie można wymagać nieograniczonego poszukiwania dowodów na rzetelność kontrahenta. Tak liberalnie do problemu nie podszedł jednak Naczelny Sąd Administracyjny (NSA). Nie zgodził się z tezą, że spółka działała w dobrej wierze i z należytą starannością. Sąd nie kwestionował, że w świetle orzecznictwa unijnego podatnik dokonywający WDT ma prawo do zerowej stawki VAT, gdy pozostaje w dobrej wierze, że dokonywana przez niego czynność nie prowadzi do udziału w oszustwie. Ale to wymaga dołożenia przez podatnika należytej staranności w prowadzeniu spraw. Przy czym chodzi o winę i umyślną, i nieumyślną. Jak tłumaczył NSA, należyta staranność podatnika VAT w relacjach handlowych to stan świadomości i związana z tym powinność oraz możliwość przewidywania określonych zdarzeń. W spornej sprawie spółka nie zawarła pisemnej umowy na dostawy towaru. Swoje zaufanie do kontrahenta oparła tylko na kontakcie telefonicznymi i e-mailowym z niezweryfikowaną osobą, a wcześniej nie podejmowała współpracy z tym kontrahentem
Sygnatura akt: I FSK 1662/20
Powiązany artykuł
Podatnicy mogą liczyć na uproszczenia w zakresie momentu rozliczania korekt z tytułu wewnątrzwspólnotowej dostawy towarów.
Czy miejska spółka sportowa odliczy VAT od wydatków na juniorów?
Działalność drużyn juniorskich, która jest ściśle powiązana z działalnością drużyn seniorskich, podlega opodatkowaniu i daje prawo do odliczenia VAT.
Stan faktyczny:
Spór dotyczył interpretacji. O jej wydanie wystąpił klub sportowy działający w formie spółki akcyjnej, należącej w całości do miasta. Spółka wyjaśniła, że prowadzi zawodowe drużyny seniorskie piłki nożnej, hokeja na lodzie, koszykówki oraz piłkarskie drużyny juniorów. A chciała się upewnić, że jej aktywność juniorska to działalność w VAT, która daje prawo do odliczenia. Fiskus uznał, że nie. Stwierdził, że w tym zakresie spółka nie działa w charakterze podatnika VAT. Związek jej działalności gospodarczej z juniorami jest bowiem niepewny, zbyt odległy i mało uchwytny. Spółka zaskarżyła interpretację i wygrała.
Rozstrzygnięcie:
Najpierw rację przyznał jej Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Gliwicach. A ostatecznie wygraną przypieczętował Naczelny Sąd Administracyjny (NSA). Uznał, że w spornym przypadku działalność drużyn juniorskich ma charakter ściśle powiązany z funkcjonowaniem drużyn seniorskich i stanowi część ogólnej działalności sportowej prowadzonej przez spółkę. Ten związek ma istotne znaczenie, bo nie ulega wątpliwości, że aktywność drużyn seniorskich jest działalnością gospodarczą, z której obroty podlegają VAT. Te związki pomiędzy tymi dwoma zakresami działalności są na tyle silne, że nie można tej juniorskiej oddzielić od seniorskiej i uznać jej za niebędącą gospodarczą. Aktywność ta ma ogólne cechy działalności gospodarczej z art. 15 ustawy i VAT. Jak tłumaczył NSA jest to działalność ciągła, samodzielna, prowadzona w celu zysku i jest niezależna od rezultatu. Ponadto, jak podkreślił, jest prowadzona na podstawie umów cywilnoprawnych. To z nich są uzyskiwane przychody z działalności. W ocenie sądu to, że działalność ta jest dotowana, nie wyklucza uznania jej za podlegającą opodatkowaniu. Z utrwalonego orzecznictwa jasno bowiem wynika, że dotowanie nie wyklucza uznania danej działalności za opodatkowaną. Jak zauważył NSA, związek drużyn juniorskich i seniorskich jest bardzo silny, bo prowadzenie pierwszych jest warunkiem prowadzenia działalności w zakresie tych drugich. Drużyny seniorskie są przedłużeniem działalności juniorskich. Ma ona wpływ na jej wyniki, gdyż juniorzy po osiągnięciu odpowiedniego wieku zasilają seniorów. A dodatkowo może dochodzić do odpłatnego, opodatkowanego transferu zawodników do innych drużyn. NSA nie umknęło też to, że prowadząc działalność w zakresie szkolenia juniorów, samorząd bierze udział w ogólnym rynku. Zatem działalność ta wywiera określone skutki na rynek i może być konkurencyjna.
Sygnatura akt: I FSK 1784/20
Powiązany artykuł
Otrzymanie dotacji zakupowej na szkolenia dzieci i młodzieży, nie wyklucza prowadzenia w tym zakresie działalności gospodarczej z ustawy o podatku od towarów i usług.
Prawo pracy i ubezpieczeń
Czy chorego adwokata można pozbawić togi pod jego nieobecność?
Rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej pod nieobecność obwinionego adwokata, mimo przedstawienia zaświadczenia lekarskiego, narusza prawo do obrony.
Stan faktyczny:
Sprawa dotyczyła adwokata, który miał dyscyplinarkę. Wyższy Sąd Dyscyplinarny podtrzymał orzeczoną wobec mecenasa karę zawieszenia prawa do wykonywania zawodu na rok. Powodem miało być niespłacenie przez adwokata długu w wysokości prawie 50 tys. zł. To zaś naruszało godność zawodu adwokata i zaufanie do niego. Odwołanie rozpatrzono bez udziału obwinionego, który był chory, co potwierdzało orzeczenie lekarskie. Sędziowie dyscyplinarni dopatrzyli się w nim jednak adnotacji, że obwiniony „może chodzić”, i uznali nieobecność za nieusprawiedliwioną. Adwokat nie zgadzał się z tym rozstrzygnięciem. W kasacji zarzucił, że jego prawo do obrony zostało naruszone. W jego ocenie z obowiązującej wówczas tzw. ustawa „covidowa” jasno wynikało, że zaświadczenie lekarskie jest wiążące dla sądu. A także, że nie musi ono zastrzegać braku możliwości chodzenia. Sam ten fakt nie oznacza bowiem, że obwiniony może stawić się na sprawie, zwłaszcza że musiałby przebyć w tym celu 400 km. Ponadto adwokat wskazał, że sąd II instancji nie rozpatrzył podnoszonych przez niego w odwołaniu zarzutów. A te dotyczyły naruszenia prawa do obrony przez brak wskazania momentu zakończenia czynu polegającego na zaniechaniu. To uniemożliwiło mu skuteczne podniesienie zarzutu przedawnienia, które zresztą nastąpiło, bo dług pochodził z 2017 r.. Dopiero sąd II instancji określił datę zakończenia czynu na 2022 r. Obwiniony nie zgodził się też ze stwierdzeniem, że lekceważył pokrzywdzonego. Wskazywał, że w postępowaniu komorniczym nie skarżył żadnych czynności, a wierzytelność została w całości zaspokojona ze sprzedaży nieruchomości. Nie mógł spłacić jej wcześniej, gdyż miał też innych wierzycieli i naraziłby się na zarzut faworyzowania jednego z nich. Adwokat wykazał skruchę i podniósł, że kara jest zbyt wysoka, gdyż oznaczałaby pozbawienie go środków do życia.
Rozstrzygnięcie:
Izba Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego (SN) uwzględniła jego kasację. Sądu przekazał sprawę do ponownego rozpoznania, wskazując, iż doszło do naruszenia prawa do obrony. W ocenie SN choć formalnie ono przysługiwało, to pozbawiono adwokata realnej możliwości udziału w postępowaniu. A co za tym idzie, podniesienia swoich argumentów w postępowaniu odwoławczym. Ich waga jest na tyle duża, że mogłyby mieć wpływ na rozstrzygnięcie sprawy.
Sygnatura akt: II ZK 21/24
Powiązany artykuł
Nie każde orzeczenie sądu wydawane w składzie z tzw. neo-sędziami, jest orzeczeniem nieistniejącym – wynika z wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Ile czasu na odwołanie do sądu pracy mają kobiety w ciąży?
Pracownica, która dowiedziała się o ciąży po zakończeniu stosunku pracy, musi mieć rozsądny czas na odwołanie się do sądu od wypowiedzenia umowy o pracę.
Stan faktyczny:
Sprawa dotyczyła niemieckiego pracodawcy, który wypowiedział jednej z pracownic umowę o pracę. Na tamten moment kobieta nie wiedziała, że jest w ciąży. Dowiedziała się o tym dopiero po ponad dwóch tygodniach od zakończenia stosunku pracy. Poinformowała o tym byłego pracodawcę. Dopiero po miesiącu od poinformowania byłego pracodawcy odwołała się do sądu pracy ze względu na zakaz zwalniania kobiet w ciąży. Zgodnie z prawem niemieckim pracownica, która wiedziała o ciąży w momencie wypowiedzenia, ma trzy tygodnie na odwołanie się do sądu pracy. Pracownica, która o ciąży nie wiedziała, ma zaś na to dwa tygodnie od momentu dowiedzenia się o ciąży. Do pozwu musi w takim przypadku dołączyć wniosek o dopuszczenie powództwa po terminie. W tej sprawie pracownicy upłynął już termin na wniesienie odwołania. Sąd niemiecki powziął jednak wątpliwość, czy taka regulacja nie utrudnia prawnej ochrony pracy kobiet w ciąży i wystąpił z pytaniem prejudycjalnym.
Rozstrzygnięcie:
Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) orzekł, że dwutygodniowy termin na wniesienie odwołania po dowiedzeniu się o ciąży jest zbyt krótki. Podkreślił, że początkowy okres ciąży jest trudnym czasem w życiu kobiety – musi się ona wtedy skupić na wielu sprawach i niekoniecznie może mieć czas na pospieszne wnoszenie odwołania do sądu. Trybunał wskazał, że nie ma również żadnego uzasadnienia dla różnicowania sytuacji pracownicy, która wie o ciąży w momencie wręczenia jej wypowiedzenia, od pracownicy, która o takiej ciąży na tamten moment nie wie. Ponadto Trybunał stwierdził, że pewność prawa nie może być jedyną przesłanką, którą będą brać pod uwagę państwa członkowskie przy określaniu terminów na wniesienie przez pracowników środków odwoławczych do sądów pracy. Państwa członkowskie powinny brać pod uwagę również wagę konsekwencji, jakie mogą dotknąć strony po orzeczeniu sądu.
Sygnatura akt: C-284/23
Powiązany artykuł
Sąd Najwyższy rozstrzygnie, czy ciężarna może korzystać z bezwzględnej ochrony przed zwolnieniem także wtedy, gdy poinformuje o niej pracodawcę z dużym opóźnieniem.
Czy zgromadzenie związku międzygminnego może określić warunki płacowe?
Zgromadzenie związku międzygminnego jest uprawnione do określenia warunków płacowych członków zarządu, w tym także ich wynagrodzenia.
Stan faktyczny:
Kością niezgody w sprawie była uchwała Zgromadzenia Związku Międzygminnego dotycząca określenia warunków płacowych członków zarządu innych niż jego przewodniczący. Wojewoda uznał, że narusza ona prawo i ją zaskarżył. Konkretnie w oparciu o ustawę z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych oraz postanowienia statutu związku międzygminnego. Wojewoda zauważył, że przewodniczący zarządu związku i pozostali członkowie zarządu są zatrudniani w związkach jednostek samorządu terytorialnego na podstawie wyboru – jako pracownicy samorządowi, jeżeli statut związku tak stanowi. Sam fakt wyboru na określone stanowisko nie przesądza jeszcze o tym, że dana funkcja będzie wykonywana w ramach stosunku pracy. Warunkiem koniecznym dla zatrudnienia przewodniczącego i członków zarządu, a w konsekwencji ustalenia im wynagrodzenia, jest przyjęcie w statucie związku, że z wyboru wynika obowiązek wykonywania przez te osoby pracy w charakterze pracowników. Zdaniem wojewody, jeżeli statut nie zawiera regulacji w tym zakresie, członkowie zarządu pełnią swoje funkcje pozaetatowo, a w konsekwencji nie przysługuje im wynagrodzenie z tego tytułu.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Opolu oddalił skargę. Przypomniał, że zgodnie z art. 69 ust. 1–3 ustawy o samorządzie gminnym organem stanowiącym i kontrolnym związku międzygminnego jest zgromadzenie. W zakresie zadań zleconych związkowi zgromadzenie wykonuje kompetencje przysługujące radzie gminy. Do zgromadzenia związku stosuje się odpowiednio przepisy dotyczące rady gminy. Przewodniczący zarządu jest pracownikiem związku zatrudnianym na podstawie wyboru, przy czym wymiar jego zatrudnienia oraz wynagrodzenie określa zgromadzenie związku. Niemniej jak tłumaczył WSA inaczej przedstawia się sytuacja prawna pozostałych dwóch członków zarządu, ponieważ nie łączy ich ze związkiem stosunek pracy i nie jest dopuszczalne nawiązanie takiego stosunku, chyba że nastąpiłaby zmiana statutu. Oni realizują obowiązki w ramach kolegialnego organu wykonawczego związku. Zdaniem sądu, pomiędzy członkami zarządu a związkiem istnieje stosunek publicznoprawny powstały wskutek wyboru dokonanego przez zgromadzenie. Wszyscy członkowie zarządu są zobowiązani do wykonywania zadań określonych statutem, ale tylko przewodniczącemu zarządu przysługuje z tego powodu status pracownika związku. Zgromadzenie jest uprawnione do określenia warunków płacowych członków zarządu, a w tym także ich wynagrodzenia. W ocenie sądu stosunek prawny, który łączy członka zarządu ze związkiem, uprawnia go do otrzymywania wynagrodzenia, ale tylko pod warunkiem, że uprawnienie to będzie zagwarantowane odpowiednią uchwałą zgromadzenia. A taka uchwała została podjęta.
Sygnatura akt: II SA/Op 348/23
Powiązany artykuł
W rozpatrywanym przypadku, będącym przedmiotem niniejszego opracowania, będziemy mieli do czynienia ze zmianą warunków dla pracownika, jest to bowiem tzw. wypowiedzenie zmieniające, które może złożyć tylko i wyłącznie pracodawca. Zatrudniony może, w przypadku takiej woli, jedynie sugerować wprowadzenie dla niego korzystnych zmian do umowy. Nie ma jednak możliwości złożenia pracodawcy takiego wypowiedzenia.
Czy nauczyciel może zostać dyrektorem szkoły wbrew swojej woli?
Powierzenie nauczycielowi pełnienia obowiązków dyrektora szkoły nie może mieć miejsca bez jego zgody czy wręcz pomimo wyraźnego sprzeciwu.
Stan faktyczny:
Spór zaczął się od zarządzenia burmistrza o czasowym powierzeniu pełnienia obowiązków dyrektora szkoły podstawowej. To rozwiązanie miało obowiązywać nie dłużej niż dziesięć miesięcy. Burmistrz tłumaczył, że w placówce nie ma stanowiska wicedyrektora. W związku z tym zaszła konieczność powierzenia pełnienia obowiązków dyrektora jednemu z nauczycieli. Nauczycielka, która miała je pełnić, oświadczyła jednak na piśmie, że nie przyjmuje i rezygnuje z powierzonej jej funkcji. Niezrażony tym burmistrz upierał się przy swoim. Stwierdził, że pełnienie powierzonych obowiązków nie jest uzależnione od zgody danej osoby i nie może ona od nich skutecznie uchylić. Złożone oświadczenie o rezygnacji należy więc traktować jako bezskuteczne. Kobieta obstawała przy swoim, zaskarżyła zarządzenie burmistrza i wygrała.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Warszawie przypomniał, że zgodnie z prawem oświatowym do powierzenia stanowiska dyrektora szkoły co do zasady konieczne jest przeprowadzenie konkursu. Ustawodawca przewidział też powierzenie stanowiska dyrektora szkoły, gdy nikt nie przystąpił do konkursu albo nie wyłonił on kandydata. Jest to możliwe w porozumieniu z organem sprawującym nadzór pedagogiczny, po zasięgnięciu opinii rady szkoły lub placówki i rady pedagogicznej. Do czasu zaś obsadzenia stanowiska dyrektora szkoły w powyższy sposób, możliwe jest powierzenie pełnienia obowiązków dyrektora szkoły wicedyrektorowi lub nauczycielowi tej szkoły. WSA zgodził się jednak, że powierzenie pełnienia obowiązków dyrektora szkoły nauczycielowi nie mogło mieć miejsca bez jego zgody, czy wręcz przy wyraźnym sprzeciwie. Sądowi nie umknęło, że w świetle orzecznictwa zgoda wicedyrektora szkoły na powierzenie funkcji dyrektora zasadniczo nie jest potrzebna. Jednak jego zdaniem tej argumentacji nie można przenosić na nauczyciela. Zakres jego obowiązków jest bowiem zdecydowanie inny niż wicedyrektora i nie obejmuje „zastępowania” dyrektora szkoły. Jak zauważył sąd art. 63 ust. 13 prawa oświatowego dotyczy dwóch „rodzajowo odmiennych stanów faktycznych”. Jeden - powierzenia pełnienia obowiązków dyrektora szkoły wicedyrektorowi, a drugi - nauczycielowi przy braku stanowiska wicedyrektora. I choć wprost nie ma w nim mowy o konieczności uzyskania zgody na powierzenie pełnienia obowiązków dyrektora, to jego stosowanie nie może prowadzić do naruszenia prawa, w szczególności art. 11 kodeksu pracy. Przepis ten rozciąga wymóg zgodnego oświadczenia woli pracodawcy i pracownika także na „ustalenie warunków pracy i płacy”. W ocenie WSA powierzenie pełnienia obowiązków dyrektora szkoły jej nauczycielowi bez jego zgody, wobec zmiany warunków pracy, narusza art. 11 kodeksu pracy. A także art. 65 ust. 1 konstytucji mówiący o wolności wyboru i wykonywania zawodu oraz wyboru miejsca pracy.
Sygnatura akt: VII SA/Wa 2364/23
Powiązany artykuł
Ministerstwo Edukacji Narodowej rozpoczęło pracę nad nowymi zasadami obsadzania stanowisk dyrektorskich w szkołach. Proponowane zmiany wzbudzają mieszane uczucia.
Czy emeryt może korzystać z zfśs u byłego pracodawcy?
W określonych okolicznościach możliwe jest korzystanie przez emeryta ze świadczeń funduszowych u więcej niż jednego byłego pracodawcy.
Stan faktyczny:
Sprawa dotyczyła byłej nauczycielki szkoły podstawowej, która przeszła na emeryturę, a następnie – już jako emerytka pobierająca świadczenie – nawiązała stosunek pracy na stanowisku wizytatora w kuratorium oświaty. W tym okresie korzystała ze świadczeń z funduszu socjalnego swojego poprzedniego pracodawcy jako emerytka. Po przepracowaniu kilku lat przerwała pracę w kuratorium i przeszła na utrzymanie wyłącznie z przysługującej jej emerytury. Wówczas szkoła podstawowa zauważyła, że nauczycielka nabyła status uprawnionego do świadczeń z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych (zfśs), emeryta u swojego ostatniego pracodawcy. A skoro tak to utraciła go u swojego poprzedniego byłego pracodawcy – w szkole podstawowej. Szkoła była bowiem przekonana, że nie można być uprawnionym do świadczeń socjalnych u więcej niż jednego pracodawcy. Co więcej w jej ocenie zasadę tę należy rozciągać również na emerytów, gdyż nie mogą oni być traktowani korzystniej niż inni pracownicy. Sprawa nie okazała się jednak tak oczywista. A powstały w niej spór, czy emerytce, która podjęła zatrudnienie u innego pracodawcy, przysługuje wciąż prawo do korzystania z zfśs poprzedniego pracodawcy, musiał zostać rozstrzygnięty aż uchwałą.
Rozstrzygnięcie:
Podejmując ją Sąd Najwyższy (SN) potwierdził, że w określonych okolicznościach będzie możliwe korzystanie przez emeryta ze świadczeń funduszowych u więcej niż jednego byłego pracodawcy. W jego ocenie osoba, która uprzednio przeszła na emeryturę i podjęła zatrudnienie u innego pracodawcy, gdzie otrzymuje wynagrodzenie w wysokości nie powodującej zawieszenia wypłaty świadczenia, jest „emerytem – byłym pracownikiem” w rozumieniu art. 2 pkt 5 ustawy z 4 marca 1994 r. o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych.
Sygnatura akt: III PZP 3/23
Powiązany artykuł
Trwają wypłaty czternastej emerytury. Wielu seniorów dostało już dodatkowe świadczenie. Niektórzy jednak będą musieli je zwrócić. Jak informuje ZUS, część seniorów mogła otrzymać "czternastkę" nie mając do tego uprawnień.
Na jakich zasadach można zatrudnić członka zarządu?
Ocena, czy z członkiem zarządu spółki została zawarta umowa o pracę, zależy od okoliczności konkretnej sprawy oraz od celu, do którego zmierzały strony.
Stan faktyczny:
Sprawa dotyczyła odwołania od decyzji organu rentowego, stwierdzającej, że członek zarządu nie podlega obowiązkowemu ubezpieczeniu emerytalnemu, rentowemu, chorobowemu i wypadkowemu. Spółka nie zgadzała się z takim rozstrzygnięciem. Ale nie udało jej się przekonać ani sądu okręgowego, ani apelacyjnego, które zanegowały tytuł ubezpieczenia społecznego. Sąd apelacyjny nie miał bowiem wątpliwości, że w spornym przypadku nie wystąpiły elementy świadczenia pracy z art. 22 §1 kodeksu pracy, takie jak: podporządkowanie, zobowiązanie się do wykonywania określonego rodzaju pracy w miejscu i czasie wskazanym przez pracodawcę.
Rozstrzygnięcie:
Sąd Najwyższy (SN) odmówił przyjęcia skargi kasacyjnej. Co prawa w postanowieniu nie kwestionował, że zatrudnianie wspólników dwuosobowej spółki z o.o., w tym także na stanowiskach zarządczych jest dozwolone. Jednak jest to możliwe pod określonymi warunkami. Podstawowy to to, że stosunek pracy musi być rzeczywiście realizowany. Dodatkowo wspólnik wykonujący czynności na rzecz spółki powinien być poddany ekonomicznej zależności od swojego pracodawcy. Wymagany jest także formalny nadzór zgromadzenia wspólników, na którym udziały własnościowe nie dają owemu „zatrudnionemu” statusu wspólnika dominującego, który mógłby samodzielnie decydować w sprawach istotnych dla spółki. SN wyraźnie podkreślił, że jeśli status pracownika zostaje zdominowany przez właścicielski status wspólnika spółki z o.o. nie może być mowy o zatrudnieniu go w ramach stosunku pracy. Pozostaje on bowiem w pracowniczej relacji podporządkowania wobec samego siebie. Jak tłumaczył sąd ocena, czy z członkiem zarządu spółki została zawarta umowa o pracę przez dopuszczenie do jej wykonywania, zależy od okoliczności konkretnej sprawy. A przede wszystkim od celów, do jakich zmierzały strony tj. czy nawiązanie stosunku pracy w ten sposób nie miało na celu obejścia prawa oraz od zachowania elementów konstrukcyjnych stosunku pracy. Z utrwalonego orzecznictwa wynika zaś jasno, że o zakwalifikowaniu zatrudnienia jako czynności pracowniczych nie rozstrzygają przepisy prawa handlowego, lecz przepisy charakteryzujące stosunek pracy. W celu przyjęcia istnienia stosunku pracy należy wskazać na istnienie elementów kreujących ten właśnie stosunek i jednocześnie wyróżniających go od innych stosunków prawnych. A na pewno cechą taką jest pracownicze podporządkowanie pracownika pracodawcy.
Sygnatura akt: I USK 162/22
Powiązany artykuł
W spółce z o.o., która ma dwóch wspólników, zatrudnienie kolejnego wspólnika jest dopuszczalne. Jednak będzie mogło zostać uznane za pełnoprawny stosunek pracy tylko, gdy pracownik zostanie ekonomicznie uzależniony od spółki oraz zostanie poddany nadzorowi zgromadzenia wspólników. Warunki te są spełnione, gdy wspólnik na zgromadzeniu wspólników nie jest wspólnikiem dominującym i nie może samodzielnie decydować w sprawach istotnych dla spółki. Wspólnik nie może pozostawać w pracowniczej relacji podporządkowania wobec samego siebie.
Kiedy należy się dodatek za nadgodziny przy części etatu?
Pracownik zatrudniony na niepełny etat nie może otrzymywać dodatku za nadgodziny po przepracowaniu takiej samej liczby godzin w tygodniu, jak pracownik pełnoetatowy. Jest to bowiem dyskryminacja.
Stan faktyczny:
Wątpliwości powstały na tle niemieckich postanowień układu zbiorowego obowiązującego. Żądania zapłaty dodatku za nadgodziny złożyły dwie kobiety, które powołały się w tej sprawie na dyskryminację. Pozwaną firmą w obu przypadkach był dostawca usług ambulatoryjnych. Zdecydowaną większość pracowników firmy stanowiły kobiety. Firma zatrudniała też dużą liczbę pracowników na część etatu. Pracownicy tej firmy mieli pracować 38,5 godziny w tygodniu. A układ zbiorowy pracy obowiązujący w firmie przewidywał, że za pracę w nadgodzinach pracownicy otrzymują wynagrodzenie i dodatek. Przy czym dodatek był wypłacany za każdą godzinę pracy powyżej 38,5 godziny w tygodniu. Ta zasada dotyczyła zarówno pracowników zatrudnionych na pełny etat, jak i niepełnoetatowych. Zdaniem dwóch pracownic było to niezgodne z prawem unijnym i stanowiło dyskryminację pośrednią ze względu na płeć. Wątpliwości w sprawach okazały się tak duże, że zaowocowały pytaniami prejudycjalnymi.
Rozstrzygnięcie:
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) podobnie jak wcześniej w sprawie C-660/20, orzekł na korzyść pracownic. Uznał, że wypłata dodatku za nadgodziny dla pracowników niepełnoetatowych dopiero po przepracowaniu przez nich 38,5 godzin w tygodniu – na takich samych zasadach, jak pracownikom pełnoetatowym – narusza prawo UE. Trybunał powołał się też w tej sprawie na dyskryminację pośrednią, ponieważ większość pracowników niepełnoetatowych w firmie stanowiły kobiety. Zostało to szeroko uzasadnione. Natomiast nie odpowiedział na pytanie, jaki jest praktyczny wpływ tego rozstrzygnięcia na sytuację pracowników niepełnoetatowych.
Sygnatura akt: C 184/22 i C-185/22
Powiązany artykuł
Firmowe regulacje mogą stanowić o konieczności uzyskania przez pracownika zgody przełożonego na wykonywanie pracy w nadgodzinach jeszcze przed jej podjęciem. Za nieprzestrzeganie tych zasad pracownik może zostać ukarany upomnieniem lub naganą, a jeśli wielokrotnie się to powtarza - nawet zwolniony z pracy.
Prawo administracyjne
Czy uzdrowisko musi oddać opłatę za dzień pobytu z wycieczką?
Opłatę uzdrowiskową pobiera się za każdą rozpoczętą dobę pobytu i samorząd nie musi jej zwracać przez dwugodzinną wycieczkę do innej miejscowości.
Stan faktyczny:
Kością niezgody w sprawie była wysokość opłaty uzdrowiskowej za kilkudniowy pobyt w Krynicy-Zdroju. A zaczęło się od tego, że jeden z turystów wystąpił do jej burmistrza o zwrot nadpłaty w opłacie pobranej za pobyt w uzdrowisku. Mężczyzna gościł w jednym z krynickich hoteli przez kilka dni października 2022 r. Przez recepcję obiektu został skasowany za osiem dób. Był jednak przekonany, że jego pobyt trwał 6 pełnych dób i 17 godzin, a zatem opłata powinna być naliczona za siedem dób. Ponadto zażądał zweryfikowania, czy jego krótki pobyt w sąsiedniej miejscowości uzdrowisku nie stanowi podstawy do stwierdzenia nadpłaty w jeszcze wyższej kwocie. Burmistrz potwierdził, że hotel pobrał opłatę uzdrowiskową za jeden dzień za dużo. Opłaty za dzień urlopu w jego mieście z wycieczką oddać jednak nie chciał. To nie zadowoliło turysty, który postanowił walczyć o urwanie z kosztów dodatkowych 4,80 zł. Samorządowe Kolegium Odwoławcze (SKO) nie zgodziło się jednak, że krótkotrwałe opuszczenie miejscowości objętej opłatą uzdrowiskową przerywało w niej pobyt wypoczynkowy. Zauważyło, że domagający się nadpłaty wykupił siedmiodniowe wczasy w hotelu w Krynicy. A zdaniem kolegium nic nie wskazuje, ani nie przemawia za tym, że usługa ta nie została zrealizowana w całości. Sprawa trafiła na wokandę, gdzie skończyła się porażką turysty.
Rozstrzygnięcie:
Najpierw racji nie przyznał mu Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Krakowie. Ostatecznie sprawę na korzyść uzdrowiska przesądził Naczelny Sąd Administracyjny (NSA). Przypomniał, że obowiązek uiszczenia opłaty uzdrowiskowej powstaje po upływie doby pobytu, rozumianej jako kolejne 24 godziny. W ocenie sądu nie ma podstaw do uznania, że opłata ta powinna być uiszczana jedynie za pełne dni rozumiane jako 24 godziny liczone od godziny 0.00 do 24.00. Pobiera się ją za każdą rozpoczętą dobę pobytu. NSA nie miał też wątpliwości, że urozmaicenie wczasów dwugodzinnym wyjazdem turystycznym w celu zwiedzania innej miejscowości nie niweczy pobytu wypoczynkowego. Po wycieczce skarżący kontynuował bowiem swój pobyt w uzdrowisku.
Sygnatura akt: III FSK 240/24
Powiązany artykuł
Zgodnie z raportem przygotowanym przez Fundację ClientEarth Prawnicy dla Ziemi żaden z 35 małopolskich oraz dolnośląskich kurortów górskich nie spełnia standardów czystego powietrza, oznacza to, że naliczana przez nie tzw. "opłata klimatyczna", pobierana jest niezgodnie z prawem - o sprawie donosi rmf24.pl.
Czy kontynuowanie sprzedaży alkoholu w bloku wymaga zgody wspólnoty?
Do kontynuowania sprzedaży alkoholu w punkcie w budynku wielorodzinnym nie jest potrzebna uchwała wspólnoty mieszkaniowej.
Stan faktyczny:
W sprawie chodziło o zezwolenie na sprzedaż napojów alkoholowych do 4,5 proc. i piwa w sklepie ogólnospożywczym. Wystąpiła o nie spółka i prezydent miasta udzielił go na kolejne cztery lata od czerwca 2021 r. Wszystko szło dobrze do stycznia 2023 r., gdy do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (SKO) wpłynął wniosek o stwierdzenie nieważności decyzji prezydenta. Domagała się tego właścicielka mieszkania w bloku, gdzie zlokalizowany był sklep. Wskazała, że decyzja prezydenta rażąco narusza art. 18 ust. 6 pkt 3 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Wynika z niego bowiem, że zarząd wspólnoty mieszkaniowej nie jest uprawniony do wyrażania zgody na sprzedaż napojów alkoholowych w budynku mieszkalnym wielorodzinnym. Zgoda taka musi zostać wyrażona uchwałą wspólnoty mieszkaniowej. Tymczasem, jak tłumaczyła kobieta, wie, że taka uchwała nie została podjęta. Te argumenty wystarczyły do przekonania SKO, które stwierdziło nieważność decyzji prezydenta. Spółka nie zgadzała się z unieważnieniem zezwolenia, zaskarżyła je i wygrała.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Olsztynie przypomniał, że stwierdzenie nieważności decyzji jest nadzwyczajnym trybem jej wzruszenia, stanowiącym odstępstwo od zasady trwałości. Zauważył, że kolegium unieważniło zezwolenie, bo w jego ocenie zostało wydane bez zgody wymienionego w art. 18 ust. 6 pkt 3 ustawy. Ale doszło do tego bez uprzedniej weryfikacji, czy zgoda załączona do wniosku o wydanie zezwolenia wynikająca z treści umowy najmu pochodzi od uprawnionego. WSA zauważył także, że wyrażenie spornej zgody na sprzedaż napojów alkoholowych w budynku mieszkalnym wielorodzinnym, niezależnie od podmiotu, który jej udziela, nie zawsze mieści się w czynności przekraczającej zakres zwykłego zarządu nieruchomością. Ma to miejsce jedynie wówczas, gdy prowadzi ona do zmiany dotychczasowego sposobu użytkowania tej nieruchomości. WSA doszedł do przekonania, że w postępowaniu o wydanie zezwolenia w przypadku kontynuowania sprzedaży alkoholu w dotychczasowym punkcie sprzedaży, nie jest wymagane przedłożenie uchwały właścicieli lokali wyrażającej zgodę na dokonanie tej czynności. Czasowy charakter zezwoleń na sprzedaż alkoholu nie rodzi więc konieczności, w przypadku kontynuowania tej działalności w dotychczasowym lokalu, uzyskania zgody właścicieli lokali we wskazanej formie. W spornej sprawie wniosek spółki był kolejnym o udzielenie zezwolenia i miał na celu kontynuowanie dotychczasowej działalności gospodarczej.
Sygnatura akt: II SA/Ol 294/24
Powiązany artykuł
Przedsiębiorca planujący sprzedaż alkoholu w budynku wielorodzinnym musi uzyskać formalną zgodę mieszkańców. Sprzeciw będzie w tym przypadku oznaczał formalną przeszkodę w uzyskaniu zezwolenia od organów gminy.
Czy nadzór budowlany może nakazać wejście na działkę sąsiada?
Nadzór budowlany musi reagować na zagrożenia bezpieczeństwa, nawet gdy wymaga to prac na cudzej własności.
Stan faktyczny:
Sprawa dotyczyła tzw. galerii – tarasu w bloku mieszkalnym. A zaczęła się, gdy jego kondycji postanowił przyjrzeć się nadzór budowlany. To spotkało się z szybką reakcją działającej w nim wspólnoty mieszkaniowej. Stwierdziła, że pozostaje w sporze z samorządem o to, czy taras jest integralną częścią jej budynku. W ocenie wspólnoty taras jest ogólnodostępnym ciągiem pieszym, położonym na działce miasta. To nie zraziło urzędników do kontroli stanu technicznego tarasu, która wykazała jego zły stan użytkowy. I skończyła się nałożeniem na wspólnotę obowiązku wykonania zaleceń. Wspólnota odwołała się od nakazu, ale przyniosło to tylko taki skutek, że obowiązek napraw został nałożony na nią i na miasto oraz dostały na to więcej czasu. Takie rozwiązanie oprotestowało miasto i miało rację.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Gdańsku podkreślił, że konieczność usunięcia nieprawidłowości stanu technicznego nie budzi wątpliwości. Problemem jest to, kto powinien zostać zobowiązany do usunięcia nieprawidłowości. To wymaga ustalenia właściciela obiektu lub jego zarządcy oraz zakresu ich obowiązków związanych z jego utrzymaniem w należytym stanie technicznym. A z tych obowiązków zdaniem WSA urzędnicy się nie wywiązali. Jak tłumaczył sąd, nakaz w trybie art. 66 prawa budowlanego powinien być skierowany w pierwszej kolejności do właściciela lub zarządcy obiektu budowlanego, na którym ciąży obowiązek utrzymywania go w należytym stanie technicznym. W spornej sprawie organ odwoławczy naruszył prawo, dokonując zmiany adresata decyzji. Nie wykazał też, że powinni nim być i wspólnota, i miasto. Sąd zgodził się, że w spornym przypadku kwestia położenia budynku z przekroczeniem granicy cudzej nieruchomości może być zagadnieniem wymagającym uregulowania w sporze cywilnym. Jednak jego położenie nie powoduje, że nie podlega on reżimowi prawa budowlanego. A nadzór budowlany pozbawiony jest kompetencji do podjęcia działań, zwłaszcza bezpieczeństwa jego użytkowania. Sporny taras jest w złym stanie technicznym, co musiało skutkować podjęciem określonych działań nadzoru budowlanego. Sąd przypomniał też, że zgodnie z orzecznictwem, gdy ze względu np. na bezpieczeństwo zachodzi konieczność usunięcia stwierdzonych nieprawidłowości w stanie technicznym w obrębie działki sąsiedniej, to jej właściciel nie może sprzeciwić się przeprowadzeniu takich (niezbędnych) prac. Zwłaszcza gdy są one nakazane jako pilne przez nadzór budowlany. Jeżeli natomiast powstanie jakichś elementów obiektu budowlanego naruszać będzie prawo własności, wówczas mogą przysługiwać określone roszczenia ze sfery prawa cywilnego.
Sygnatura akt: II SA/Gd 222/24
Powiązany artykuł
Organ nadzoru budowlanego musi nakazać rozbiórkę budynku, gdy obiektywnie nie ma możliwości przeprowadzenia jego remontu, odbudowy lub wykończenia. Równie ważne są jednak zamiary właściciela odnośnie doprowadzenia go do stanu zgodnego z prawem.
Kto załatwia zażalenie od odmowy milczącego zgłoszenia robót?
Zażaleniem na odmowę zaświadczenia o milczącym załatwieniu sprawy zgłoszenia zamiaru robót zajmuje się wojewoda.
Stan faktyczny:
Istota sprawy wymagała rozstrzygnięcia sporu kompetencyjnego między urzędnikami. A miał on związek ze zgłoszeniem budowy czterech budynków rekreacji indywidualnej. Inwestor – przedsiębiorca – dokonał go w marcu 2022 r. Czekał cierpliwie prawie dwa lata, aż w końcu wystąpił o wydanie zaświadczenia o milczącym załatwieniu sprawy. Na początku 2024 r. starosta jednak odmówił jego wydania. Urzędnicze korowody zaczęły się, gdy inwestor zgodnie z pouczeniem starosty zażalił jego postanowienie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (SKO). W marcu 2024 r. zażalenie zostało bowiem odesłane do wojewody. Kolegium tłumaczyło, że zażalenie zostało wniesione na postanowienie starosty odmawiające wydania zaświadczenia o milczącym załatwieniu sprawy zgłoszenia budowy czterech budynków rekreacji indywidualnej. A skoro wojewoda jest organem administracji wyższego stopnia w stosunku do starosty, to on jest właściwym do merytorycznego rozpatrzenia wniesionego zażalenia. Wojewoda do tego się jednak nie poczuwał. Zauważył, że zaskarżone postanowienie wydane zostało na podstawie art. 219 k.p.a. Zgodnie z tym przepisem odmowa wydania zaświadczenia bądź zaświadczenia o treści żądanej przez osobę ubiegającą się o nie następuje w drodze postanowienia, na które służy zażalenie. Tak więc nie zawiera rozstrzygnięcia z zakresu prawa budowlanego, gdzie organem wyższego stopnia w stosunku do starosty faktycznie jest wojewoda. Powstałym w ten sposób sporem kompetencyjnym musiał zająć się sąd.
Rozstrzygnięcie:
Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA) uznał, że organem wyższego stopnia, właściwym do rozpoznania zażalenia na postanowienie starosty o odmowie wydania zaświadczenia o milczącym załatwieniu sprawy, dotyczącym zgłoszenia zamiaru wykonania robót budowlanych, jest wojewoda. Zgodził się, że elementem zaświadczenia o milczącym załatwieniu sprawy jest m.in. treść jej rozstrzygnięcia oraz powołanie podstawy prawnej. Na wniosek strony organ administracji publicznej, w drodze postanowienia, wydaje zaświadczenie o milczącym załatwieniu sprawy albo go odmawia. NSA nie miał wątpliwości, że do zadań organu administracji architektoniczno-budowlanej, jakim jest starosta, należy przyjmowanie zgłoszeń o zamiarze wykonania robót budowlanych. Bez wątpienia również wydanie zaświadczenie o braku podstaw do wniesienia sprzeciwu, jak i sam sprzeciw wobec zgłoszenia zamiaru wykonania robót budowlanych stanowią kompetencje organu administracji architektoniczno-budowlanej. Co więcej, zdaniem NSA stanowi ją też wydanie zaświadczenia o milczącym załatwieniu sprawy polegającej na zgłoszeniu zamiaru wykonania oznaczonych robót budowlanych. A co za tym idzie, taki sam charakter z punktu widzenia kompetencji ma odmowa wydania takiego zaświadczenia.
Sygnatura akt: II OW 7/24
Powiązany artykuł
Spory o właściwość między organami jednostek samorządu terytorialnego rozstrzyga wspólny dla nich organ wyższego stopnia. W razie braku takiego organu spór rozstrzyga Naczelny Sąd Administracyjny.
Kto ustala wysokość czynszu za gminny najem?
Rada miejska nie może określać wysokości stawek należności za wynajem, bo jest to kompetencja burmistrza.
Stan faktyczny:
W sprawie chodziło o uchwałę rady miejskiej określającej zasady polityki czynszowej dla lokali wchodzących w skład mieszkaniowego zasobu gminy, która wzbudziła poważne wątpliwości wojewody. Zauważył, że w podstawie prawnej uchwały nie wskazano konkretnego przepisu prawa materialnego. I uchybienie to byłoby nieistotnym naruszeniem prawa, gdyby nie to, że w ocenie wojewody w przepisach nie ma podstaw do podjęcia takiej uchwały. Materia, o której w niej mowa, została bowiem zastrzeżona do uregulowania w gminnym programie mieszkaniowym. Wojewoda zarzucił również, że rada miejska wkroczyła w kompetencje burmistrza, do którego należało ustalanie wysokości stawek czynszu. Rada miejska wniosła o oddalenie skargi wojewody, ale przegrała.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Krakowie stwierdził nieważność uchwały w całości. Zaznaczył, że uchwały kierunkowe podejmowane w trybie art. 18 ust. 2 pkt 2 ustawy o samorządzie gminnym mogą wskazywać jedynie cele i priorytety działania organu wykonawczego. Nie mogą zaś przesądzać, w jaki sposób i w jakich formach ma to działanie być podejmowane. Takie uchwały mogą zawierać jedynie wytyczne lub zalecenia dla organu wykonawczego. Zaskarżona uchwała ustalała zaś stawki czynszu za 1 mkw. powierzchni. Tym samym rada miejska wkroczyła w kompetencje burmistrza. Zdaniem WSA w świetle orzecznictwa sądów administracyjnych, nie można twierdzić, że ustalenie minimalnej stawki czynszu za najem gminnych lokali użytkowych można zaliczyć do zasad wynajmowania nieruchomości lub zarządu mieniem gminy. Rada nie może więc ze skutkiem wobec osób trzecich wiązać organu wykonawczego w zakresie spraw łączących się z zawieraniem umów - w tym najmu - przez gminę, jeżeli ustawa takich uprawnień radzie nie przyznaje. Sąd przypomniał, że zaskarżona uchwała ustalała stawki czynszu, a nie ogólne zasady polityki czynszowej, o czym mówi art. 21 ust. 2 pkt 4 ustawy o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie kodeksu cywilnego. To właśnie zgodnie z jej treścią, jeżeli właścicielem lokali jest jednostka samorządu terytorialnego, stawki czynszu ustala jej organ wykonawczy (tu burmistrz), ale w oparciu o zasady określone w ustawie o ochronie praw lokatorów.
Sygnatura akt: III SA/Kr 736/23
Powiązany artykuł
Nie można było wykreślić z listy oczekujących na zawarcie umowy najmu mieszkania komunalnego osoby, która dwukrotnie odmówiła przyjęcia proponowanego lokalu.
Prawo cywilne
Czy poglądy powoda mogą świadczyć o bezstronności sędziego?
Poglądy wyrażane publicznie przez stronę procesu nie skutkują tym, że sędzia rozpozna sprawę z naruszeniem bezstronności.
Stan faktyczny:
Sprawa dotyczyła ochrony dóbr osobistych, jaką jeden z polityków wytoczył posłowi za słowa wypowiedziane podczas sejmowego wystąpienia. Konkretnie chodziło o stwierdzenie, że polityk dopuścił się nieprawidłowości finansowych w oświadczeniu majątkowym. Pozwany wystąpili o odrzucenie powództwa. Wskazał, że nie zawiera ono niezbędnej uchwały Sejmu o wyrażeniu zgody na pociągnięcie posła do odpowiedzialności prawnej, również tej cywilnej, w związku z immunitetem. Zgodnie bowiem z art. 105 ust. 1 konstytucji poseł na Sejm nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego ani w czasie jego trwania. Za taką działalność poseł odpowiada wyłącznie przed Sejmem, a w przypadku naruszenia praw osób trzecich może być pociągnięty do odpowiedzialności sądowej tylko za zgodą Sejmu. Sąd okręgowy, a następnie apelacyjny zgodziły się z tym argumentem. Uznały, że wypowiedź pozwanego posła była objęta immunitetem, gdyż była związana z przedmiotem prac Sejmu, przebiegiem debaty. Powód nie dał za wygraną i złożył skargę kasacyjną, a jego pełnomocnik wystąpił o wyłączenie ze sprawy sędziego, który na tzw. przedsądzie miał orzec czy dopuścić skargę do merytorycznego rozpoznania. Mecenas argumentował, że sędzia ten został powołany ze wskazania nowej KRS. Tymczasem jego mocodawca wypowiadał się w mediach na temat wadliwości takich powołań. Są więc obawy czy sędzia rozpozna sprawę z jego powództwa w bezstronny sposób, skoro powód w pośredni sposób zakwestionował w mediach prawidłowość jego powołania.
Rozstrzygnięcie:
Sąd Najwyższy (SN) nie podzielił tej argumentacji i wniosek odrzucił. W uzasadnieniu wskazał, że strona będąca osobą publiczną ma prawo do jawnego prezentowania swoich stanowisk, poglądów na różne tematy, w tym dotyczące konkretnego sędziego, o ile te wypowiedzi nie przekraczają określonych standardów. Nie mogą one jednak stanowić jedynej i wystarczającej podstawy do uznania, że sędzia, którego te zapatrywania dotyczą, nie rozpozna sprawy w bezstronny sposób. Dopuszczenie do wyłączenia sędziego ze względu na poglądy głoszone publicznie nie przez tego sędziego, ale przez stronę, która następnie żąda jego wyłączenia, pozwalałoby na dowolne manipulowanie składem sądu rozpoznającego sprawę. Jak tłumaczył SN wystarczyłoby, że osoba mająca dostęp do mediów wygłosiłaby negatywne opinie w stosunku do członków składu orzekającego, a następnie zażądała wyłączenia, powołując się na swoje wypowiedzi.
Sygnatura akt: I CSK 1401/22
Powiązany artykuł
Możliwe jest rozpoznawanie wniosku o wyłączenie sędziego wyznaczonego do orzekania w przedmiocie wniosku o wyłączenie innego sędziego.
Czy błąd pełnomocnika zawsze obciąża stronę procesu?
Skutki błędu pełnomocnika nie mogą obciążać strony procesu, jeśli wystąpiły niezależnie od niej.
Stan faktyczny:
Spór powstał w sprawie o zapłatę, w której ustanowiony z urzędu pełnomocnik powoda spóźnił się o kilka dni ze złożeniem skargi kasacyjnej od niekorzystnego dla niego wyroku. Sąd apelacyjny odrzucił ją jako złożoną po terminie. Zgodnie bowiem z art. 398 [6] § 2 k.p.c. sąd drugiej instancji odrzuca m.in. skargę kasacyjną wniesioną po upływie terminu. Jednocześnie sąd apelacyjny oddalił też wniosek powoda o przywrócenie terminu do wniesienia skargi kasacyjnej. Wskazał, że skutki wadliwej czynności dokonanej przez pełnomocnika obciążają powoda, co wyklucza uwzględnienie wniosku. Okręgowa Rada Adwokacka wyznaczyła jednak nowego pełnomocnika z urzędu. Ten chcąc jakoś wybrnąć z niewygodnej sytuacji, złożył nową skargę, argumentując, że powoda nie można obciążać za błąd jego byłego już pełnomocnika. Ta taktyka okazała się skuteczna.
Rozstrzygnięcie:
Sąd Najwyższy (SN) uchylił postanowienie sądu apelacyjnego. Uznał bowiem, że skutki wadliwej czynności poprzedniego pełnomocnika nie mogą obciążać strony postępowania, jeżeli wystąpiły niezależnie od niej. Zgodnie z art. 1 prawa o adwokaturze ta jest powołana do udzielania pomocy prawnej, współdziałania w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz w kształtowaniu i stosowaniu prawa. Emanacją tak ogólnego zadania jest określony w art. 871 § 1 k.p.c. przymus zastępstwa stron przez adwokatów lub radców prawnych w postępowaniu przed SN. Ma on gwarantować stronom postępowania profesjonalizm w reprezentacji. W ocenie SN w spornej sprawie wadliwa czynności poprzedniego pełnomocnika wskazuje, że powód był pozbawiony takiego profesjonalizmu. Sąd nie kwestionował, że jedynie wystąpienie okoliczności niezależnych od strony uprawnia ją do uzyskania przywrócenia terminu. Niemniej w jego ocenie obecny pełnomocnik wykazał, że negatywne okoliczności wystąpiły niezależnie od powoda.
Sygnatura akt: III CZ 108/24
Powiązany artykuł
Niestaranność pełnomocnika nie przywróci jego mocodawcy terminu do zaskarżenia decyzji.
Czy przez niewiedzę dziennikarz może odpowiadać za naruszenie dóbr osobistych?
Dziennikarz bez specjalistycznej wiedzy musi szczególnie przyłożyć się do zbadania opisywanej sprawy. Inaczej może odpowiadać za naruszenie dóbr osobistych.
Stan faktyczny:
Sprawa dotyczyła naruszenia dóbr osobistych, które redakcji i dziennikarzom zarzuciła spółka wypuszczająca na polski rynek lek przeciwzakrzepowy. Poszło o opublikowany w gazecie i internecie tekst, w którym pozwani badali, czy preparat jest produktem nowym i innowacyjnym oraz czy został samodzielnie opracowany przez spółkę. Stawiano też pytania czy firma zasadnie dostała prawie 11,5 mln zł z państwowej dotacji. Dziennikarze przedstawili bowiem informacje, jakoby w Indiach istniał już lek o takiej samej nazwie, zawierający identyczną substancję czynną. Sąd okręgowy uznał, że nie doszło do naruszenia dóbr spółki i oddalił jej powództwo. W jego ocenie z tekstu nie płynie sugestia, jakoby lek nie był nowy ani innowacyjny oraz że nie został samodzielnie opracowany. W artykule przytoczono stanowisko rzecznika prasowego spółki zestawione z obiektywną informacją, że lek o tej samej nazwie dostępny jest już w innym kraju. Nie postawiono jednak tezy, że są to te same preparaty. Nie było też sugestii, jakoby lek był gorszej jakości, a sama spółka dopuściła się nieprawidłowości finansowych.
Rozstrzygnięcie:
Inaczej do sprawy podszedł jednak sąd apelacyjny. Częściowo uwzględnił apelację spółki i nakazał zamieszczenie przeprosin oraz zapłatę 10 tys. zł na cel społeczny. Uznał bowiem, że do naruszenia dobrego imienia – renomy spółki – jednak doszło. Sąd apelacyjny doszedł do przekonania, że w sprawie trudno mówić o dochowaniu dziennikarskiej rzetelności. Prawo prasowe nakłada na dziennikarzy obowiązek zarówno szczególnej staranności i rzetelności przy zbieraniu oraz wykorzystywaniu materiałów, jak i dbałości o ochronę dób osobistych. Tymczasem publikacja zawiera „czytelną sugestię”, że lek nie jest nowy. Jak podkreślił sąd dziennikarze ograniczyli się do kontaktu z polską ambasadą. Zignorowali fakt, że informacje o produkcie chronione są prawnie przed konkurencją. Zdaniem sądu wybierając temat wymagający wiadomości specjalnych, dziennikarz nieposiadający w danej dziedzinie żadnej wiedzy musi zadać sobie trud zrozumienia problemu, o którym pisze. Bez tego nie będzie nawet w stanie zadać wszystkich pytań, na które powinien poznać odpowiedź, jeżeli zamierza opublikować rzetelny artykuł. Ponadto wątpliwości, które wzbudzają w nim udzielone odpowiedzi, także powinien wyjaśnić, kierując kolejne pytania do ekspertów. Sąd nie znalazł tylko podstawy do nakazania trwałego usunięcie publikacji ze strony internetowej. Zauważył, że w świetle orzecznictwa unijnego takie działanie jest możliwe w wyjątkowych sytuacjach, gdy chodzi o dane osobowe osób fizycznych.
Sygnatura akt: I ACa 1908/22
Powiązany artykuł
Nikt nie ma obowiązku poinformować organizacji społecznej o świadczeniu zasądzonym przez sąd na jej rzecz w sprawie o naruszenie dóbr osobistych.
Inne
Czy z zakazu alkoholu nad wodą trzeba wyłączyć bar usytuowany ponad plażą?
Lokalny zakaz spożywania alkoholu na plażach nie dotyczy hotelowego baru, który położony jest nie na samej plaży, lecz znacznie wyżej ponad nią. Z tego powodu nie można mu odmawiać zezwolenia na trunki.
Stan faktyczny:
Kością niezgody w sprawie było zezwolenie na sprzedaż alkoholi do 4,5 proc. oraz piwa. Wystąpiła o nie spółka prowadząca hotel, ale go nie dostała. Wszystko przez to, że pod koniec lipca 2023 r. gminna komisja ds. rozwiązywania problemów alkoholowych zaopiniowała negatywnie wniosek hotelarzy. Urzędnicy zasłonili się lokalnymi przepisami dotyczącymi zasad sprzedaży i spożywania alkoholu ustanowionymi w gminie. Przede wszystkim uchwałą radnych z 2018 r. w sprawie odstępstw od zakazu spożywania napojów alkoholowych w określonym miejscu publicznym. A wynikało z niej, że punkty sprzedaży napojów alkoholowych do spożycia na miejscu i poza nim nie mogą być usytuowane m.in. na terenie plaż i kąpielisk. Wójt uznał, że hotelowy obiekt, gdzie ma być sprzedawany alkohol, jest usytuowany na terenie plaży. W konsekwencji miejsce sprzedaży nie spełnia warunków określonych uchwałą rady. Spółka protestowała. Tłumaczyła, że punkt gastronomiczny znajduje się nie na plaży, a nad nią, patrząc w kierunku plaży i jeziora. Bar posadowiony jest w prostej linii zabudowy, zaś kąpielisko znajduje się na dwóch innych działkach. Zażalenie do samorządowego kolegium odwoławczego nic nie dało. Skuteczna okazała się dopiero skarga spółki.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Gdańsku przypomniał, że sporna uchwała dopuszcza sprzedaż alkoholu w obiektach ogólnodostępnych świadczących usługi hotelarskie i turystyczne – z wyłączeniem plaż. A w ocenie sądu nie można uznać, że do skarżącej, która świadczy usługi hotelarskie i turystyczne, uzasadnione jest zastosowanie zakazu sprzedaży alkoholu. WSA zauważył, że pojęcie plaży nie jest definiowane w przepisach. Niemniej należy uznać, że jest nią taka część wybrzeża zbiornika czy cieku wodnego, która z uwagi na swe ukształtowanie i materiał, z którego jest zbudowana – najczęściej piasek lub drobne kamienie – nadaje się do rekreacji i wypoczynku. W ocenie sądu nie ma podstaw prawnych, by twierdzić, że plażą jest cała powierzchnia wyodrębnionej geodezyjnie działki, której jedynie część odpowiada takiemu rozumieniu. Zdaniem WSA zdjęcia powszechnie dostępne w sieci potwierdzają, że bar składający się z dwóch otwartych platform przykrytych lekkim zadaszeniem położony jest nie na plaży, lecz znacznie wyżej ponad nią. Samo wyniesienie oddzielone jest zaś od plaży murem. Ze zdjęć nie wynika też, żeby dostęp do baru prowadził wprost z plaży. Dlatego sąd nie zgodził się, że sporny bar hotelowy jest zlokalizowany na plaży i ma do niego zastosowanie wyjątek przewidziany w uchwale radnych.
Sygnatura akt: III SA/Gd 264/24
Powiązany artykuł
Uchwała zezwalająca na publiczne spożywanie trunków nad Wisłą w Warszawie jest ważna.
Czy gmina musi wyważyć interesy inwestora i lokalnej społeczności?
Rada gminy nie może w uchwale określającej wymagania dla przedsiębiorców tylko lakoniczne powołać się na oczekiwania grupy mieszkańców sprzeciwiających się realizacji powstania spalarni zwłok zwierząt.
Stan faktyczny:
Spór zaczął się od zmiany uchwały w sprawie określenia wymagań, jakie powinien spełniać przedsiębiorca ubiegający się m.in. o uzyskanie zezwolenia na prowadzenie działalności w zakresie grzebowisk i spalarni zwłok zwierzęcych. Modyfikacje wprowadzone przez radnych nie spodobały się przedsiębiorcy, któremu na ich podstawie odmówiono zezwolenia na prowadzenie spalarni zwłok zwierzęcych. Argumentował, że wprowadzony wymóg zachowania co najmniej 3 km odległości np. grzebowiska od zabudowy mieszkaniowej, zakładów produkujących artykuły żywnościowe stanowi istotne naruszenie prawa. Burmistrz bronił się, że celem przyjęcia zmienionej uchwały nie było ograniczenie swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Chodziło wyłącznie o uwzględnienie oczekiwań mieszkańców, by tego typu działalność jak spalarnia zwłok zwierzęcych nie powstała w bliskiej odległości od ich zabudowań.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) w Lublinie uznał skargę przedsiębiorcy za zasadną. Zauważył, że zaskarżona uchwała została podjęta w trakcie postępowania wszczętego z wniosku o zezwolenie w sprawie spalarni. Sąd nie kwestionował, że zgodnie z art. 7 ust. 3 ustawy o porządku i czystości w gminie rada określa w drodze uchwały wymagania, jakie powinien spełniać przedsiębiorca ubiegający się o uzyskanie zezwolenia, m.in. na prowadzenie grzebowisk i spalarni zwłok zwierzęcych. Wymogi określone w uchwale muszą jednak odpowiadać prawu. Jednocześnie powinny być racjonalne i uzasadnione, by nie stanowić nadmiernej ingerencji w swobodę prowadzenia działalności gospodarczej. WSA przypomniał też, że konstytucyjna zasada zaufania implikuje m.in. obowiązek poszanowania praw nabytych i interesów w toku. Zaskarżona uchwała została zaś podjęta z istotnym jej naruszeniem. Zdaniem sądu nie sposób bowiem nie dostrzec jej bezpośredniego związku z postępowaniem wszczętym na wniosek skarżącego. W tych okolicznościach wprowadzenie określonych wymogów uzyskania zezwolenia wymagało poparcia ich konkretnymi przesłankami. A lakoniczne powołanie się jedynie na oczekiwania grupy mieszkańców sprzeciwiających się realizacji przez skarżącego planowanej inwestycji nie były wystarczające. Celem wprowadzenia wymogów dotyczących tego rodzaju działalności może być m.in. chęć minimalizacji ewentualnych konfliktów lokalnych. Jednak kierując się nim organ gminy powinien wziąć pod uwagę również interes inwestora i w sposób racjonalny wyważyć jego oczekiwania z oczekiwaniami lokalnej społeczności. Tymczasem zaskarżona uchwała w sposób całkowicie arbitralny wprowadziła dodatkowe wymogi uzyskania zezwolenia, w istocie całkowicie pozbawiając skarżącego możliwości uzyskania go już po złożeniu wniosku.
Sygnatura akt: II SA/Lu 846/23
Powiązany artykuł
O tym, czy rada gminy skorzystała z przyznanej kompetencji z poszanowaniem prawa, rozstrzyga przede wszystkim treści aktu prawa miejscowego.
Czy można ukarać też kontrahenta firmy objętej sankcjami?
Kontrahent firmy objętej sankcjami związanymi z wojną w Ukrainie ma interes prawny w dochodzeniu zwolnienia zamrożonych środków.
Stan faktyczny:
Sprawa dotyczyła spółki, która stała się przypadkową ofiarą procedur sankcyjnych. Pech chciał, że w lutym 2019 r. wynajęła pomieszczenia biurowe i magazynowe firmie, przejętej przez inną, która trafiła listę sankcyjną. W kwietniu 2022 r. jej środki finansowe zostały zamrożone przez państwo. Spółka utraciła też uprawnienie do użytkowania najmowanej nieruchomości i przestała płacić czynsz. To uprawniało wynajmującego do wypowiedzenia umowy najmu, co też się stało. Szkopuł w tym, że w związku z umieszczeniem kontrahenta na liście sankcyjnej właściciel nieruchomości zaczął ponosić straty. Nie mógł bowiem dysponować swoją własnością. A do tego w wynajmowanym wcześniej magazynie zostały towary, które zajmują miejsce i generują koszty przechowywania zamrożonych towarów, mediów i utrzymania przy równoczesnym braku czynszu. Spółka w marcu 2023 r. zwróciła się o zwolnienie środków finansowych i zasobów gospodarczych należących do kontrahenta umieszczonego na liście sankcyjnej. Fiskus umył ręce. Nie tylko nie zwolnił pieniędzy, ale odmówił w ogóle wszczęcia postępowania w sprawie odstępstwa od zamrożenia środków finansowych i zasobów gospodarczych. Uznał bowiem, że spółka nie ma interesu prawnego i nie może być stroną postępowania. Spółka poszła do sądu i wygrała.
Rozstrzygnięcie:
Wojewódzki Sąd Administracyjny (WSA) we Wrocławiu uznał, że podmiot, któremu przysługują należności z art. 6 ust. 1 i art. 4 ust. 1 lit. c unijnego rozporządzenia, ma interes prawny w dochodzeniu zwolnienia zamrożonych środków. Przypomniał, że na zasadzie odstępstwa właściwe organy państw członkowskich mogą wyrazić zgodę na zwolnienie, względnie udostępnienie określonych zamrożonych środków finansowych lub zasobów gospodarczych na warunkach, jakie uznają za stosowne. Warunkiem jest ustalenie, że są one przeznaczone wyłącznie na pokrycie opłat i należności za usługi polegające na zwykłym przechowywaniu lub utrzymywaniu zamrożonych środków finansowych lub zasobów gospodarczych. Zdaniem WSA ratio legis spornych przepisów jest jednoznaczne. Chronią one przede wszystkim interesy działających w dobrej wierze kontrahentów objętego sankcjami, tj. przed ryzykiem poniesienia dotkliwych strat na skutek późniejszego zamrożenia środków finansowych i gospodarczych podmiotu umieszczonego na liście sankcyjnej. A także interesy tych, którzy faktycznie zmuszeni są przechowywać środki gospodarcze objętych sankcjami, tzw. efekt rykoszetu. Sąd nie zgodził się, że przepisy te dotyczą wyłącznie sytuacji prawnej tego, którego środki zostały zamrożone.
Sygnatura akt: IV SA/Wr 708/23
Powiązany artykuł
1,3 mld zł uwolnionych spod sankcji – Krajowa Administracja Skarbowa odmraża środki rosyjskich firm w Polsce.
Prawo karne
Czy krytyka w mediach społecznościowych to zniesławienie?
Osoba, która w mediach społecznościowych krytykuje członka kapituły przyznającej nagrody środowiskowe może być uznana za winną zniesławienia.
Stan faktyczny:
Sprawa, dotyczyła sportowca skazanego nieprawomocnym wyrokiem za zniesławienie za pomocą środków masowego komunikowania. Prywatny akt oskarżenia przeciwko niemu wniósł członek kapituły konkursowej, która przyznała mu – a następnie odebrała – nagrodę za wybitne osiągnięcia w jego dziedzinie.
Rozstrzygnięcie:
Sąd okręgowy ocenił, że obwinianie o utratę wyróżnienia i subiektywne odczucia oskarżonego nie mogą usprawiedliwiać jego wypowiedzi. Zdaniem sądu te miały na celu zdyskredytowanie zasiadającego w gremium w oczach opinii publicznej i narażenie go na utratę zaufania niezbędnego do sprawowania tej funkcji. Niszczyły też jego wizerunek i podważały dotychczasowe dokonania. Sąd za nietrafiony uznał argument, jakoby oskarżony – który jest równocześnie dziennikarzem – wypowiadał się właśnie jako przedstawiciel swojej drugiej profesji i upubliczniał informacje o rzekomo niedopuszczalnych zachowaniach drugiej strony. On sam bowiem – w złożonej apelacji – odwoływał się do takich racji. Oskarżony był zdania, że obustronny konflikt na tle sportowym między dwiema osobami publicznymi nie jest przestępstwem. Jednak w opinii sądów na temat swojego oponenta nie wypowiadał się jako dziennikarz, ale osoba prywatna. Konflikt pomiędzy stronami nie ma charakteru sprawy publicznej, co powoduje, że oskarżony nie korzysta z tzw. dozwolonej krytyki. Upublicznienie wypowiedzi nie stanowiło elementu sporu o dokonania sportowe, lecz miało na celu jedynie zdyskredytowanie drugiej strony. Sąd zauważył, że oskarżony nie wypowiadał się na temat przeciwnika w recenzjach, opiniach służbowych czy raportach z kontroli, tylko w mediach. Zastrzegł przy tym, że sam nie podejmuje się jakiejkolwiek oceny sportowych dokonań stron. Oba sądy zauważyły również, że z uwagi na prowadzoną przez pokrzywdzonego działalność i jego pozycję w środowisku zawodowym takie poniżenie stwarzało zagrożenie dla jego dobrego imienia i reputacji. Uznały więc sportowca winnym zniesławienia. Ostatecznie jednak zamiast kary ograniczenia wolności miał on zapłacić 1000 zł grzywny.
Sygnatura akt: VII Ka 180/24
Powiązany artykuł
RPO składa kasację do Sądu Najwyższego na korzyść dziennikarza, który został skazany za zadanie zespołowi prasowemu jednej ze spółek energetycznych szereg pytań dotyczących łączenia funkcji członka rady nadzorczej z funkcją burmistrza.
Czy sąsiad może odpowiadać za jacuzzi za płotem?
Nie da się pociągnąć do odpowiedzialności właściciela działki, który postawił na niej jacuzzi. Nawet jeśli przeszkadza to sąsiadce.
Stan faktyczny:
Sprawa trafiła na wokandę z inicjatywy kobiety, która zarzuciła sąsiadowi, że swoimi działaniami – immisjami sąsiedzkimi – złośliwie niepokoi ją i jej rodzinę. Chodziło szczególnie o rozpalanie pieca do grzania jacuzzi przy granicy działki, co powodowało duże zadymienie na sąsiedniej posesji. Żądała, aby mężczyzna został ukarany z art. 107 kodeksu wykroczeń, który dotyczy złośliwego wprowadzania w błąd i niepokojenia innej osoby. W przypadku uznaniu winy grozi za to kara ograniczenia wolności, grzywny lub nagany.
Rozstrzygnięcie:
Sąd rejonowy nie dopatrzył się podstaw do ukarania sąsiada. Ustalił, że sąsiedzi są ze sobą skonfliktowani już od dłuższego czasu. Kobieta przedstawiała już zarzuty co do działającego obok jej działki portu, usytuowanego tam parkingu, wybudowanego pomostu, niebezpiecznego poruszania się jachtów, które jej sąsiad wypożycza postronnym osobom i zanieczyszczania wody, do którego dochodzić ma w trakcie ich mycia. Sąd wyjaśnił, że art. 107 kodeksu wykroczeń chroni spokój psychiczny człowieka. Przestrzeganie przepisów ma przeciwdziałać frustracji i irytacji oraz innym formom dyskomfortu psychicznego. Aby pociągnąć do odpowiedzialności z tego artykułu, koniecznym warunkiem jest wykazanie, że sprawca m.in. złośliwie niepokoił inną osobę poprzez wzbudzanie niepokoju, obawy lub lęku, zakłócał spokój np. wysyłał przykre listy czy wykonywał głuche telefony. Sąd dodał, że niepokoić innego człowieka można m.in. czynem i gestem. Istotne w zachowaniu sprawcy jest to, że kieruje się on chęcią dokuczenia innej osobie, sprawienia jej przykrości, przysporzenia trosk i zmartwień. Pobudką działania sprawcy jest nieżyczliwość, chodzi bowiem o „dotknięcie” ofiary, wyprowadzenie jej z równowagi, spowodowanie zdenerwowania. Sąd podkreślił, że wykroczenie można więc popełnić tylko umyślnie, mając bezpośredni zamiar. Ponadto powołał się na stanowisko Sądu Najwyższego, który również uznał, że czyn będący takim wykroczeniem polega na działaniu, którego celem jest dokuczenie innej osobie, a którego sprawca był przy tym złośliwy. Zachowania właściciela jacuzzi zdaniem sądu nie można jednak zakwalifikować jako czynu zabronionego. Nie można bowiem zarzucić mu, że w sposób złośliwy – i chcąc dokuczać pokrzywdzonej – powodował immisję. Z zebranych dowodów wynika bowiem, że balia do kąpieli usytuowana została zgodnie z prawem. Żeby działała, konieczne było podgrzanie wody, a więc i uruchomienie pieca, zaś dym z niego przedostawał się na sąsiednią posesję – w zależności od kierunku wiatru.
Sygnatura akt: II W 381/23
Powiązany artykuł
- Czy właściciel hotelu, obok którego powstała przetwórnia rybna może domagać się zakończenia działalności przez przedsiębiorcę prowadzącego przetwórnię. Powodem jest zapach z przetwórni, który przeszkadza gościom hotelu i powoduje spadek liczby klientów.