Polski mafioso XXI w. coraz mniej przypomina stereotyp z lat 90.: człowieka ze złotym łańcuchem na szyi w obstawie uzbrojonych jegomościów z grubymi szyjami.
– Dziś przestępstw na wielką skalę dokonuje się w białych rękawiczkach, poprzez legalnie działające firmy – zauważa Leszek Goławski z Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, często zajmującej się sprawami zorganizowanej przestępczości. Zamiast kradzieży samochodów czy rozbojów zakłada się firmy ciągnące zyski z nierozliczania podatków – dodaje.
Podobne wrażenie ma prof. Jadwiga Glumińska-Pawlic, przewodnicząca Krajowej Rady Doradców Podatkowych.
– Z doświadczeń swoich i kolegów wiem, że przychodzą do nas klienci sprawiający wrażenie eleganckich przedsiębiorców. Często nawet nieźle znają tematykę podatkową. Po kilku minutach rozmowy okazuje się jednak, że mają ochotę po prostu oszukiwać państwo – opowiada szefowa samorządu doradców.
Ekspert w cenie
Doradca podatkowy to zawód regulowany, ze swoimi zasadami etyki i odpowiedzialności dyscyplinarnej. Niełatwo nim zostać. Choć nie obowiązuje tu aplikacja jak w zawodach prawniczych, trzeba zdać państwowy egzamin i odbyć praktykę w kancelarii doradczej albo organach skarbowych. Sędziowie sądów administracyjnych orzekający w sprawach podatkowych przyznają, że jeśli sprawa jest prowadzona przez doradców, to szansa na wygraną rośnie, i to nawet bardziej niż po zaangażowaniu adwokata czy radcy prawnego.
Etyka i tajemnica
Nic więc dziwnego, że do fachowców od danin publicznych zgłaszają się też oszuści. Czy jednak wśród dziewięciotysięcznej dziś rzeszy doradców nie znajdą się czarne owce, które skuszone sowitym wynagrodzeniem nie będą wspomagały wyłudzenia podatków?
– Tego się nie da wykluczyć, ale dotychczas nikogo za rękę nie złapaliśmy – mówi Dariusz Bam, przewodniczący sądu dyscyplinarnego korporacji doradców. Dodaje, że fundamentalne zasady etyki zawodowej nakazują doradcy podatkowemu rozwiązać umowę z klientem, gdy tylko się dowie o jego przestępczym procederze. – Jednak musimy też zachować tajemnicę zawodową i tylko sąd powszechny może z niej zwolnić – przypomina Dariusz Bam. Zauważa, że sytuacja doradców jest nieco inna niż adwokatów – ci mogą bronić w sądzie największych zbrodniarzy, choć oczywiście nie mogą wspomagać ich w przestępstwach.
W praktyce nie zawsze łatwo stwierdzić, czy szukający pomocy klient rzeczywiście miał zamiar oszukiwać państwo. Często po pomoc przychodzą ludzie, którzy zostali szefami firm-słupów, będących jedynie pionkami w rękach prawdziwych gangsterów.
– Odwiedził mnie niedawno prosty człowiek, kompletnie nieorientujący się w sprawach podatkowych, któremu urząd skarbowy kazał dopłacić sporą kwotę podatku. Po dłuższej rozmowie przyznał się, że zaproponowano mu posadę prezesa jednoosobowej firmy, z dużym wynagrodzeniem. W zamian miał wystawiać faktury na usługi budowlane – opowiada Magdalena Kucharska z warszawskiej kancelarii Kamiński i Wspólnicy. – Nie mogłam mu pomóc, zaproponowałam tylko, by się przyznał do uczestnictwa w oszustwie – dodaje.
Podobne doświadczenia ma Stanisław Kutniewski prowadzący kancelarię w Gdańsku.
– Jednemu z moich klientów urząd skarbowy zakwestionował sporo faktur na paliwo. Szybko dotarliśmy do ich wystawcy: człowieka z czerwonym nosem, chwiejącego się na nogach. Przyznał się, że takie faktury wystawił, choć paliwa nie widział na oczy – relacjonuje Kutniewski. I zauważa, że choć takich zmanipulowanych ludzi mu żal, to nie bardzo są możliwości, by ich usprawiedliwiać przed urzędem skarbowym czy sądem.
Pozory mylą
Bywają i inne sytuacje stawiające doradcę podatkowego przed dylematami. Tomasz Michalik, partner MDDP, jednej z czołowych kancelarii na polskim rynku, przyznaje, że długo się zastanawiał, czy obsługiwać pewną firmę, której szefom prokuratura postawiła zarzuty karne. Zarzucano im oszustwa na duże kwoty cła i akcyzy od importu towarów.
– Mieliśmy w kancelarii poważne wątpliwości, czy się tym zajmować. Zaryzykowaliśmy. Po dwóch latach sporu z organami skarbowymi sąd administracyjny przyznał, że firma działała prawidłowo. Odetchnęliśmy z ulgą, tym bardziej że otoczka sprawy, nagłośnionej zresztą przez prasę, myliła – opowiada Michalik.
Nie była to zresztą pierwsza wątpliwa sytuacja, w jakiej się znalazł. Kilka lat wcześniej reprezentował firmę Romana Kluski w sporze z fiskusem o VAT od komputerów dostarczanych szkołom. Choć sprawa Optimusa początkowo miała posmak grubej afery, sąd również uznał, że oszustwa nie było.
Oszustwa podatkowe często polegają na wytworzeniu łańcucha sprzedaży, z którego jedno z ogniw znika, nie rozliczywszy się z fiskusem. Gdy taka przestępczość się nasila, trzeba się zabezpieczać, by samemu nie zostać uznanym przez fiskusa za przestępcę. Do sprawdzania uczciwości partnerów biznesowych zatrudnia się czasem wywiadownie gospodarcze, choć kosztuje to nawet kilkanaście tysięcy złotych.
Jak ma jednak sprawdzić swojego klienta doradca prowadzący małą kancelarię, którego nie stać na takie wydatki? Stanisław Kutniewski twierdzi, że trzeba czasem po prostu wyjść ze swojej kancelarii.
– Miałem klienta, który twierdził, że legalnie sprzedawał maszyny przemysłowe, a mimo to władze skarbowe nie chciały mu zwrócić VAT – wspomina Kutniewski. Dopytał zatem o kilka szczegółów i dyskretnie wybrał się do siedziby klienta. Okazało się, że była to stara, nieużywana hala fabryczna. Wewnątrz, oprócz kurzu i rupieci, były... maszyny, o które szedł spór ze skarbówką. – Stały tam od wielu lat i wbrew temu, co twierdził klient, wcale nie zostały dostarczone odbiorcy – mówi gdański doradca. Przyznaje, że po takim rekonesansie wycofał się ze współpracy z klientem. Zresztą później oszustwo zostało wykryte przez lokalny urząd kontroli skarbowej.
Wielkie firmy doradcze też starannie analizują ryzyko przed nawiązaniem kontaktów z nowym klientem. Niechętnie ujawniają sposoby takich badań, choć przyznają, że używają m.in. specjalnego, bardzo zaawansowanego oprogramowania do przeszukiwania internetu. Śledzą też na różne sposoby dotychczasowe poczynania biznesowe potencjalnych klientów.
– Działamy jednak zgodnie z prawem – zapewnia Kamila Kurkowska-Rydel z firmy Deloitte.
To się nie opłaca
Doradcy twierdzą, że oprócz odpowiedzialności karnej jest jeszcze aspekt czysto ekonomiczny.
– Taki oszust to zazwyczaj pewien typ osobowości. Jeśli oszukuje urząd skarbowy, to prędzej czy później także doradcę – mówi Magdalena Kucharska.
Tomasz Michalik dodaje, że kontaktów z takimi klientami lepiej unikać, bo i tak raczej nie potrwają długo i dużo pieniędzy nie przyniosą.
Szefowa samorządu doradców przypomina jednak o dobrym imieniu i wizerunku, ważniejszymi od pieniędzy.
– Nie możemy sobie pozwolić na plamy na honorze. Dobre imię jest najważniejsze, bo pracuje się na nie latami – kwituje Jadwiga Glumińska-Pawlic.