Stara cukrownia w Pruszczu Gdańskim zmieni się w tętniące życiem 15-minutowe, wielofunkcyjne miasto, z mieszkaniami, usługami, biurami. Część prac ze względu na zabytkowe obiekty na tym ogromnym terenie będzie prowadzona pod okiem konserwatora zabytków. Nie są to łatwe inwestycje, same uzgodnienia trwają latami, o czym przekonują się inwestorzy rewitalizujący stare mury w Warszawie, Trójmieście. Ile czasu dają sobie państwo na tę inwestycję?
Bartłomiej Oset: Cały teren cukrowni to ponad 19 hektarów. Inwestycja jest podzielona na etapy, obejmuje 12–15 tys. mkw. powierzchni komercyjnej i 1,7 tys. mieszkań. To bardzo dużo. Zakładamy, że inwestycja potrwa ok. dziesięciu lat. Za prace projektowe w historycznej części odpowiada pracownia APA Wojciechowski Architekci. Do pozostałych kwartałów zaangażujemy inne biura architektoniczne.
Nieruchomość w Pruszczu kupiliśmy trzy lata temu i od razu zaczęliśmy współpracę z konserwatorem zabytków. Uzgodnienia dotyczą nie tylko zabytkowej części, ale całego obszaru cukrowni, który jest objęty ochroną. Nie mamy wątpliwości, że musimy zadbać o zabytek, zachowując jego historyczne kształty. Mamy jednak możliwość nadania mu nowej, komercyjnej funkcji. Od początku ściśle współpracujemy także z miastem. Wszystkim nam zależy, by inwestycję odpowiednio połączyć z tkanką miejską i z centrum Pruszcza. Ten projekt ma szansę zmienić geografię metropolii gdańskiej.
Ile jest zabytków na tym terenie?
Szymon Wojciechowski: Mamy 29 zabytkowych hal. Część z nich to korpus główny cukrowni, który jest wpisany do rejestru zabytków, część to mniejsze hale widniejące w ewidencji lub chronione planem miejscowym. Nasza pracownia ma ogromne doświadczenie w pracy z konserwatorami zabytków. Dość wspomnieć Elektrownię Powiśle w Warszawie. Na początku jest nieufność, obawa, że deweloper może być drapieżny, a architekt nie będzie umiał zadbać o zabytek. My to zaufanie jednak zdobywamy. Nasze wstępne założenia dotyczące cukrowni zyskały aprobatę konserwatora.
Zaznaczę, że teren jest objęty planem opracowanym pod nadzorem poprzedniego pomorskiego konserwatora. Plan ten ściśle określa, co tam można robić, a czego nie. A nasze pomysły, założenia, są swego rodzaju interpretacją tych wytycznych. Rozmowy z konserwatorem na pewno nie są łatwe, ale jest to naprawdę dobry dialog.
Dodam jeszcze, że masterplan całości stworzył architekt Jacek Droszcz ze Studia Kwadrat. A poszczególne etapy, jak wspomniał pan wiceprezes NDI Development, powierzono różnym architektom. Ważna jest różnorodność. Takie projektowanie świetnie się sprawdza na przykład w Porcie Praskim w Warszawie. Jest jedna główna myśl architektoniczna, ale każdy architekt pracujący nad „swoim” kwartałem nadaje jej trochę inny kształt.