Zgodnie z unijną dyrektywą, a także projektem ustawy, duże firmy notowane na giełdzie mają m.in. zapewnić około 33-proc. udział kobiet w zarządach i radach nadzorczych. Spółki z udziałem Skarbu Państwa obowiązek ten mają spełnić do końca 2025 r., a pozostałe – do połowy 2026 r.

Ponieważ czasu nie zostało wiele, sprawdziliśmy, jak ta kwestia wygląda w sektorze finansowym. Które banki mogą się pochwalić wymaganą równością płci, a w których nowe przepisy wymuszą przyspieszoną rewolucję kadrową?

Foto: Tomasz Sitarski

Kto już spełnia unijne wymogi dotyczące parytetu płci

Nasza analiza pokazuje, że na 11 badanych spółek tylko trzy spełnią wymogi unijnej dyrektywy. W ING Banku Śląskim w skład zarządu wchodzą aż cztery kobiety na osiem miejsc, ich udział sięga więc nawet 50 proc. (a w radzie nadzorczej to 44 proc.). Prezesem Citi Banku Handlowego jest Elżbieta Czetwertyńska, w zarządzie zasiadają w sumie trzy kobiety na siedem miejsc, co stanowi 43 proc. (w radzie – 38 proc.). W zarządzie BNP Paribas są zaś trzy kobiety na osiem członków, co stanowi 37,5 proc. (w radzie ten udział wynosi nawet 45,5 proc.).

– Prace nad wzmocnieniem rozwoju kobiety w organizacji i zwiększeniem reprezentacji kobiet na stanowiskach zarządczych rozpoczęły się w Citi Handlowy już kilka lat temu – przekonuje Citi Handlowy. Również ING BSK, zgodnie z globalną strategią przyjętą przez holenderską spółkę matkę, wdraża z powodzeniem wyśrubowane cele wyrównania reprezentacji kobiet w wyższej kadrze zarządzającej oraz dyrektorskiej od co najmniej 2023 r.

Gdzie brakuje kobiet we władzach

Druga, największa grupa spółek sektora to takie, gdzie kobiety współrządzą, ale ich udział jest obecnie niewystarczający. Chodzi tu o Santander BP, gdzie w dziewięcioosobowym zarządzie zasiadają dwie kobiety (ok. 22 proc.), oraz PKO BP, Pekao, PZU i mBank, które mają po jednej kobiecie w siedmioosobowych zarządach (ok. 14 proc.). Jeśli chodzi o rady nadzorcze, to udział płci pięknej sięga od 12,4 proc. w Pekao i 25 proc. w PKO BP, poprzez 30 proc. w PZU, do 37 proc. w mBanku i 40 proc. w Santanderze.

Jest też grupa największych maruderów, gdzie zarząd w całości stanowią mężczyźni – to Bank Millennium, Alior oraz BOŚ Bank. Nieco lepiej przedstawia się tu sytuacja, jeśli chodzi o rady nadzorcze – w Millennium udział kobiet wynosi 25 proc., w BOŚ – 22 proc., a tylko w Aliorze – okrągłe zero.

Ciekawe, że wśród podmiotów, które mają najwięcej do nadrobienia, jeśli chodzi o poprawę równowagi płci we władzach, najwięcej jest spółek z udziałem Skarbu Państwa (to PZU, PKO BP, Pekao, Alior i BOŚ). Może to wynikać z faktu, że tu władze zmieniają się wyjątkowo często. Ostatnio kompleksowa wymiana składów zarządów i nadzoru miała miejsce na początku 2024 r., ale skoro trafiło tam niewiele kobiet, to w 2025 r. może je czekać kolejna kadrowa karuzela.

Czy parytety płci się opłacają?

Banki, które odpowiedziały na nasze pytania, deklarują, że przygotowują się na odpowiednią ustawę, która formalnie wdroży unijną dyrektywę do polskiego prawa. Projekt tej ustawy (z lipca 2024 r.) jest na etapie konsultacji i niebawem powinien trafić do Sejmu. I zaznaczają, że nie mają nic przeciwko parytetom.

– Różnorodność, równość i inkluzywność wpisują się w strategię i kulturę organizacyjną firmy. Równowaga płci wśród kadry zarządzającej pozytywnie wpływa na całokształt działalności firmy – zaznacza Santander BP. – Wierzymy, że różnorodność sprzyja podejmowaniu lepszych decyzji biznesowych oraz budowaniu bardziej inkluzywnego środowiska pracy – uzupełnia Anna Miazga, dyrektorka ds. zarządzania obszarem zrównoważonego rozwoju mBanku.

– Stale podejmujemy działania, których celem jest zwiększenie udziału niedoreprezentowanej płci, zwłaszcza na najwyższych szczeblach hierarchii organizacyjnej – deklaruje też PKO BP. – To jedno z założeń najnowszej strategii banku na lata 2025–2027. Wierzymy, że zwiększenie udziału kobiet w zarządach przyniesie wymierne korzyści biznesowe – dodaje.

Mężczyźni do zwolnienia?

Jednocześnie pytani przez nas bankowcy nie ujawniają, w jaki sposób chcą dostosować się do nowych wymogów. Nie wiadomo, czy wystarczy przykładowo poszerzyć skład zarządu o kobiety, czy też konieczne będzie zwolnienie części wiceprezesów mężczyzn (choć w bankach, gdzie we władzach są tylko mężczyźni, wydaje się to nieuniknione). Za to wskazują pewien problem – ograniczoną liczbę kobiet o odpowiednich kwalifikacjach na rynku finansowym.

Ale można tu znaleźć proste rozwiązanie, czyli poszukiwanie kandydatów i awans na najwyższe stanowiska wewnątrz organizacji. Tym bardziej że czasami kobiety stanowią nawet połowę kadry menedżerskiej, a banki starają się ułatwić im sukces zawodowy.

– W mBanku kładziemy silny nacisk na rozwój wewnętrzny, aby umożliwić utalentowanym pracownicom zdobycie odpowiednich kompetencji i doświadczenia na stanowiskach kierowniczych – podkreśla dyrektor Anna Miazga.

– Jako duża organizacja mamy ogromny potencjał do wykorzystania. Uruchomiliśmy inicjatywę pod hasłem #BankKobiet, ponieważ chcemy pokazać, że kobiety są gotowe do podejmowania różnych wyzwań zawodowych – wskazuje PKO BP. – Widzimy jednak potrzebę wzmacniania u kobiet pewności siebie w dążeniu do osiągania zakładanych celów – dodaje.