Z Paryża do ukraińskiej granicy jest blisko 2000 km, dlatego perspektywa patrzenia na konflikt z Rosją wygląda nieco inaczej niż nad Wisłą. Mimo to francuski rząd podjął w szybkim tempie szereg działań, aby wzmocnić potencjał obronny. Zapowiedziano podwojenie produkcji uzbrojenia oraz ściślejszą współpracę z sektorem prywatnym, w której uczestniczyć ma ponad 4,5 tys. przedsiębiorstw. Firmy te będą zasilane kapitałowo przez specjalny fundusz, aby mogły sprawnie przestawić swoją działalność na potrzeby obronności. Ustawa o planowaniu wydatków wojskowych, przepisy o zamówieniach publicznych oraz o partnerstwie publiczno-prywatnym stanowią fundament takiej strategii i pozwalają planować oraz finansować współpracę między sektorem państwowym i prywatnym na wiele lat do przodu. Podobne zbliżenie z biznesem obserwujemy w Niemczech i Wielkiej Brytanii, gdzie tamtejsze rządy zdają sobie sprawę, że lokalny biznes może łatwiej i szybciej dostosować się do potrzeb obronnych państwa.
Fabryka broni za pięć lat
W Polsce od lat inwestujemy w nowoczesny sprzęt i uzbrojenie, będąc liderami w wydatkowaniu publicznych pieniędzy na obronność. Rozwijamy strategiczne plany Tarczy Wschód, jednak państwo nie jest w stanie zintegrować swoich mocy w taki sposób, aby bezprecedensowe inwestycje w obronność były efektywne. Przedsiębiorcy, którzy chcą przestawić część swoich mocy na potrzeby armii, nadal traktowani są jak petenci, jeśli nie należą do wąskiego grona firm ściśle związanych z państwowym przemysłem obronnym. Państwo nie tylko nie zachęca do zaangażowania na rzecz budowania bezpieczeństwa, ale pozostaje głuche na propozycje współpracy w zakresie obronności. Po trzech latach wojny w Ukrainie przepisy i procedury wciąż zniechęcają do takiej aktywności. Aby wybudować fabrykę uzbrojenia lub komponentów dla armii, potrzeba jest pięć długich lat na pokonanie wszystkich formalności. To najlepszy dowód, w jakim miejscu jesteśmy.
Dużo mówi się w ostatnim czasie o deregulacji i dobrym klimacie dla przedsiębiorczości, ale w tak ważnej i newralgicznej sferze widać, że zaufanie do biznesu jest na bardzo niskim poziomie. Najlepiej, aby przedsiębiorcy trzymali się z dala od obronności, która ma pozostać domeną hermetycznej grupy firm związanych z państwem. Może i jest to strategia, tylko na ile skuteczna, skoro szef BBN gen. Dariusz Łukowski szokuje opinię publiczną informacją, że w razie wojny amunicji starczy nam na dwa tygodnie. Coś tu ewidentnie nie gra.
Dopuśćmy biznes, budujmy poczucie wspólnoty
Tuż przed świętami w redakcji „Rzeczpospolitej” odbyło się drugie spotkanie Rady Legislacyjnej. Wiodące organizacje przedsiębiorców i pracodawców oraz eksperci prawni analizowali kwestie zaangażowania biznesu w inwestycje zbrojeniowe i bariery z tym związane. Wnioski są smutne. Nasze państwo nawet w tak kluczowej dziedzinie działa resortowo. Nie ma jednej instytucji odpowiedzialnej za koordynację działań – fragmenty decyzyjności są rozrzucone po wielu instytucjach, których sposób myślenia i działania nie zawsze jest spójny. Brakuje strategii wydatkowania potężnych funduszy na obronność oraz kompleksowych regulacji, które usunęłyby bariery inwestycyjne i uaktywniły partnerstwo publiczno-prywatne. Przyjęty ostatnio przez rząd projekt specustawy dotyczącej obronności, umożliwiający realizację dużych inwestycji obronnych, to tylko jeden krok. Potrzebne są kolejne, aby – wzorem naszych sojuszników – sprawić, że państwo w trudnym momencie będzie zintegrowane, zaprzęgnie wszystkie moce, w tym rynkową wiedzę, technologie i doświadczenia na potrzeby obronności. Taki model działania buduje gotowość i daje poczucie wspólnoty. A to już nieoceniona wartość. Chcesz pokoju, szykuj się do wojny – głosi stare łacińskie przysłowie. Dziś znowu staje się ono bardzo aktualne.