Co roku tysiące kobiet w całej Polsce po tym, jak zaszły w ciążę, muszą tłumaczyć się w ZUS z wysokości swoich zarobków. Im te zarobki wyższe i im mniej czasu minęło od zatrudnienia na wysokim stanowisku, tym gorzej. Urzędnicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych obniżają im świadczenie tak, że zamiast od ich pensji jest ono liczone od kwoty nawet kilkakrotnie niższej, np. przeciętnego, a nawet minimalnego wynagrodzenia.
Na szczęście Sąd Najwyższy ostatnio kolejny raz stanął po stronie pań spodziewających się dziecka i stwierdził, że ZUS musi mieć w takich przypadkach mocne argumenty, aby obniżyć świadczenie liczone od wysokiej pensji. Nie wystarczy porównanie zarobków pracownicy zatrudnionej na wysokim czy specjalistycznym stanowisku z pozostałymi wynagrodzeniami w danej firmie.
Czytaj też: Będzie trudniej o zasiłek z ZUS
Godziwe zarobki
Korzystne orzeczenie Sądu Najwyższego wywalczyła ostatnio kwalifikowana księgowa specjalizująca się w uzyskiwaniu dotacji unijnych. Zajęło jej jednak aż siedem lat udowodnienie, że jej świadczenie powinno być policzone od rzeczywistej pensji w wysokości 14 tys. zł, a nie od minimalnego wynagrodzenia, jak wskazywał ZUS.
Przez lata pracowała na rzecz różnych podmiotów – także spółki giełdowej – w których pełniła funkcję głównej księgowej czy dyrektora finansowego z zarobkami stanowiącymi wielokrotność średniej krajowej. Poza rozliczaniem faktur i kontaktami z kluczowymi dla spółki klientami zajmowała się także wnioskami o przyznanie wsparcia z funduszy unijnych.
W spornym okresie zatrudniła się w spółce na jedną czwartą etatu i złożyła wniosek o udzielenie jej urlopu wychowawczego. Jednak 1 lipca 2014 r. zawarła aneks do tej umowy podnoszący jej wynagrodzenie do 14 tys. zł. Po tym, jak zrezygnowała z wychowawczego, w połowie września okazało się, że jest w nieplanowanej ciąży.
Gdy złożyła wniosek o zasiłek chorobowy, ZUS go przyznał, ale wyliczył od kwoty minimalnego wynagrodzenia, która w tamtym czasie wynosiła 1680 zł. Tak drastyczną obniżkę świadczenia uzasadnił tym, że jej wynagrodzenie było niesprawiedliwie wysokie i nie odpowiadało pełnionej przez nią funkcji.
Sąd okręgowy uwzględnił odwołanie księgowej i przyznał jej zasiłek w pełnej wysokości. W wyniku odwołania ZUS sąd apelacyjny znowu zmniejszył przysługujące jej świadczenie, tym razem do zasiłku wyliczonego od przeciętnego wynagrodzenia. Sąd drugiej instancji dowodził, że wynagrodzenie kobiety nie spełniało warunków godziwego, określonego w prawie pracy, bo było wyższe nawet od zarobków prezesa spółki, w której była zatrudniona.
Obiektywna ocena
Księgowa w skardze kasacyjnej do Sądu Najwyższego kwestionowała możliwość ustalania wysokości pensji pracownika (stanowiącej podstawę do wyliczenia przysługujących mu świadczeń) w oderwaniu od jego wykształcenia i doświadczenia zawodowego, jedynie wedle wysokości zarobków zatrudnionych w danej spółce, a nie rynkowych zarobków osiąganych na stanowisku głównego księgowego.
Sąd Najwyższy przypomniał, że zgodnie z art. 41 ust. 12 i 13 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych ZUS może negować wysokość pensji, jeżeli okoliczności sprawy wskazują, że zostało ono wypłacone na podstawie umowy sprzecznej z prawem, zasadami współżycia społecznego.
– Ocena, czy ustalone przez strony umowy o pracę wynagrodzenie może być uznane za właściwe, uwzględniające przesłankę ekwiwalentności zarobków do rodzaju i charakteru świadczonej pracy oraz posiadanego przez pracownika doświadczenia i kwalifikacji zawodowych, nie powinna być oparta na subiektywnej ocenie charakteru pracy wykonywanej przez pracownika na danym stanowisku, ale na obiektywnych wzorcach – stwierdziła Jolanta Frańczak, sędzia Sądu Najwyższego, w pisemnym uzasadnieniu do tego wyroku.
Zdaniem SN na wysokość wynagrodzenia wpływ mają także pośrednio: koniunktura gospodarcza, opłacalność działalności w danej branży, miejsce wykonywania pracy, relacja między popytem i podażą czy stopa bezrobocia.
Sygnatura akt: I USKP 24/21
Rafał Kania partner w kancelarii Sendero Tax & Legal
To sprawa sprzed kilku lat, ale ZUS nie zmienił swojego podejścia do kobiet w ciąży czy osób, które nagle zachorowały. Nadal kwestionuje prawo do świadczeń takich osób w niezrozumiały dla mnie sposób. A są takie sytuacje w życiu, gdy ciąża czy ciężka choroba zaskakują pracowników w trakcie zmiany pracy czy podstawy zatrudnienia z kontraktu na etat. Tymczasem ZUS nie respektuje podstawowych uprawnień zatrudnionych i arbitralnie kwestionuje prawo takich osób do wypłaty świadczeń, wychodząc z założenia, że zasiłek trzeba wywalczyć przed sądem. Tyle że w tym przypadku zajęło to aż siedem lat. Moim zdaniem ZUS ma tu za dużo swobody, bo państwu powinno zależeć nie tylko na tym, aby ludzie byli zatrudnieni na umowach o pracę dających najszerszą ochronę, ale także na tym, by mogli korzystać z tej ochrony.