To nie wyposażenie biura czy sklepu, ale odbiorcy towaru i sieć pośredników stanowiły o istnieniu spółki z południowej Polski, która przez wiele lat sprzedawała na swoim terenie lody.
Gdy spółka popadła w długi, zawarła ze znanym producentem lodów, firmą Koral, umowę, a w niej formalnie przeniosła własność zamrażarek, chłodni i innego sprzętu, którego dotychczas używała w swojej działalności. Zostały wycenione na ponad 100 tys. zł i miały pokryć długi spółki wobec firmy Koral. Organy skarbowe uznały to za zbycie przedsiębiorstwa i nakazały zapłacić VAT. Wskazały też na art. 2 ust. 3 pkt 3a ustawy o VAT z 1993 r. (aktualnej w dacie zdarzenia) nakazującej opodatkowywać wydanie towaru w zamian za wierzytelność.– Wydanie towarów zamiast świadczenia pieniężnego musi być obciążone VAT. Doprowadziło bowiem do wygaśnięcia długu – dowodził dyrektor izby skarbowej.
Spółka była innego zdania. Dowodziła, że pozbyła się całego przedsiębiorstwa, ale przedmiotem transakcji były de facto umowy z sieciami hurtowni, kontakty z klientami, know-how. Firma Koral nie była przecież zainteresowana starymi lodówkami czy zamrażarkami. Zresztą sama za darmo dawała, jako wyposażenie sklepów i lokali, nowe sprzęty podmiotom współpracującym.
– Do umowy wpisany został zużyty, technologicznie przestarzały sprzęt, gdyż organy skarbowe nie przyjmowały do wiadomości, że przedsiębiorstwem mogą być kontrakty czy baza klientów, a nie konkretne rzeczy – podnosiła spółka przed WSA.
Ponieważ sąd nie przyznał jej racji, złożyła od jego wyroku kasację. Wyjaśniała, że przedmiotem sporu jest umowa nienazwana, która sprowadza się do zmiany zachowania dłużnika, czyli jego rezygnacji z działalności konkurencyjnej poprzez oddanie wierzycielowi istoty przedsiębiorstwa: klientów i pośredników w sprzedaży.
– Zobowiązaliśmy się nie prowadzić działalności konkurencyjnej wobec firmy Koral. Nie było to więc wydanie towarów w zamian za wierzytelność, lecz zbycie istoty przedsiębiorstwa, tego, co stanowiło o jego rzeczywistej wartości, a w efekcie o istnieniu na rynku – dowodziła spółka. Powoływała się też na kodeks cywilny, który zawiera otwarty katalog składników materialnych i niematerialnych przeznaczonych do prowadzenia przedsiębiorstwa.
Jednak i w NSA spółka przegrała, tyle że z powodu źle napisanej skargi. Twierdziła, iż polski ustawodawca nigdzie nie wskazał, że takie czynności jak np. przekazanie uprawnień do współpracy z kontrahentami czy zobowiązanie się do nieczynienia, czyli rezygnacja z konkurencji, powinny być opodatkowane. Nie zarzuciła jednak WSA naruszenia zasad postępowania, a to spowodowało, że sąd kasacyjny musiał się zgodzić z jego ustaleniami co do stanu faktycznego. Skoro WSA wskazał, że chodziło o sprzedaż części majątku przedsiębiorstwa w postaci takich towarów jak lodówki czy chłodnie, to NSA nie mógł rozważać, czy wchodziła w grę sprzedaż całego przedsiębiorstwa, na które składała się baza klientów, sieć hurtowni, umowy z odbiorcami lodów. Być może mógł przypuszczać, że to kontrakty stanowiły faktyczny majątek firmy, ale nie miał podstaw do zakwestionowania wyroku WSA – orzekł sędzia Edmund Łój (sygn. I FSK 1386/06).
Spór sprzedawcy lodów z organami skarbowymi jest interesujący także z punktu widzenia zgodności naszych przepisów z normami wspólnotowymi. W art. 19 dyrektywy 2006/112/WE dotyczącej VAT jest mowa o możliwości zwolnienia z VAT nieodpłatnego przeniesienia majątku, który jest niezbędny do dalszego prowadzenia samodzielnego przedsiębiorstwa. Potwierdza to m. in. wyrok ETS z 27 listopada 2003 r. (C-497/01) w sprawie Zita Modes Sarl, który dodaje jedynie, że nabywca takiego majątku (określany też jako następca prawny) musi mieć zamiar dalszego prowadzenia nabytego przedsiębiorstwa, a nie jego likwidacji czy sprzedaży. W dyrektywie nie ma więc mowy o zakładzie samodzielnie prowadzącym bilans, tak jak w art. 6 naszej ustawy o VAT. Przepis ten odstaje zresztą nie tylko od regulacji unijnych.
Różni się też od naszej ustawy o CIT, która w art. 4a pkt 3 i 4 definiuje przedsiębiorstwo jako niezależny podmiot samodzielnie wykonujący swoje zadania.
Jednak z punktu widzenia przepisów o VAT, gdyby jedna osoba miała zarejestrowaną działalność i prowadziła kiosk z gazetami i warzywniak, a ten drugi postanowiła sprzedać, to transakcji nie można byłoby uznać za sprzedaż przedsiębiorstwa, lecz części majątku danego przedsiębiorcy. Tymczasem według przepisów o CIT i unijnej dyrektywy mogłoby to być zbycie osobnej firmy, korzystające ze zwolnienia od VAT.
Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: a.grabowska@rp.pl
Porównanie polskiej ustawy z regulacjami unijnymi pokazuje sprzeczność między nimi. Uzależnienie preferencji podatkowej od sporządzania przez zakład bilansu nie ma uzasadnienia w tekście dyrektywy, która we wszystkich wersjach językowych posługuje się znacznie szerszym pojęciem przedsiębiorstwa niż nasza ustawa o VAT. Angielskie „totality of assets or part thereof” czy francuskie „universalité totale ou partielle de biens” oznacza „całość lub część majątku”. Powoduje to, że w Polsce trzeba płacić VAT od transakcji, które w innych krajach podlegają wyłączeniu od tego podatku. Problem można rozwiązać albo usuwając z ustawy sporny przepis, albo niezgodność z dyrektywą. Drugie rozwiązanie wydaje się lepsze.