Branża TSL to połączone sektory transportu, spedycji oraz logistyki, które są ze sobą ściśle powiązane. Ich łączne zadłużenie przekroczyło już miliard złotych. Dodatkowo przedsiębiorcy nie mają co liczyć na poprawę warunków — branża weszła w 2023 rok malejącym popytem na transport i kurczącymi się cenami usług przewozowych. Sytuację pogarszają też wahania cen energii oraz paliw, ale także wysoka inflacja i rosnące wynagrodzenia minimalne, a co za tym idzie podnoszone są także stawki pozostałych płac. 

Kolejnym problemem może kazać się brak kadr, który uderzy w przedsiębiorców jeszcze bardziej niż w poprzednich latach. - W tym roku popyt na usługi transportowe jest wyraźnie niższy w porównaniu z ubiegłym. W zależności od firmy spadki wahają się od 15 do nawet 20 proc., co przekłada się na problemy finansowe sektora – mówi Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów. 

Na każdą firmę z sektora przypada średnio 44,3 tys. złotych zadłużenia. To prawie 4,5 tys. zł więcej niż rok temu. Obecnie firm zadłużeniem jest już 29,3 tys. Największe długi panują wśród firm transportu drogowego — 21 tysięcy firm ma do oddania już około miliard złotych. Transport pasażerski to 128 milionów złotych rozdzielone między 4,4 tysiąca działalności. 

Czas i okoliczności nie sprzyjają przedsiębiorcom — pierw pandemia, która wyhamowała całą gospodarkę, niemal od razu po niej przyszła wojna w Ukrainie, która skutecznie wstrzymała transport do Europy Wschodniej.

W 2023 roku dwukrotnie wzrosła także stawka minimalna dla kierowców za godzinę pracy: od 1 stycznia o 15,7 proc. r/r. oraz od lipca o 19,3 proc., co jest konieczne z perspektywy pracowników, jednak firmowe budżety nie mają często z czego nadążać za wszystkimi podwyżkami. 

Do ogólnych problemów finansowych firm dochodzą także konsekwencje związane z zatorami płatniczymi, czyli sytuacji opóźnienia w płatności. Zatory wzajemnie zazębiają problemy kolejnych firm, ale w skrajnych sytuacjach przedsiębiorstwo może zostać ukarane karą finansową przez UOKiK.