W obecnej sytuacji na świecie i w Polsce trudno być chyba wielkim optymistą. Napływa coraz więcej niepokojących sygnałów. Jak pan widzi przyszłość naszej gospodarki?
Przyszłość polskiej gospodarki zależy od tego, co się dzieje w gospodarce światowej. I tego, co sami dokładamy. Na świecie nie ma wielkiego ożywienia, panuje względna stabilizacja. Europa oczywiście odstaje, Chiny trochę się chłodzą, chociaż – jak ostatnio słyszymy – chcą pobudzić gospodarkę potężnym impulsem fiskalnym. Jesteśmy bardziej zależni od spraw, które dzieją się w Europie. Jeśli Niemcy słabną, to i my mamy problem, choć mniejszy niż Czechy i Węgry, które mają znacznie większy udział eksportu do tego kraju niż my.