Epidemia koronawirusa bez wątpienia stawia nowe wymagania przed branżą finansową. Na rynkach zagościła ogromna niepewność. Inwestorzy zaczynają wręcz myśleć o chowaniu gotówki pod materacem, a ich obawy nie biorą się znikąd. Przy popularnych obecnie inwestycjach z dźwignią, kilkudziesięcioprocentowe spadki na światowych giełdach mogą oznaczać utratę wszystkich środków. Branża finansowa nie tylko nie jest w stanie zaproponować klientom atrakcyjnych możliwości inwestycyjnych, ale sama może niedługo mieć poważne problemy. Tym bardziej, że prawdopodobnie trzeba będzie zamknąć placówki bankowe.

Co z zobowiązaniami?

Konieczność czasowego zamknięcia wielu przedsiębiorstw będzie miała konsekwencje dla zdolności regulowania przez nie zobowiązań. Najprawdopodobniej zdecydują się one na zapłacenie pracownikom i opóźnienie spłat kredytów (przyp. red. – Związek Banków Polskich poinformował, że banki będę oferować odroczenie spłat raty kredytów o 3 miesiące także firmom).

CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus. Specustawa wprowadzi zmiany w podatkach

Ustawa o szczególnych rozwiązaniach związanych z koronawirusem reguluje kwestie związane z prawem pracy, służbą zdrowia, wypłatą zasiłków, prawem budowlanym czy ochroną zabytków, ale nie mówi nic o bankach, dla których problemy z płynnością są kwestią czasu.

Wszyscy w odwrocie

Prezes Narodowego Banku Polskiego zapowiedział, że będzie wnioskował o obniżenie stóp procentowych. Taki ruch miałby ułatwić bankom ratowanie się przed kłopotami poprzez pożyczki z NBP. Trudno jednak sobie wyobrazić, aby było to rozwiązanie wystarczające. Bank centralny prawdopodobnie będzie musiał uruchomić bardziej bezpośrednie formy wsparcia banków komercyjnych (przyp. red.  NBP podjął w poniedziałek decyzję o wykorzystaniu dodatkowych instrumentów m.in. operacji zasilających banki tzw. repo; zakup obligacji skarbowych na rynku wtórnym czy wprowadzenie kredytu wekslowego).

CZYTAJ TAKŻE: Skarbówka uwzględni koronawirusa przy płatności podatków

Inwestorzy na razie negatywnie wyceniają wpływ epidemii na całą branżę fintech. Akcje wszystkich największych amerykańskich instytucji finansowych w ciągu ostatniego miesiąca potaniały o kilkadziesiąt procent. Wśród nich byli potentaci technologiczni – Visa i Mastercard (spadki o 25 i 30 proc.). Inwestorom nie podobają się silne związki tych firm z branżą turystyczną. Dla europejskich inwestorów ulubionym „chłopcem do bicia” jest Deutsche Bank. Akcje największej niemieckiej instytucji finansowej w ciągu ostatniego miesiąca potaniały dokładnie o 50 proc. – z 10,20 do 5,10 euro. Warto dodać, że w 2007 r. trzeba było za nie zapłacić ponad 110 euro.

Kryzys, a więc i szansa

Życie nie znosi próżni, więc kłopoty gigantów bankowych są doskonałą okazją biznesową dla start-upów z branży fintech. To, co dla tradycyjnych banków może być problemem nie do pokonania, będzie jedynie kolejnym czynnikiem ryzyka dla dynamicznych i przyzwyczajonych do wysokiego ryzyka firm pożyczkowych. Algorytmy z użyciem sztucznej inteligencji automatycznie zmodyfikują swoje ustawienia, tak aby brać pod uwagę epidemię. Biznes będzie toczył się dalej z korzyścią dla inwestorów i klientów.

Wydaje się, że już od dłuższego czasu problemem tradycyjnej części sektora bankowego jest brak umiejętności funkcjonowania w realiach wysokiego ryzyka. Utrudnia to lub uniemożliwia bankom finansowanie sektora nowoczesnych technologii. Podobna sytuacja ma miejsce w sektorze drobnych pożyczek konsumenckich.

CZYTAJ TAKŻE: Wydatki na ochronę przed koronawirusem można ująć w kosztach

Epidemia koronawirusa może stać się katalizatorem zmian strukturalnych dla branży finansowej. Wzrośnie znaczenie elastycznych i dostosowanych do potrzeb rynku firm pożyczkowych czy funduszów venture capital. Dzięki funkcjonowaniu w środowisku internetowym oraz automatyzacji kluczowych procesów są one w stanie ograniczyć koszty operacyjne i administracyjne do poziomów nieosiągalnych dla banków. W czasie epidemii mogą bez problemu kontynuować działalność dzięki pracy zdalnej.

Tradycyjne banki będą natomiast z coraz większym trudem walczyć o przetrwanie w środowisku zerowych stóp procentowych i ujemnego wzrostu gospodarczego.

Autor felietonu – Bartosz Tomczyk – jest przewodniczącym rady nadzorczej w Provemie, polskim fintechu. Absolwent Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Poznaniu oraz Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Doświadczenie zawodowe zdobywał jako inspektor ds. windykacji w EGB Investments SA i w HSBC, a następnie jako starszy konsultant ds. windykacji w Millenium bcp, ekspert ds. współpracy z komornikami w Banku BGŻ BNP Paribas, a finalnie jako prezes spółki Gold Assets.