Tysiące polskich firm zarabiających dotychczas z powodzeniem na zagranicznych kontraktach musi wracać teraz do kraju razem z setkami tysięcy pracowników.

Okazuje się, że po stracie zamówień we Francji czy Niemczech i konieczności sfinansowania niespodziewanych kosztów wcześniejszego powrotu do kraju, czekają ich ogromne dodatkowe wydatki po przekroczeniu polskiej granicy.

Praktycznie wszyscy ich pracownicy po wjeździe do Polski muszą przejść przymusową 14-dniową kwarantannę, podczas której to ich pracodawcy będą im wypłacać wynagrodzenie. To dramat dla takich firm, które i tak nie są w najlepszej kondycji finansowej ze względu na brak widoków na zarobek w kraju.

Czytaj także: Delegowanie pracowników: minimalne warunki pracy

Wszystko z powodu wzajemnie znoszących się zapisów w ustawach. Choć w ustawie zasiłkowej zmienionej przez tarczę antykryzysową zostało wyraźnie napisane, że pracownikowi objętemu kwarantanną przysługuje zasiłek chorobowy ze względu na niemożność wykonania pracy, ta sama ustawa wskazuje, że zasiłek nie przysługuje, gdy ktoś zachowuje prawo do wynagrodzenia. Według kodeksu pracy każda osoba przebywająca na zwolnieniu przez pierwsze 33 dni choroby (chyba że ukończyła 50 lat, wówczas przez 14 dni) otrzymuje wynagrodzenie chorobowe płatne z kieszeni jej pracodawcy.

W praktyce prawie każdemu pracownikowi powracającemu z zagranicy, który zostanie poddany kwarantannie, należy się wynagrodzenie chorobowe finansowane przez jego pracodawcę, a nie zasiłek finansowany przez ZUS dopiero po upływie tego okresu.

– Celem tarczy jest ochrona przedsiębiorstw i ochrona miejsc pracy przed ekonomicznymi skutkami pandemii. Jednym z elementów tarczy miało być częściowe przeniesienie ciężaru finansowania przerwy w pracy spowodowanej kwarantanną czy przestojem z pracodawców na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych lub Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. To kwestia szczególnie istotna dla firm świadczących usługi w innych państwach UE – komentuje Marek Benio, wiceprezes Inicjatywy Mobilności Pracy.

Jego zdaniem może się okazać, że ci pracownicy nie otrzymają tego świadczenia, gdy tysiące zatrudniających ich dotychczas firm po prostu upadną.