Chodzi o sytuacje, kiedy pracodawcy, chcąc zaoszczędzić na składkach, przerzucali pracowników na inne umowy. ZUS kontrolował takie operacje i z reguły kończyło się to naliczeniem zaległości w składkach, które musiał uregulować płatnik, czyli pracodawca albo zleceniodawca. Co więcej, z interpretacji wynikało, że  osoba, za którą zapłacono zaległy ZUS, uzyskuje przychód. I trzeba od niego odprowadzić podatek.

Jak pisze na łamach "Rzeczpospolitej" Przemysław Wojtasik, fiskus regularnie jednak przegrywał w sądach, co skłoniło go do zmiany stanowiska.

W interpretacji ogólnej minister finansów przyznał, że płatnik, regulując zaległe składki, wykonuje ciążący na nim obowiązek publicznoprawny, którego nie może scedować na podatników (pracowników czy zleceniobiorców). Nie można więc uznać, że jest to świadczenie dokonane za ubezpieczonych, gdyż to nie oni są zobowiązani do zapłaty zobowiązania wobec ZUS. Oznacza to, że nie uzyskują dodatkowego przychodu.

Minister finansów wyjaśnia dalej, że "zapłata przez płatnika zaległych składek nie stanowi przysporzenia zwiększającego majątek podatnika i nie może być uznana za nieodpłatne świadczenie na jego rzecz. Jest to dla niego czynność neutralna podatkowo". Dodaje, że skoro nie ma przychodu, to płatnik nie musi potrącać podatku oraz wysyłać skarbówce informacji PIT-11.

Co więcej, zdaniem MF, skoro zaległe składki nie są przychodem pracownika, to pracodawca nie może zaliczyć wydatków na ich opłacenie do kosztów (w części, w jakiej powinny być sfinansowane ze środków podatnika). Zarówno w PIT, jak i CIT.

A co zrobić z rozliczeniami z poprzednich lat? – Podatnicy mogą wystąpić o zwrot nadpłaconego PIT. Potrzebne będą do tego korekty informacji PIT-11 od płatników. Wymaga to sporych nakładów pracy, szczególnie w większych firmach, które zatrudniają wiele osób – mówi "Rzeczpospolitej" Grzegorz Grochowina, szef zespołu zarządzania wiedzą w departamencie podatkowym w KPMG w Polsce.