W Stanach Zjednoczonych planowano wprowadzić możliwość korzystania w trakcie procesu sądowego z pomocy sztucznej inteligencji. Nie będzie wprawdzie tak, że na sali sądowej pojawi się humanoidalny robot i zastępować będzie stronę procesu, ale przygotowany program suflował będzie argumenty swojemu ludzkiemu „klientowi”.

Choć tematyka sztucznej inteligencji nie jest mi obca, a sam z zamiłowaniem poświęcam się lekturze książek fantastycznych, to przyznam, że informacja ta zrobiła na mnie spore wrażenie. Biorąc pod uwagę dynamikę prac na sztuczną inteligencją i ogólnie spoglądając na niezwykłe przyspieszenie w sektorze nowych technologii, trudno przewidzieć, co wydarzy się za kilkanaście, kilkadziesiąt lat.

Czytaj więcej

Czyżewski, Tarabasz: Sztuczna inteligencja w sądzie. Czy adwokat będzie jeszcze potrzebny?

Dyskusja o sztucznej inteligencji jako o elemencie funkcjonującym w szeroko rozumianym sektorze usług prawnych, prowadzona jeszcze kilka lat wcześniej, poczytywana być mogła jako nie do końca oryginalny scenariusz science fiction. Wystarczy przecież połączyć tematykę sztucznej inteligencji z dowolną przestrzenią działalności ludzkiej i „rozwinąć skrzydła” przy kreśleniu wątków pobocznych i budowie wyrazistych odtwórców głównych ról.

Deep blue w akcji

Czasami jednak jest tak, że rzeczywistość wyprzedza film. Pojawienie się tematu w przestrzeni publicznej i nadanie mu charakteru rozmowy o faktach, wskazuje, że mamy do czynienia z rozpoczęciem się pewnego procesu. Nie wiemy jednak, w jakim kierunku proces ten może wyewoluować.

Reklama
Reklama

Garri Kasparow w swojej książce pt. „Ostatni bastion umysłu” stwierdził m.in., że trudno rozmawiać o sztucznej inteligencji dłużej niż kilka minut i nie poruszyć zagadnień, w których krzyżują się ze sobą technika, biologia, psychologia i filozofia. Można do nich pewnie dodać na dokładkę teologię i fizykę, a może również ekonomię i politykę, skoro sztuczna inteligencja oraz automatyzacja stały się kluczowym elementem modeli biznesowych, a ich konsekwencje są równie ważne dla wyborców.

Dodać wypada, że książka ta dotyczy również sławnego pojedynku szachisty z superkomputerem Deep Blue, a więc pierwszego przeprowadzonego na taką skalę i z rozmachem intelektualnego pojedynku człowieka i maszyny.

Poruszając się cały czas w świecie futurologii, dywagować można na temat, na ile sztuczna inteligencja może w ogóle pojawić się w świecie usług prawnych, na jaką skalę i do jakiej granicy to wkroczenie – z perspektywy dzisiaj funkcjonujących przeważających stanowisk etycznych, filozoficznych – będzie akceptowalne lub dające się w sposób możliwie przystępny zracjonalizować.

Niewątpliwie, przewaga sztucznej inteligencji nad człowiekiem uwidacznia się w sferze pamięci i możliwości zbierania i automatycznego wykorzystywania danych. Sztuczna inteligencja „uczestnicząca” w procesie to aktywność, dla której nie jest przeszkodą całkowita znajomość prawa, orzecznictwa, poglądów. To aktywność, która polega na możliwości przywołania dowolnej informacji ze sprawy poprzez jej natychmiastowe odtworzenie.

Progi sztucznej inteligencji

Znajomość prawa a jego stosowanie to dwa zupełnie różne wątki. Umiejętność interpretacji przepisów, wykreowania poglądu prawnego na bazie dostępnych źródeł i powiązania go z ustaloną uprzednio taktyką procesową lub w odpowiedzi na argument strony przeciwnej to sztuka, dla której jedynie pomocniczym elementem jest umiejętność zapamiętywania.

Umiejętność kojarzenia faktów, szybkiej reakcji, momentu reakcji, hierarchizacji używanych argumentów jak również dostosowania argumentacji do stanowiska strony przeciwnej jak i sędziego to tylko niektóre z progów, które sztuczna inteligencja powinna przekroczyć.

Pytanie, które może powstać przy takiej dyskusji to takie, na ile dostęp do de facto nieograniczonego spectrum wiedzy, tj. np. również niezliczonej liczby przypadków, w których ludzie w określonej sytuacji podejmowali „statystycznie” pewnego rodzaju decyzje, może być konkurencyjnym narzędziem dla tzw. intuicji prawnej, czyli umiejętności podejmowania szybkich decyzji, bazujących na własnym unikalnym doświadczeniu i intelekcie.

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wiele zależy od przyjmowanych założeń. Przyjmując zatem, co jest oczywiste, że człowiek ma zdolność twórczą, która nie jest skorelowana z jakimkolwiek powtarzalnym algorytmem przetworzenia zgromadzonych danych w efekt twórczy, ergo proces wynikania, który zachodzi w umyśle ludzkim cechuje się nieprzewidywalnością, zapytać należy, czy udanym „zamiennikiem” takiej zdolności będzie wyciąganie wniosków z niezliczonej ilości danych przez sztuczną inteligencję.

Abstrahując w całości od kwestii jakiegokolwiek przyszłego zaakceptowania (czy to z przyczyn etycznych czy formalnoprawnych) w roli strony procesu tzw. sztucznej inteligencji nie sposób nie odnieść się do zdolności przeżywania emocji i emocjonalnego reagowania na zewnętrzne bodźce.

Procesowe emocje

Proces sądowy opiera się na emocjach. Emocje rozumiane jako zdolność przeżywania określonych sytuacji jak również definiowania określonych celów procesowych nie tylko na podstawie analitycznych rozważań, ale także wewnętrznej identyfikacji własnych, czasami nawet intymnych potrzeb wydaje się stanowić bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę, nawet dla najbardziej skomplikowanej i złożonej maszyny.

Można wyobrazić sobie czy też nawet nakreślić prawdopodobieństwo powstawania określonych stanów emocjonalnych i „statystycznie” adekwatnych reakcji występujących w takich stanach, niemniej idealne imitowanie i interpretowanie emocji wydaje się być zadaniem niedoścignionym. Wynika to z faktu, że każdy z nas stanowi odrębne i całkowicie różne indywiduum, co determinuje zarówno sposób reakcji jak i odbioru określonych treści i przekazów z zewnątrz.

Jakkolwiek prawo stanowi zespół norm, które dla wielu stanowi formalny i oderwany od emocji zbiór przepisów to należy mieć na względzie, że prawo powstawało i powstaje jako odpowiedź na ludzkie potrzeby. Potrzeba natomiast, odczytywana nawet w kontekście largo, czyli zapotrzebowania dużej grupy ludzkiej ma swój początek w indywidualnych pragnieniach, „spinanych klamrą” publicznego konsensusu, np. inicjatywy ustawodawczej.

W rzeczywistości prawo jest pełne rozwiązań będących odpowiedzią na ludzkie emocje i w warunkach idealnych konstruowane jest w ten sposób, aby te emocje szanować.

Johann Wolfgang von Goethe w dramacie Faust stwierdził, iż błądzi człowiek, póki dąży. Omylność, determinacja, charakter, usposobienie, temperament, określenie lub dążenie do celu to tylko niektóre z elementów, których nie można ująć w kodzie matematycznym.

Wyjątkowość człowieka

Mam zatem wątpliwość czy sztuczna inteligencja sprawdziłaby się jako podstawowe narzędzie prowadzenia sporów sądowych.

Dostrzegam jeszcze inny problem, który dotyczy kwestii tzw. nierozwiązywalności sporów. Przyjmując bowiem, że naprzeciwko siebie w procesie sądowym występują dwie zaawansowane sztuczne inteligencje, każda z nich wyposażona przy tym w dostęp do nieograniczonej de facto wiedzy, to zachodzi ryzyko braku możliwości podjęcia miarodajnej decyzji rozstrzygającej spór. Każdy argument spotyka się z kontrargumentem zaczerpniętym z nieskończonej właściwie studni poglądów, stanowisk, które na przestrzeni czasu ewoluowały i prowadziły do przeciwstawnych wniosków. Błąd, staranność przygotowania strategii procesowej, to także elementy, które determinują sposób zakończenia procesu.

Dyskusja o sztucznej inteligencji w procesie sądowym jest niezwykle ciekawa. Sama idea otwiera przestrzenie do analizy w sposób całkowicie pionierski.

Myślę, jakkolwiek fantastycznie brzmi samo założenie, że nakreślony wyżej scenariusz może się ziścić w przewidywalnej przyszłości, iż sama dyskusja o takiej perspektywie, wzmacnia pogląd, jak niepowtarzalnym i wyjątkowym jest każdy z nas.

Autor jest adwokatem i partnerem w kancelarii Mamiński & Partners