Ponad czterech na dziesięciu polskich pracowników chętnie przeszłoby na telepracę, ale stosuje ją tylko co siódma z małych i średnich polskich firm.

W dużych przedsiębiorstwach jest niewiele lepiej. Nawet jeśli częściej deklarują stosowanie zdalnej pracy, to zwykle traktują to jako przywilej dla specjalnej grupy pracowników, np. kobiet w ciąży albo młodych matek.

– To dobra forma zatrudniania osób niepełnosprawnych i korzystających z urlopu wychowawczego – twierdzą najczęściej uczestnicy badania opinii, które dla Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości przeprowadziła w lutym tego roku Millward Brown SMG/KRC.

To nie call center

Badanie było częścią rozpoczętego przed rokiem projektu doradczo-szkoleniowego PARP, który ma przekonać małe i średnie firmy do telepracy.

Czy już przekonał? Janusz Sytek, wiceprezes spółki Firma 2000, która realizuje projekt, twierdzi, że na ocenę przedsięwzięcia zaplanowanego do lutego 2012 jest jeszcze za wcześnie.

Ale widać już duże zainteresowanie szkoleniami z telepracy. Przed rokiem do jej wprowadzenia przyznawało się ponad 12 proc. firm, a teraz 14 proc. Zdaniem Sytka te dane mogą być zaniżone, bo pracodawcy nie zawsze są świadomi, że stosują telepracę; niektórzy wciąż kojarzą ją z telemarketingiem i obsługą call centers.

Nadal wiele osób pracuje w formie telepracy, nie mając odpowiednich zapisów w umowach, choć od 2007 roku w kodeksie pracy są już stosowne regulacje. – W takich branżach jak doradztwo, szkolenia zdalna praca jest popularna od lat. – przypomina Janusz Sytek. Według niego mniejsze firmy dostrzegają korzyści ze zdalnej pracy, gdy biznes się rozrasta terytorialnie.

Dużo rzadziej firmy wysyłają do pracy w domu osoby zatrudnione dotychczas w biurze. Na taki krok zdecydowała się łódzka spółka Target BPO specjalizująca się w usługach outsourcingu sprzedaży, księgowości i kadr. Od lutego br. 90 proc. pracowników jej centrali (ponad 50 osób) formalnie zostało oddelegowanych do pracy w domu. – Umowa wynajmu biura kończy się w czerwcu, ale już prawie wszyscy pracują zdalnie – mówi Łukasz Gajewski, założyciel i prezes firmy, który rozstanie się też ze swym gabinetem. Jak twierdzi – bez żalu. I tak większość czasu spędzał na spotkaniach z klientami i w podróżach służbowych. Przyzwyczaił się więc do zdalnej pracy, podobnie jak pracownicy centrali, którzy zarządzali siecią  700 przedstawicieli handlowych, korzystając z laptopów i bezprzewodowego Internetu.

Szef Target BPO, że przejście na telepracę było bezbolesne. – Najważniejsze, by mieć bardzo dokładnie określone zakresy obowiązków, zdefiniowane wszystkie procesy. U nas każdy dobrze wie, co i kiedy ma robić – wyjaśnia Łukasz Gajewski. Ocenia, że rezygnacja z wynajmu 700-metrowego biura pozwoli obniżyć o kilkanaście procent koszty stałe firmy.

Wiedzą, co robić

Takie radykalne rozwiązania są na razie rzadkie. Firmy wolą mieszany model, gdy pracownik dzieli etat pomiędzy biuro i dom. Małgorzata Gałecka, menedżer HR w Cisco Polska, dwa dni w tygodniu pracuje w domu, o ile nie ma umówionych spotkań w biurze. Według niej z możliwości takiej elastycznej pracy korzysta dziś ponad 90 proc. pracowników firmy.

Nie chodzi o obniżenie kosztów biura (pracownicy mają swoje biurka w firmie), ale o efektywność i satysfakcję. – Mamy zadaniowy charakter pracy, gdzie liczą się efekty, a nie czas spędzony za biurkiem – podkreśla Małgorzata Gałecka. Wśród korzyści wymienia bardzo niskie wskaźniki absencji i dobre wyniki satysfakcji pracowników, którzy doceniają możliwość pracy w domu. W globalnej ankiecie Cisco przeprowadzonej w 2009 r. 70 proc. pracowników Cisco stwierdziło, że telepraca poprawia ich wydajność, a dla 80 proc. poprawia też jakość ich życia.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.blaszczak@rp.pl