Osobie zatrudnionej na podstawie długoletniej umowy o pracę na czas określony przysługują takie same uprawnienia jak zatrudnionej na umowę bezterminową. Inaczej ta pierwsza jest dyskryminowana. To główne przesłanie wyroku, który wydał wczoraj Sąd Najwyższy.

Różnie statusy

Sprawa ma swoje źródło na Śląsku. Zlokalizowana tam firma, zajmująca się produkcją filtrów cząstek stałych dla pojazdów, zatrudniała 1600 pracowników. Z czego 250 na umowach o pracę na czas określony. Byli to głównie pracownicy fizyczni. Pozostali tzw. okołoprodukcyjni i administracyjni pracowali na etatach bezterminowych.

W 2012 r. firma postanowiła pożegnać się z jednym z zatrudnionych przy taśmie produkcyjnej. Miał on umowę o pracę podpisaną na siedem lat. W dokumencie była jednak klauzula pozwalająca rozwiązać tę umowę za dwutygodniowym wypowiedzeniem. Bez przyczyny. Firma nie omieszkała skorzystać z tego. Przełożony wypowiedział umowę pracownikowi na kilka miesięcy przed upływem terminu, na jaki została zawarta.

Odszkodowanie  ?się należy

Zainteresowany nie pogodził się z tym. W jego odczuciu wypowiedzenie było bezprawne. Wniósł odwołanie do sądu pracy, żądając 11 tys. zł odszkodowania.

Sąd pierwszej instancji przyznał mu rację. Zasądził od byłego pracodawcy na rzecz zwolnionego 10,9 tys. zł. Skład orzekający w sądzie rejonowym uznał, że nie było podstaw, by z tym pracownikiem zawierać umowę terminową.

Reklama
Reklama

Sąd okręgowy stanął także po stronie zwolnionego mężczyzny. Na tym jednak sprawa się nie zakończyła. Przegrana firma postanowiła wnieść skargę kasacyjną. Pełnomocnik pracodawcy podnosił przed Sądem Najwyższym, że firma nie miała wyjścia i ze względu na specyfikę swojej działalności musiała zatrudniać część osób na umowach terminowych.

– Przedsiębiorca prowadzi działalność w specjalnej strefie ekonomicznej i nigdy nie wiadomo, czy będzie zapotrzebowanie na jego produkty. Kontrakty firma podpisuje na maksymalnie dwa–trzy lata – tłumaczył wczoraj Tomasz Srokosz.

Sędziów nie przekonały jednak te argumenty. – Skoro firma kontrakty na dostarczanie produktów podpisuje na dwa–trzy lata, to i maksymalnie na tyle powinna zawierać umowy terminowe. Wtedy byłoby to uzasadnione – zwrócił uwagę sędzia sprawozdawca Zbigniew Hajn.

Sędziowie podkreślili, że firma nie może podpisywać tak długich umów terminowych. A jeśli do tego dochodzi, to taki pracownik – jak ten na umowie bezterminowej – powinien mieć trzymiesięczny okres wypowiedzenia.

Sędziowie wskazali, że w tym wypadku stosuje się art. 25 kodeksu pracy, który stanowi, że zawarcie kolejnej umowy o pracę na czas określony jest równe w skutkach prawnych umowie o pracę na czas nieokreślony. Wcześniej bowiem zwolniony mężczyzna pracował na okresie próbnym, a później na umowie podpisanej na sześć miesięcy.

sygnatura akt I PK 308/13

Katarzyna ?Dobkowska, radca prawny,?partner w kancelarii ?Raczkowski i Wspólnicy

Wyrok SN wpisuje się w dotychczasową linię orzeczniczą. Z kodeksu pracy wprawdzie nie wynikają terminy, na jakie maksymalnie można podpisywać z pracownikiem umowy na czas określony. Jasne jest tylko to, że nie można zawrzeć więcej niż dwie takie umowy na następujące po sobie okresy. Niemniej jednak zawieranie długoterminowych umów może zostać uznane za próbę obejścia przepisów dotyczących umów bezterminowych. Pracodawcy powinni pamiętać, że umowy długoterminowe na okresy dłuższe  niż dwa–trzy lata można zawierać tylko wyjątkowo,  np. na czas sprawowania funkcji ?w zarządzie. Potwierdził to niedawno Trybunał w Luksemburgu.