Według badania GUS dotyczącego koniunktury na rynku przedsiębiorcy nie mają się za dobrze. W styczniu co trzeci z nich szykował się za zmniejszenie zatrudnienia ze względu na "przewidywane zmiany w warunkach finansowania przedsiębiorstwa", którymi są m.in. koszta kredytu kredytów i ich dostępności. 40 proc. brało pod uwagę ograniczenie inwestycji, a aż co czwarty produkcji.
Te dane nie napawają nadzieją, jednak nie są jeszcze "tak złe", na ten moment mamy do czynienia ze spowolnieniem, a nie recesją.
Każda z ankietowanych przez GUS branż, przemysł, budownictwo, handel, transport oraz turystyka z gastronomą odpuszcza sobie inwestowanie (46 proc. w budownictwie oraz 35 proc. tranportu). Jednak część z przedsiębiorców nie mówi im nie, a jedynie odkłada w czasie ze względu na niestabilność sytuacji makroekenomicznej. Ryzyka, o których nikt do tej pory nie śnił, spełniają się na naszych oczach. Spowolnienie widać przede wszystkim u makro i małych przedsiębiorców, to oni najbardziej musieli ograniczyć działanie.
Dodatkowo należy pamiętać, że Polska wciąż liczy na fundusze unijne, które mogą zostać cennym finansowaniem, te które trafiłyby bezpośrednio do przedsiębiorców, ale także konsumentów, którzy na nowo zasielili by rynek swoimi wpłatami.
Mimo gorszych wyników firmy dopiero w ostateczności decydują się na zwolnienia - mają świadomość jak ciężko odbudować zasoby ludzkie w biznesie oraz jak ciężko zastąpić nakłady wieloletnich i doświadczonych pracowników. Jednak to właśnie pracownicy są kolejnym "pociskiem" dla przedsiębiorców - koszty utrzymania pracownika wzrosną w 2023 roku dwukrotnie w związku z styczniową podwyżką pracy minimalnej oraz tej zapowiedzianej na okres wakacyjny - koszty utrzymania pracownika i wypłaty podwyższonych wynagrodzeń znacząco obciążają firmowe budżety. Podobnie jak koszty energii.