Ministerstwo Finansów wierzy w to rozwiązanie. Trudno się mu dziwić. To dobry sposób, by walczyć z wyłudzeniami VAT i to nie tylko w teorii, ale i w praktyce. Tyle że sposób ten ułatwi życie wyłącznie fiskusowi i urzędnikom, podatnikom już niekoniecznie. Zwłaszcza że wielu nie do końca rozumie mechanizm podzielonej płatności.
Doradcy podatkowi, z którymi mam okazję często rozmawiać, uważają, że najboleśniej nowe rozwiązania odczują małe firmy. Jeśli mają niewiele faktur sprzedażowych, a część z nich, zwłaszcza na duże kwoty, będzie opłacana w nowym mechanizmie, pojawi się pytanie, jak nie stracić płynności finansowej. Najmniejsi przedsiębiorcy przy zakupach będą pokrywali VAT z własnej kieszeni, a nie ze specjalnego rachunku. Nadwyżka podatku będzie się na nim z każdym miesiącem powiększać, a bez zgody fiskusa nie będzie można z niej skorzystać.
Dlatego do split payment należy się przygotować, bo to zmiana organizacyjna na bardzo dużą skalę. Choć ministerstwo skali tej wyraźnie nie docenia. Bo jak inaczej wyjaśnić to, że do tej pory nie było żadnej akcji informacyjnej dotyczącej podzielonej płatności? Jednolity Plik Kontrolny ją miał. Teraz jest cisza.
Wiem, że podatnik ma jeden obowiązek: płacić podatki. Ma też jedno prawo: niczemu się nie dziwić. Mimo to się dziwię. I proponuję, by kolejne pomysły urzędnicy testowali na sobie. Jeśli wierzyć w zapewnienia resortu, nie odczują żadnych dolegliwości, może poza krótkotrwałymi problemami z płynnością finansową. Nawet będzie im lepiej. Nie ma w końcu skuteczniejszego sposobu na zmotywowanie kiepskiego kucharza niż kazać mu zjeść własną zupę. Smacznego.
Czytaj także
Split payment: blokada VAT na koncie może utrudnić rozliczenia