Zgodnie z art. 264 kodeksu pracy odwołanie od wypowiedzenia umowy do sądu pracy wnosi się w ciągu siedmiu dni od doręczenia pisma w tej sprawie.
Tylko gdy pracownik nie ponosi winy za spóźnienie, może wystąpić do sądu z wnioskiem o przywrócenie tego terminu w myśl art. 265 k.p. Ma na to tylko siedem dni od momentu, gdy ustała przyczyna powodująca spóźnienie.
Sąd Najwyższy w swoich orzeczeniach stwierdził, że termin na złożenie odwołania jest wyjątkowo krótki. Dość łagodnie traktuje więc pracowników, którzy go przekroczyli. Na uwzględnienie odwołania złożonego po terminie mają jednak szanse wyłącznie osoby, które usprawiedliwią swoje spóźnienie. Najlepszym wytłumaczeniem jest zwolnienie lekarskie potwierdzające chorobę uniemożliwiającą chodzenie.
Nie jest to jednak bezterminowa możliwość. W myśl wyroku SN z 11 maja 2006 r. (sygn. II PK 277/05), długotrwała choroba pracownika związana z nadciśnieniem tętniczym, nawet gdy w zwolnieniu lekarskim miał wpisane, że musi leżeć, nie usprawiedliwia przywrócenia terminu. Takie orzeczenie zapadło jednak w sprawie związkowca, który po wręczeniu mu wypowiedzenia poszedł na ponadmiesięczne zwolnienie lekarskie. Sąd uznał, że powinien on zdawać sobie sprawę z obowiązku jak najszybszego złożenia odwołania do sądu.
Pozew można wysłać pocztą do końca dnia, w którym upływa termin odwołania
Bywa, że termin na odwołanie upływa nawet, gdy zainteresowany nie zdaje sobie z tego sprawy. Zgodnie z wyrokiem SN z 20 stycznia 2005 r. (sygn. I PK 148/04) samo przekonanie pracownika, że nie doszło do rozwiązania umowy, nie wystarczy do przywrócenia terminu odwołania do sądu pracy. Prawidłowo przygotowane wypowiedzenie zawiera bowiem informacje o możliwości odwołania się od niego do sądu pracy i terminie, w jakim powinno to nastąpić. Osoba, która dostała takie pismo do ręki, nie może później tłumaczyć się, że nie wiedziała o tych zasadach.
Nie pomoże też odmowa przyjęcia wypowiedzenia. Zgodnie z wyrokiem SN z 4 marca
2004 r. (sygn. I PK 429/03), zatrudniony, który bez usprawiedliwionych przyczyn odmówił przyjęcia pisma wypowiadającego mu umowę o pracę, nie może później domagać się przywrócenia terminu do wniesienia odwołania do sądu. Nie może również powołać się na to, że pracodawca nie poinformował go o możliwości, terminie i trybie odwołania.
Czasem jednak pracownik może starać się o przywrócenie terminu z innego powodu. Mianowicie bywa, że przełożeni zwodzą osoby, które dostały wypowiedzenia, obietnicą wycofania tego oświadczenia. Kiedy jednak termin na odwołanie minie, okazuje się, że chodziło im wyłącznie o to, by pracownik nie wysłał pozwu do sądu na czas. Tak właśnie uznał SN w wyroku z 7 września 1994 r. (sygn. I PRN 55/94), gdyż uznał, że spóźnienie wynikało z obietnicy zatrudnienia zwolnionego na innym stanowisku.
– Pracownik może wysłać do sądu pismo pocztą, nawet do godziny 24 w nocy dnia, w którym upływa termin na odwołanie – podpowiada sędzia Rafał Młyński z Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia. Daje to dodatkowy czas na solidniejsze przygotowanie odwołania.
– Ważne, by zawierało ono stwierdzenie, że pracownik odwołuje się od wypowiedzenia. Szczegółowe uzasadnienie i dokumenty można wtedy złożyć w późniejszym terminie. Warto też zachować sobie potwierdzenie nadania takiego listu – zwraca uwagę sędzia Młyński.