Przedsiębiorców prowadzących zarówno duże markety, jak i małe sklepiki czekają ułatwienia. Zniknie obowiązek nanoszenia ceny towaru na każdy produkt z osobna. Wystarczy, że poinformują klienta o cenie w inny sposób. Informacja ma być przy tym przedstawiona tak, by konsument, sięgając po proszek do prania, dezodorant czy wiertarkę, wiedział, ile za to zapłaci przy kasie.
Rozwiązania takie przewiduje projekt nowej ustawy o informowaniu o cenach towarów i usług, który przygotowało Ministerstwo Finansów.
Deregulacja w sklepach
Na zmianie tej skorzystają głównie sprzedawcy. Odejdą im godziny metkowania produktów, zanim trafią na sklepowe półki i związane z tym koszty pracownicze.
– Pomysł jest dobry, ale większe znaczenie ma dla dużych sklepów niż dla tych mniejszych – uważa Dorota Wolicka ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Przyznaje, że korzystne jest to, że w razie kontroli inspekcji handlowej brak metki na towarze nie skończy się już karą.
Co prawda już teraz nie każdy towar w sklepie musi mieć naklejoną cenę. Sprzedawcy nie muszą metkować m.in. produktów o małych gabarytach, takich jak lakiery do paznokci, ani sadzonek roślin, cegieł czy żywych zwierząt. Wiele innych produktów musi mieć jednak cenę.
Po zmianach wystarczy wywieszka na półce, informacja w cenniku czy katalogu. Dokładne zasady informowania klientów o cenach określi rozporządzenie do ustawy. Projekt odpowiednich regulacji również jest już gotowy. Zgodnie z nim wywieszki z cenami muszą być umieszczone w widocznych miejscach. Powinny być też czytelne dla konsumentów. Nie będą jednak potrzebne np. przy sprzedaży książek czy czasopism, na których jest już nadrukowana cena.
Klient też zarobi
Zdaniem Ministerstwa Finansów przedsiębiorcy oszczędzą na zmianie nawet 500 mln zł rocznie, a konsumenci – 350 mln zł rocznie. Niektórzy jednak wątpią w aż tak optymistyczne prognozy, zwłaszcza dla konsumentów.
– Przedsiębiorcy rzeczywiście skorzystają na zmianie. Nie ma jednak automatyzmu, który by powodował, że ich oszczędności przełożą się na konsumentów – ocenia Mikołaj Piaskowski, radca prawny w kancelarii CMS Cameron McKenna.
To dlatego, że to, co sklep oszczędzi na metkowaniu, może być jego zyskiem. Nie musi obniżyć proporcjonalnie ceny produktów.
Klienci skorzystają jednak na innym rozwiązaniu. Jeżeli okaże się, że cena tego samego produktu jest inna przy kasie niż na półce, a jeszcze inna np. na dużej tablicy obok regału z towarem, zapłacą tę najniższą.
– W niedużych sklepach taka praktyka już dzisiaj jest standardem. W spornych sytuacjach klient i tak płaci niższą cenę. Sprzedawca woli bowiem dołożyć do jednego produktu, niż stracić klienta – mówi Dorota Wolicka. Dodaje, że rozwiązanie to ograniczy praktyki sklepów, w których skala pomyłek z cenami jest duża, co rodzi podejrzenie, że są popełniane celowo, aby zarobić na mniej uważnych klientach.
Gdy cena towaru zostaje obniżona, sprzedawcy podadzą także przyczynę zmiany. Zdaniem Mikołaja Piaskowskiego ma to przeciwdziałać nieuczciwym praktykom sklepów, w których podnoszono na chwilę cenę produktu, by zaraz ją nieco obniżyć. Ekspert podkreśla, że czasem po takiej „obniżce" cena towaru jest wyższa od tej, która była jeszcze kilka dni wcześniej.
etap legislacyjny: konsultacje społeczne
Ceny ściśle tajne? Koniec z cenami na każdym produkcie
Surowsze kary dla sprzedawców
Klienci sklepów nie muszą się obawiać, że wraz z odejściem ery metkowania towarów nie dowiedzą się już, ile kosztuje dany produkt. W dalszym ciągu przedsiębiorcy będą karani za nieprawidłowości w uwidocznianiu ceny towarów, w postaci np. nieodpowiednich etykietek na półkach czy ich braku. Dzisiaj taka kara pieniężna za uporczywe nieprzestrzeganie przepisów wynosi 5 tys. euro, ale po zmianach przedsiębiorcy zapłacą więcej (nie w każdym jednak przypadku). Projekt nowej ustawy przewiduje bowiem, że kara za niedoinformowanie klienta o cenie produktu wyniesie do 20 tys. zł. Wyższa będzie jednak, jeżeli dojdzie do recydywy. Gdy w ciągu jednego roku Inspekcja Handlowa stwierdzi, że przedsiębiorca trzykrotnie naruszył przepisy, nałoży na niego karę, która sięgnie nawet 40 tys. zł.