Mimo wielu deklaracji, a nawet działań legislacyjnych, procederu od lat nie udaje się ukrócić. Oszustw, coraz bardziej wyrafinowanych, wciąż przybywa. Przestępcy dobrze wiedzą, jak słabe jest państwo, dla którego VAT – to paradoks – jest najważniejszym dochodem budżetowym.

Przez całe lata fiskus, łatając kolejne dziury, koncentrował siły na ściganiu zwykłych podatników. Zaostrzano przepisy i ich interpretacje, przyznawano urzędnikom nowe instrumenty kontroli. A wszystko po to, aby do państwowej kasy spływało jak najwięcej. W rezultacie płacili – i wciąż płacą – zwykli podatnicy oraz przedsiębiorcy często zagubieni i bezradni wobec represyjnego i mało zrozumiałego prawa.

Trudno zrozumieć, dlaczego państwo, widząc uciekające miliardy, nie skupiło się na tym, by rozwiązać sprawę systemowo. Zamiast tego prowadzano punktowe zmiany prawa, takie jak odwrócony VAT. Ich efektem była jednak zabawa w kotka i myszkę coraz bardziej wyspecjalizowanych i bezczelnych oszustów z państwem. Gdy urzędnicy rozpoczynali walkę z mafią paliwową, przestępcy już wyłudzali VAT w innych branżach. Kolejno: złomowej, stalowej, elektronicznej itd.

W efekcie od lat działają fabryki pustych faktur, wystawiające za pośrednictwem tzw. słupów dziesiątki tysięcy lewych dokumentów na dowolny towar, czy łańcuszki firm tworzących tzw. przestępstwa karuzelowe po to tylko, aby wyłudzić podatek.

Dlatego dobrze, że teraz państwo na poważnie chce się zająć tym problemem. Deklarację woli stworzenia centralnego systemu faktur, pozwalającego monitorować transakcje i zapobiegać wyłudzeniom VAT, słychać nie tylko od przedstawicieli rządu, ale i opozycji. Jest więc nadzieja, że po wyborach ta sprawa nie okaże się jedynie pętkiem kiełbasy wyborczej, ale realnym działaniem. Tym bardziej że ukrócenie wyłudzeń pozwoliłoby sfinansować niektóre z zapowiadanych reform, które dziś ze względu na koszty wydają się mało prawdopodobne.

Reklama
Reklama