W środę posłowie debatowali nad projektem ustawy, która ma przekazać zadania promocji polskich firm Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIiH). To nowa państwowa spółka celowa, następczymi Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Ma się zajmować sprawami będącymi dziś w gestii 49 wydziałów promocji handlu przy polskich ambasadach. Posłowie opozycji pytali o celowość jej tworzenia.

– To ustawa, która ma dać kolejne stanowiska sympatykom PiS – mówiła posłanka PO Anna Nemś.

Z kolei Zbigniew Gryglas z .Nowoczesnej wskazywał, że sam pomysł powołania spółki jest dobry, ale należy zadbać o zatrudnienie w niej kompetentnych kadr. Posłowie pytali też, dlaczego projekt ustawy, która ma służyć przedsiębiorcom, w ogóle nie był konsultowany z organizacjami biznesowymi.

Wiceminister rozwoju Tadeusz Kościński nie odpowiedział na pytania o konsultacje ani o dokładne koszty funkcjonowania nowej spółki. Wskazał jednak na potrzebę wymiany kadr zajmujących się promocją polskiej gospodarki. Zauważył, że zamiast pracujących tam dziś Polaków, którzy czasem nie znają języka angielskiego, będą rekrutowani pracownicy mieszkający na miejscu.

– Dziś musimy opłacać naszym pracownikom przeloty z kraju i mieszkania na miejscu – zauważył Kościński, wskazując na przewidywaną obniżkę kosztów. Ma się też do tego przyczynić redukcja liczby osób zajmujących się promocją gospodarki – z dzisiejszych około 300 do 150.

Reklama
Reklama

Według deklaracji wiceministra działania nowych biur czy też spółek promocji gospodarki mają być skoncentrowane głównie na rynkach w Azji, Ameryce Południowej i Afryce.

– W Europie łatwo dolecieć na spotkanie z partnerem handlowym, a na odleglejsze rynki małe firmy nie dotrą – zauważył.

Ustawa dająca nowe kompetencje PAIiH przewiduje jej finansowanie m.in. z budżetu. Tylko jednak w niektórych sprawach poddaje działanie spółki rygorom ustawy o finansach publicznych. Na przykład pensje pracowników nie będą podlegały urzędowym siatkom płac.

Przekształcenie struktury dzisiejszych wydziałów promocji handlu ma kosztować 35 mln zł. Projektowane przepisy nie dają żadnych gwarancji dalszej pracy osobom pracującym w likwidowanych placówkach.

—Paweł Rochowicz

etap legislacyjny: przed trzecim czytaniem w Sejmie