Rząd z rozmachem zapowiedział wart 212 mld zł pakiet pomocowy. Nie miał wyjścia. Był do tego zmuszony własnymi decyzjami ograniczającymi rozprzestrzenianie się wirusa. Dotknęły one większości działających w Polsce biznesów. Dziś nikt nie wie, jaka branża będzie największą ofiarą epidemii i jaka będzie jej niszczycielska siła. Nie wie tego również rząd. Dlatego słuchając w środę wystąpień premiera Mateusza Morawieckiego i niektórych ministrów, szczególnie Jadwigi Emilewicz, miało się wrażenie, że zaplanowano dywanowe wyrzucanie pieniędzy z helikoptera, aby trafiły do jak najszerszego grona potrzebujących. Bardzo plastycznie przedstawiła to minister przedsiębiorczości, wymieniając firmy i branże, do których trafi pomoc. Ma ją otrzymać biuro podróży spod Łodzi, piekarz ze Starogardu i informatyk z Chrzanowa. Dla każdego coś miłego. Tyle że zapowiedzi nie przekonały rynku, a w organizacjach przedsiębiorców panuje sceptycyzm. Pojawia się konkretny zarzut: nikt nas nie pytał o zdanie.