– To jest strategia terroryzowania mieszkańców Ukrainy, dlatego że większość trafień to prywatne domy albo wielopiętrowe budynki mieszkalne – mówi ukraiński ekspert lotniczy Walery Romanienko.
Analitycy cytowani przez CNN z kolei twierdzą, że to „część celowej strategii mającej stworzyć wrażenie, że Rosja ma miażdżącą przewagę w wojnie, poderwać morale Ukraińców i wywrzeć presję na europejskich sojuszników Ukrainy”.
Rosyjskie ataki powietrzne są ściśle związane z Donaldem Trumpem
Po raz pierwszy taki zmasowany atak powietrzny dronami i rakietami putinowska armia przeprowadziła jesienią ubiegłego roku, gdy Kremlowi udało się w końcu uruchomić na miejscu produkcję irańskich szahedów. One (zarówno w wersji oryginalnej, jak i rosyjskiej o nazwie Gerań) stanowią podstawę każdego nalotu na Ukrainę.
Po kilkumiesięcznej przerwie armia Putina zaczęła dokonywać masowych nalotów wraz z zaprzysiężeniem w styczniu Donalda Trumpa na nowego prezydenta USA. Pięć największych rosyjskich ataków powietrznych miało miejsce od stycznia, a cztery w ciągu ostatniego półtora tygodnia – wraz z zastopowaniem przez Putina rozmów o zawieszeniu broni.
Każdorazowo Kreml używał ponad 300 dronów i rakiet w jednym nalocie, choć wcześniej nie wystrzeliwano ich więcej niż sto kilkadziesiąt. – Jeszcze na początku 2024 roku Rosjanie produkowali około 500 sztuk dronów miesięcznie. Ale już na początku 2025 roku było to około 4 tysięcy egzemplarzy miesięcznie – szacuje ukraiński ekspert Bohdan Dolince.