Wkrótce minie pół roku jego stosowania. I co? Wygląda na to, że gospodarcze i wszelkie inne podmioty wchłonęły i przełknęły nowe zasady bez specjalnego bólu. Krótko mówiąc odniosły sukces. Było wprawdzie trochę zamieszania, gdy próbowano w niektórych sytuacjach zamieniać, np. nazwiska pacjentów, uczniów czy konsumentów na liczby czy numerki, ale szybko okazywało się, że twórcami takich pomysłów okazywali się nadgorliwcy, którzy nie bardzo chwytali cel światłej reformy. Warto zadać sobie pytanie, dlaczego wszystko poszło tak sprawnie? Powodów było wiele. Pomińmy ten najistotniejszy, czyli słuszność i celowość zadekretowanych w unijnym rozporządzeniu zmian. Zwykle jest tak, że łatwiej wprowadzać w życie zaakceptowane i aprobowane reguły niż te, których się nie rozumie, albo których się nie opłaca stosować – najzwyczajniej z banalnych powodów ekonomicznych.