Rozliczenie tzw. świadczeń kompleksowych ciągle sprawia duże problemy. Przykładem jest sprawa rozpatrywana niedawno przez Naczelny Sąd Administracyjny (sygn. I FSK 1188/11). Spółka sprzedawała i dostarczała beton na budowę. Była też zobligowana do jego wylania oraz ubicia (do tego wykorzystywany był sprzęt spółki obsługiwany przez jej pracowników). Te działania uznała za usługi budowlano-montażowe obciążone niższą stawką VAT.

Fiskus miał inne zdanie. Stwierdził, że to jedynie czynności pomocnicze w stosunku do podstawowej, tj. dostawy wyprodukowanego betonu. Całość trzeba więc opodatkować stawką właściwą dla niej, czyli 22 proc. (aktualnie 23 proc.).

NSA przyznał mu rację.  Uznał, że spółka dokonała dostawy betonu, a nie świadczenia usług. Jego zdaniem dodatkowe czynności nie zmieniały w istotny sposób charakteru transakcji i miały drugorzędne znaczenie.

Ten wyrok pokazuje, że firmy muszą dokładnie analizować, jaki charakter mają wykonywane czynności. Najpewniej powinny kierować się przy tym wytycznymi Trybunału Sprawiedliwości UE. Nakazuje on rozważyć wszystkie okoliczności transakcji pod kątem wyłonienia tych elementów, które są dominujące. Oceny ich wagi dokonuje się z perspektywy nabywającego (uwzględniając m.in. cel, w jakim nabywa dany towar/usługę).

Dobrze ten problem widać w gastronomii. Zasadniczo ten sam obiad sprzedany na wynos oraz spożyty na miejscu wymaga zastosowania dwóch różnych stawek – 5 proc. dla dania na wynos (dostawa towarów) i 8 proc. przy usłudze gastronomicznej (posiłek na miejscu). Teoretycznie, jeśli klient weźmie danie na wynos, ale ostatecznie skonsumuje je przy stoliku, może zmienić się podatkowa kwalifikacja transakcji i stawka VAT.

O tym zatem, czy mamy do czynienia z usługą czy z towarem, zadecyduje  nabywający: czy chodzi mu o wyniesienie posiłku z lokalu, czy też o skorzystanie z infrastruktury restauracyjnej (obsługi, porady kelnera itp.).

—oprac. wp

Maria Kukawska, doradca podatkowy, partner w Stone & Feather Tax Advisory sp. z o.o.