Tak uznał Sąd Najwyższy w wyroku z 7 marca 2013 r. (I PK 216/12). Już nie raz SN wypowiadał się, że dopuszczalne jest nagłe karne rozstanie z podwładnym za udział w nielegalnym strajku, ale po zarzuceniu mu złej woli. Inaczej mówiąc – od początku musi on mieć świadomość sprzeczności protestu z przepisami, a mimo to uczestniczył w nim.
Przygotowania do protestu
Trzy pielęgniarki, zatrudnione na czas nieokreślony, należały do zakładowej organizacji związkowej (zoz) przy szpitalu klinicznym. Jedna była przewodniczącą zarządu związku, druga sekretarzem, a trzecia – członkiem jego władz. Wszystkie zostały wskazane w uchwale zarządu zoz jako podlegające szczególnej ochronie zgodnie z art. 32 ustawy o związkach zawodowych.
W styczniu 2008 r. zarząd związku zażądał od dyrektora szpitala podwyżek płac pielęgniarek. Wobec fiaska mediacji i rokowań (spisano protokół rozbieżności) zdecydował o referendum, aby poprzeć strajk pielęgniarek. Głosowało w nim 36,7 proc. ogółu zatrudnionych w szpitalu i 75,4 proc. zaangażowanych w nim pielęgniarek. Zdecydowana większość opowiedziała się za akcją strajkową. Wobec wątpliwości związek zwrócił się o opinię radcy prawnego, który stwierdził, że dla ważności referendum wystarczy udział w nim większości tej grupy zawodowej, której głosowanie dotyczy (w tym wypadku pielęgniarek). Dlatego zarząd związku 3 września 2008 r. zdecydował o rozpoczęciu 8 września strajku pielęgniarek.
Mimo tych przygotowań związkowców dyrektor szpitala kwestionował legalność protestu. Twierdził, że zbyt późno został o nim powiadomiony (powinien dostać informację najpóźniej na 5 dni przed startem strajku). Dowodził ponadto, że za strajkiem powinno głosować przynajmniej 50 proc. wszystkich pracowników lecznicy, a nie tylko minimum 50 proc. pielęgniarek. Doniósł więc do prokuratury na związek, który jego zdaniem popełnił przestępstwo.
Wkrótce doszło do podpisania porozumienia, na mocy którego zawieszono tę akcję, premie włączono do pensji zasadniczych pielęgniarek, strajkujący zachowali prawo do 75 proc. wynagrodzenia za okres sporu, a dyrektor zobowiązał się zaniechać wyciągnięcia jakichkolwiek konsekwencji służbowych wobec uczestników. Jednak w kwietniu 2009 r. dyrektor przysłał zarządowi zoz pisma w sprawie udzielenia zgody na dyscyplinarne rozwiązanie umów o pracę z kilkoma pielęgniarkami – czynnymi uczestniczkami sporu. Zarzucał im zorganizowanie i kierowanie strajkiem wbrew art. 20 ust. 1 i 3 ustawy o sporach zbiorowych. Kiedy spotkał się z odmową, wręczył im dyscyplinarki. Sprawa trafiła do sądu pracy.
Zaniedbania nie były znaczące
Sąd rejonowy przyznał rację pielęgniarkom. Wprawdzie orzecznictwo dopuszcza dyscyplinarne zwolnienie z pracy uczestników i organizatorów nielegalnego strajku, ale tylko wykazujących się świadomością tego stanu bądź działających w złej wierze. A w tej sytuacji – w opinii sądu pierwszej instancji – zabrakło właśnie nagannego zachowania pracowników. Decyzję o rozpoczęciu akcji podjął zarząd związku, podpierając się poradą prawną. Zresztą co do kworum rozstrzygającego o możliwości wszczęcia strajku istnieją roozbieżności w doktrynie, czy chodzi o 50 proc. ogółu pracowników, czy tylko tej grupy zawodowej, której akcja dotyczy. Szczególnie złego nastawienia działaczy nie można się też doszukać w przekroczeniu terminu na rozpoczęcie strajku o jeden dzień. Z tego powodu sąd rejonowy uznał, że pielęgniarki nie naruszyły ciężko podstawowych obowiązków pracowniczych i nie zasłużyły na dyscyplinarki. Oprócz tego wytknął pracodawcy inne błędy: brak zgody zarządu związku na rozstanie i uchybienie miesięcznemu terminowi na wręczenie pisma o dyscyplinarce, który jego zdaniem biegł od 8 września 2008 r. Wtedy właśnie dyrektor zebrał wszystkie informacje przemawiające za nielegalnością strajku. Z tego powodu sąd rejonowy przywrócił pielęgniarki do pracy na poprzednich zasadach, orzekając dla jednej niemal 50 tys. zł wynagrodzenia za czas pozostawania bez zajęcia, a dla drugiej – ponad 16 tys. zł. Sąd okręgowy poparł go w stu procentach.
Za daleko od zdarzenia
Wręczenie dyscyplinarek po 7 miesiącach od zakończenia strajku, uzasadnionych jego nielegalnością to gruba przesada – uznał Sąd Najwyższy. Przyjmuje się, że miesięczny termin na złożenie pisma o niezwłocznym rozwiązaniu umowy o pracę w trybie art. 52 § 2 k.p. „od momentu, w którym weryfikacja uzyskania przez pracodawcę informacji pozwala na kwalifikację zachowania pracownika w aspekcie oceny ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych (np. wyrok SN z 20 sierpnia 2008 r., I PK 32/08)". A dyrektor miał wszystkie dane do takiego stwierdzenia właściwie już 8 września 2008 r. Z tego powodu SN oddalił skargę kasacyjną szpitala.
—Renata Majewska