Dyrektorzy kolejnych szpitali zaczynają odczuwać na własnej skórze, że będą musieli znaleźć miliony dodatkowych składek od wynagrodzeń lekarzy i pielęgniarek.
– Przybywa kontroli w szpitalach, podczas których inspektorzy ZUS kwestionują zasady zatrudniania lekarzy – mówi prof. Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali. – Trzeba jednak pamiętać, że każda złotówka zabrana ze szpitala pochodzi z pieniędzy przeznaczonych na opiekę nad pacjentami.
Miliony od szpitali
Kontrolerzy kwestionują kilka stosowanych przez szpitale rozwiązań, które do tej pory pozwalały im zapewnić całodobową opiekę dla pacjentów. Część dyrektorów, by zapewnić pacjentom opiekę medyczną, podejmowało współpracę z zewnętrznymi spółkami, które po godzinach angażowały lekarzy i pielęgniarki na co dzień zatrudnione w tej placówce.
Inne szpitale zachęcały swoich lekarzy do zakładania działalności gospodarczej i po godzinach pracy na etacie podpisywały z nimi umowy na świadczenie usług na dyżurach. Dla szpitala i lekarzy oznaczało to obopólny zysk. Szpital nie musiał się przejmować ograniczeniami co do dopuszczalnej liczby godzin pracy lekarza wynikających z kodeksu pracy. Lekarz od tej drugiej umowy nie płacił zaś składek do ZUS, do jego kieszeni trafiało więcej pieniędzy. Jeszcze w zeszłym roku ZUS skontrolował 86 szpitali i wydał decyzje zobowiązujące do zapłaty przeszło 130 mln zł dodatkowych składek od wynagrodzeń.
Potrzebne zmiany
– Problem wynika z braku odpowiedniej liczby lekarzy w służbie zdrowia i jest znany od wielu lat – zauważa Jerzy Gryglewicz z Uczelni Łazarskiego. – Pierwsze tego typu umowy na pracę po godzinach były podpisywane już na początku lat 90. z anestezjologami. Gdyby lekarzy było dwa razy więcej niż obecnie, wtedy problemu by nie było.
A tak medycy pracują często po 300–400 godzin miesięcznie, czyli nawet ponad dwa razy dłużej niż zwykły pracownik zatrudniony na etacie.
– Żeby było jasne, nie wszyscy lekarze biorą dyżury z chęci zysku, ale z poczucia odpowiedzialności za pacjentów – dodaje Gryglewicz. – Dlatego uważam, że trzeba stworzyć nowe rozwiązania, które pozwolą zapewnić opiekę lekarską w czasie całodobowych dyżurów, a nie będą się odbijały rykoszetem na szpitalach. Pewnym rozwiązaniem są kontrakty medyczne. Wiele placówek przestawiło się na taką formę zatrudnienia lekarzy.
A szpitale mogą mieć jeszcze większy problem z zapewnieniem kadry.
– Po obniżce wieku emerytalnego odeszło 40 pielęgniarek – mówi Dorota Gałczyńska-Zych, dyrektorka Szpitala Bielańskiego w Warszawie. – Młode osoby po szkole nie chcą pracować w służbie zdrowia.
Opinia dla „Rz"
Marek Kowalski, prezes Federacji Przedsiębiorców Polskich
Myślę, że dotychczasowe kontrole ZUS to dopiero wierzchołek góry lodowej. Jestem przekonany, że większość szpitali korzystała z pracy lekarzy i pielęgniarek zatrudnianych na kilku umowach. Tylko w ten sposób byli w stanie ominąć ograniczenia związane z limitem godzin pracy na etacie. Jedynym beneficjentem jest państwo, bo tylko w ten sposób szpitale mogły zapewnić ciągłość opieki medycznej nad pacjentami. Odbywało się to więc z cichą akceptacją władz. Ten system musi się jednak zmienić. Przede wszystkim potrzebna jest abolicja zaległości sprzed lat, które powstały z powodu braku kadr. Potrzebna jest także zmiana niewydolnego systemu opieki medycznej, także od strony administracyjnej.