Zdarza się, że w polskich miejscowościach turystycznych stoją hotele, które nimi nie są. Nie wpisano ich do ministerialnej ewidencji. Nie spełniają wymagań kategoryzacji i nie mają decyzji marszałka województwa o zakwalifikowaniu obiektu jako hotel. Właściciel określeniem tym posługuje się wbrew ustawie o usługach turystycznych (tekst jedn. DzU z 2004 r. nr 223, poz. 2268). Ceny w obiekcie nie odbiegają jednak od cen u działającej zgodnie z prawem konkurencji.

Jest tak np. z obiektami Manor w Olsztynie, Soleil Boutique w Sopocie czy Cesarskim w Giżycku. Przedsiębiorcom nie przeszkadza opłata za kategoryzację, która zgodnie z rozporządzeniem ministra sportu i turystyki (DzU z 2011 r. nr 10, poz. 54) dla hotelu cztero- i pięciogwiazdkowego wynosi tylko 1500 zł.

Turysta w błędzie

– Wybierając hotel czy pensjonat, konsument zapłaci więcej. Ma więc prawo oczekiwać usługi o określonym standardzie. Poprzez bezprawne oznakowanie obiektów przedsiębiorcy wprowadzają ich w błąd, oferując usługę gorszej jakości – zaznacza Agnieszka Majchrzak z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

To narusza zbiorowe interesy konsumentów.

– Bezprawne posługiwanie się nazwą „hotel" stanowi też nieuczciwą praktykę rynkową, na której traci również ten, kto działa zgodnie z prawem. Przedsiębiorca może więc zostać ukarany przez prezesa UOKiK – mówi Piotr Cybula, ekspert prawa turystycznego, członek The International Forum of Travel and Tourism Advocates.

Przedsiębiorcy stosują różne uniki

– Prowadzimy hotel butikowy, co odzwierciedla nazwa. To kategoria niewielkich obiektów, popularna zwłaszcza w USA. Poza tym jesteśmy w trakcie zmian. W logo dostawiamy znaczek nad literą o. Nasz obiekt będzie nazywał się po francusku: hôtel – mówi Anna Zych z Soleil Boutique Hotel.

Inni przedsiębiorcy posługują się np. określeniami typu HOTELux czy Hotel sp. z o.o. UOKiK każdą taką praktykę uznaje za wprowadzanie w błąd i nakłada karę. Te są jednak niskie. Wynoszą zazwyczaj ok. 2–3 tys. zł, choć urząd może zażądać nawet 10 proc. przychodu osiągniętego przez przedsiębiorcę w poprzednim roku. Na hotel Gołębiewski w Wiśle nałożono karę ok. 1000 zł.

– W zestawieniu z jego przychodami wydaje się ona rażąco niska – mówi Piotr Cybula.

– Wymierzając kary, bierzemy pod uwagę okoliczności naruszenia prawa. Okolicznością łagodzącą jest często reakcja przedsiębiorcy na wszczęcie postępowania, np. złożenie wniosku o zakwalifikowanie obiektu do określonej kategorii – tłumaczy Agnieszka Majchrzak.

Takie kary, choć jednostkowo skuteczne, tracą swój prewencyjny sens. Nie odstraszają od łamania prawa.

Zbyt niskie grzywny

Bezprawne posługiwanie się nazwą „hotel" to wykroczenie.

– Za używanie nazw rodzajowych lub określeń kategorii hotelarskich bez decyzji lub niezgodnie z decyzją marszałka województwa grozi kara ograniczenia wolności albo grzywny – mówi Jakub Kwiatkowski z Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Taka sama kara grozi osobie używającej oznaczeń, które mogą wprowadzić w błąd co do rodzaju lub kategorii obiektu hotelarskiego. W praktyce tacy fałszywi hotelarze dostają grzywnę w wysokości kilkuset złotych, co wcale nie zniechęca ich do łamania prawa.

Niezadowolony z usługi turysta może złożyć reklamację.

– Jeżeli umowa została zawarta z biurem podróży, odpowiada ono za niewykonanie lub nienależyte wykonanie umowy. Wówczas reklamację należy złożyć w biurze. Gdy kontrakt został zawarty bezpośrednio z właścicielem obiektu, reklamację należy złożyć u niego – mówi Agnieszka Majchrzak.

Jeśli reklamacja nie zostanie uwzględniona, można iść do sądu. Z tego rozwiązania konsumenci nie chcą jednak korzystać. Dlatego najlepiej sprawdzić hotel przed rezerwacją. Ewidencja obiektów hotelarskich znajduje się na ministerialnej stronie internetowej http://www.turystyka.gov.pl/.

– Można też poprosić o przedstawienie dokumentu potwierdzającego zaszeregowanie hotelu – radzi Agnieszka Majchrzak.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

k.wojcik@rp.pl