Paweł Rochowicz przypomniał w „Rzeczpospolitej", że jesienią 2021 r. Sejm uchwalił ustawę o rekompensatach dla firm z pogranicza, które zostały z dnia na dzień pozbawione zarobków w związku z zakazem wstępu, obejmującym m.in. turystów, do miejscowości nad granicą z Białorusią. Poszkodowane firmy miały dostać 65 proc. miesięcznego przychodu z letnich miesięcy. Szybko okazało się, że ustawa tylko częściowo spełniła swoje zadanie, bo wsparcie było traktowane jako pomoc publiczna de minimis. Jeżeli wraz z innymi formami udzielonego w ciągu trzech poprzednich lat publicznego wsparcia przekroczyła 200 tys. euro – przedsiębiorca tracił do niej prawo.

Miała to naprawić „Tarcza dla pogranicza”.  Rząd Mateusza Morawieckiego obiecywał, że w ramach tego programu do poszkodowanych przedsiębiorców trafi 100 mln zł.  Czy tak się stało? 

Jak wynika z informacji Ministerstwa Rozwoju i Technologii, w ramach „Tarczy” złożono zaledwie pięć wniosków o przyznanie wsparcia i wszystkie zostały rozpatrzone negatywnie. Żaden z nich nie spełniał bowiem koniecznych kryteriów. MRiT nie planuje kontynuacji programu, choć wnioskowała o to do premiera Najwyższa Izba Kontroli.

Co się stało? Przedsiębiorcy z pogranicza mówią, że kryteria „Tarczy” były tak skonstruowane, że nawet w ewidentnych przypadkach poniesienia strat trudno było uzyskać wsparcie z tego programu.  Wielu z nich do nich do dziś nie otworzyło zamkniętych restauracji i innych biznesów nastawionych na turystów. Chodzi nie tylko o nadal słabszy ruch turystyczny, ale też  trudności ze znalezieniem na nowo pracowników.

Zdaniem przedsiębiorców z Podlasia lepszą od odszkodowań metodą ratowania przygranicznego biznesu byłoby rządowe wsparcie dla inwestycji w infrastrukturę turystyczną na przygranicznych terenach, pomoc w wytyczeniu nowych szlaków pieszych i rowerowych czy budowa nowoczesnego centrum edukacji przyrodniczej.

Czytaj więcej

Nieudany program rządu. Miało być 100 milionów, wyszło zero