DeepL to start-up, który rzucił wyzwanie Google Translate — oferuje tłumaczenia w 32 językach. Ma już wśród klientów przeszło 100 tys. firm, w tym takich, jak Zendesk, Nikkei czy Deutsche Bahn. Start-up został założony w niemieckiej Kolonii przez Jarosława Kutyłowskiego, doktora informatyki, finalistę polskiej Olimpiady Informatycznej z 2001 r. Teraz nasz rodak opracowuje inteligentnego asystenta. To bot, który w wielu językach podpowiada, „jak pisać nie tylko poprawnie, lecz naprawdę dobrze”. Według Kutyłowskiego posłuży jako swoista baza pomysłów i inspiracji dla udoskonalenia własnego tekstu.

W ub.r. spółka DeepL zebrała 100 mln USD finansowania i została jednorożcem. Teraz podwoiła wycenę z 1 mld do 2 mld USD i zyskała miano tzw. podwójnego unicorna. W rundzie poprowadzonej przez Index Ventures firma Kutyłowskiego pozyskała 300 mln dol.

Sukcesy odnosi także Eleven Labs — start-up założony w 2022 roku przez Piotra Dąbkowskiego, byłego inżyniera uczenia maszynowego w Google, oraz Mateusza Staniszewskiego, byłego stratega wdrożeń w Palantir. Obaj wychowali się w Polsce, a ich inspiracją do założenia ElevenLabs było podobno oglądanie nieodpowiednio dubbingowanych amerykańskich filmów. 

Rok temu ElevenLabs pozyskało 19 milionów dolarów w rundzie finansowania Serii A przy wycenie około 100 milionów dolarów, pomimo że firma nie miała biura i zatrudniała tylko 15 pracowników. A wszystko za sprawą generatywnej sztucznej inteligencji, która jest w stanie przekształcać tekst pisany w mówiony (system pozwala generować głos w dowolnym języku i z charakterystycznym akcentem czy barwą).

Jak pisze w „Rz” Michał Duszczyk, przykłady tych firm pokazują, że globalny boom na sztuczną inteligencję rozruszał rynek venture capital, który po pandemii znalazł się w ostrym kryzysie. Kurczący się strumień pieniędzy dla młodych, innowacyjnych spółek szczególnie mocno dał się we znaki nad Wisłą, gdzie innowatorom doskwiera potężna luka kapitałowa.  

W takiej sytuacji wieści ze świata SI, gdzie obecnie trafia najwięcej inwestycji VC, mogą napawać optymizmem. Tym bardziej, że  warunki do tworzenia i prowadzenia start-upów w Polsce wciąż nie są najgorsze. Nasz kraj zajmuje dziesiątą pozycję wśród krajów OECD pod względem najwyższego wskaźnika tzw. przeżywalności młodych firm. Odsetek podmiotów, które potrafią przetrwać pierwszy rok swojej działalności w naszym kraju, sięga ponad 84 proc. Z krajów naszego regionu Europy lepszy indeks mają tylko Węgry (95 proc.) i Słowacja (85 proc.).

Czytaj więcej

Koniec najgorszego okresu dla start-upów? Zapowiada się ożywienie