Dwie trzecie polskich pracowników w ogóle nie korzysta z urlopu na żądanie. Mimo to organizacje pracodawców domagają się zmniejszenia liczby dni wolnych, które pracownik może wykorzystać w sytuacji awaryjnej.

W mojej ocenie obecna regulacja urlopu na żądanie jest wyważona i dostatecznie chroni interesy obu stron stosunku pracy. Pracownik ma możliwość zapewnienia sobie wolnego w sytuacjach awaryjnych, kiedy to z jakichś przyczyn nie jest w stanie dotrzeć do pracy, a nie chce się narażać na arbitralność decyzji pracodawcy, czy jego nieobecność jest usprawiedliwiona. Kodeksowy wymiar urlopu na żądanie – cztery dni w roku – jest zaś na tyle krótki, żeby nie doprowadzał do paraliżu zakładu pracy.

Rzecz jasna, zdarzają się sytuacje, gdy pracownicy nadużywają przyznanego im uprawnienia do urlopu na żądanie. Trzeba jednak pamiętać, że w konkretnych przypadkach takie działanie może być uznane za naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych, a gdy jest to ciężkie naruszenie – nawet doprowadzić do rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia, czyli w tzw. trybie dyscyplinarnym. Taka sytuacja może nastąpić chociażby wtedy, gdy pracownik, mając świadomość potrzeb pracodawcy, celowo nie stawi się danego dnia w pracy, bez przyczyny uzasadniającej wzięcie urlopu na żądanie.

Przyznanie pracodawcom większych uprawnień w odmawianiu tego urlopu nie rozwiąże problemu nadużywania prawa. Stracilibyśmy bowiem wtedy z oczu cel, jakiemu ta instytucja prawa pracy ma służyć. Wystarczające jest obowiązujące teraz rozwiązanie, zgodnie z którym to pracodawca udziela pracownikowi urlopu na żądanie (podobnie jak „zwykłego” urlopu wypoczynkowego).

Choć bowiem ustawodawca nakłada na pracodawcę obowiązek udzielenia takiego urlopu, w szczególnych okolicznościach ma on prawo nie wyrazić zgody. Nie może to być jednak jego arbitralna decyzja. Musi być ona podyktowana szczególnymi względami, na przykład organizacją pracy, sytuacją o charakterze awaryjnym, trwającym procesem realizacji zamierzeń produkcyjnych czy wykonywaniem terminowych zamówień.

[i]Autorka jest radcą prawnym w Kancelarii Prawniczej Patrimonium[/i]