Wszystkie osoby, które miały kontakt z wojskiem, mogą się spodziewać wezwania na dziesięciodniowe szkolenie. Dotyczy to zarówno byłych żołnierzy zawodowych, jak i tych, którzy odbywali obowiązkowo zasadniczą służbę wojskową.

Liczba wzywanych na szkolenia ma się systematycznie zwiększać. Docelowo co roku do jednostek ma trafiać ok. 30 tys. osób.  Takie rozwiązania są przewidziane we wchodzącym dziś w życie rozporządzeniu Rady Ministrów. Do tej pory ćwiczeń praktycznie nie było.

– Pracodawca ma wprawdzie obowiązek zwolnić podwładnego z pracy na czas wykonywania ćwiczeń,  ale nie sądzę, żeby nadmiernie dezorganizowało to pracę.

Firmy były już straszone ćwiczeniami przy okazji utworzenia NSR

Problem może się pojawić tylko wtedy, gdy chodzi o pracowników najważniejszych dla firmy, ale prawdopodobieństwo, że wezwanie otrzyma właśnie taki pracownik, jest niskie.

30 tys. rezerwistów to mniej niż 0,5 proc. wszystkich zatrudnionych, a i tak wątpię, by wezwania uzyskały taki rozmach – uważa Wojciech Nagel z Business Centre Club. I dodaje, że pracodawców straszono już ćwiczeniami przy okazji utworzenia Narodowych Sił Rezerwowych. Armii wciąż nie udaje się pozyskać 20 tys. ochotników do tej formacji.

Pracodawca nie musi płacić wynagrodzenia za czas ćwiczeń. Świadczenia pieniężne dla  wezwanych za każdy dzień ustala i wypłaca wójt lub burmistrz. Stanowi je kwota 1/30 miesięcznego wynagrodzenia lub dochodu pomnożona przez liczbę dni odbytych ćwiczeń wojskowych. Nie może być to jednak kwota wyższa od 1/30 dwuipółkrotnego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Jego wysokość ogłasza prezes GUS. Świadczenie będzie wypłacane na udokumentowany wniosek uprawnionego żołnierza rezerwy, złożony nie później niż w ciągu trzech miesięcy od zakończenia ćwiczeń wojskowych.

Podstawa prawna: rozporządzenie Rady Ministrów z 20 lutego 2013 r. DzU z 6 marca, poz. 299