Wszyscy aktywni świadczeniobiorcy, którzy między 1 marca 2014 r. a 28 lutego 2015 r. pracowali np. na etacie, wykonywali zlecenie czy prowadzili działalność gospodarczą, muszą opowiedzieć się z zarobionych kwot do końca maja. ZUS sprawdzi, czy konkretna osoba przez cały czas była uprawniona do świadczeniowych wypłat, czy może nie należały się one z uwagi na poziom dodatkowych przychodów albo powinny być wpłacane w obniżonej wysokości.

Świadczeniobiorcy muszą dostarczyć do ZUS zaświadczenie wystawione przez płatnika składek potwierdzające przychód z tego okresu. Wymóg poinformowania o zarobkach ciąży też na płatnikach składek, u których te osoby osiągały przychód wpływający na zawieszenie lub zmniejszenie świadczenia przedemerytalnego.

Jeżeli ZUS otrzyma zaświadczenie o przychodzie od świadczeniobiorcy, nie wymaga, aby ten sam dokument powtórnie przesłał mu płatnik składek. I odwrotnie – dostarczenie dokumentu przez płatnika zwalnia z tego obowiązku dorabiającego. Jednak gdy ZUS nie otrzyma zaświadczenia w terminie do końca maja, płatnikowi trudno będzie udowodnić, że wypełnił swoją powinność.

Prościej mają osoby prowadzące działalność gospodarczą. Sami są i ubezpieczonymi, i płatnikami składek. Do końca maja przedstawiają pisemne oświadczenie o wysokości przychodu uzyskanego w poprzednim roku rozliczeniowym.

Co w dokumencie

Nie ma urzędowego formularza, na którym wystawia się zaświadczenie o przychodzie. Musi ono zawierać wszystkie informacje, które pozwolą ZUS zweryfikować rozliczenie przychodu świadczeniobiorcy. Ma się w nim znaleźć i zbiorcza, roczna kwota wypłaconego przychodu między marcem 2014 r. a lutym 2015 r., i miesięczne zestawienia poszczególnych wypłat w tym czasie (trzeba wykazać przychód w rozbiciu na poszczególne miesiące rozliczanego okresu). Chodzi o kwoty faktycznie wypłacone (postawione do dyspozycji), a nie należne za ten okres.

Oprócz przychodu płatnik podaje w zaświadczeniu: własną nazwę i adres, datę i miejscowość wystawienia zaświadczenia, nazwę i adres jednostki ZUS wypłacającej świadczenie, imię i nazwisko osoby ubezpieczonej, jej numer PESEL, adres zamieszkania oraz okres, w którym jest (była) u niego zatrudniona. Wskazuje też numer i symbol świadczenia ubezpieczonego. Zaświadczenie podpisuje upoważniona do tego osoba, opatrując je swoją imienną pieczątką.

Ryzyko finansowe

W interesie płatników jest, aby przygotowali to zestawienie rzetelnie i terminowo. Zgodnie bowiem z art. 11 pkt 2 ustawy z 30 kwietnia 2004 r. o świadczeniach przedemerytalnych (tekst jedn. DzU z 2013 r., poz. 170 ze zm.) do tych świadczeń stosuje się m.in. art. 84 ust. 6 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. Reguluje on zasady odpowiedzialności płatnika za nienależnie pobrane świadczenia przez świadczeniobiorcę. Jeśli płatnik przekaże nieprawdziwe dane wpływające na prawo do świadczenia lub jego wysokość, ZUS może zażądać zwrotu wypłaconych kwot przez płatnika, a nie przez ubezpieczonego. Problem w tym, że ZUS dość szeroko rozumie pojęcie przekazania przez płatnika nieprawdziwych danych. Czasem zwykłą omyłkę rachunkową traktuje jako świadome wprowadzenie w błąd. Niewykluczone, że organ uzna wtedy, że za wypłacone ubezpieczonemu nienależne kwoty świadczeń przedemerytalnych odpowiada pracodawca/zleceniodawca.

Jak się bronić

Płatnik, który nieświadomie popełnił błąd w zestawieniu, powinien jak najszybciej je skorygować i przekazać organowi rentowemu poprawne dane. Dobrze aby wiedział jak się bronić przed ewentualnymi żądaniami finansowymi kierowanymi do niego przez ZUS.W pierwszej kolejności ZUS kieruje roszczenie o zwrot do osoby, która to świadczenie nienależnie otrzymała. Sąd Najwyższy w wyroku z 10 czerwca 2008 r. (I UK 376/07) uznał, że zwrot wypłaconych nienależnie świadczeń z ubezpieczeń społecznych obciąża płatnika składek tylko wtedy, gdy ich pobranie spowodowane zostało przekazaniem przez niego nieprawdziwych danych mających wpływ na prawo do świadczeń lub ich wysokość, a jednocześnie brak jest podstaw do żądania takiego zwrotu od osoby, której faktycznie świadczenia te wypłacono. Taki pogląd zaprezentował też SN w wyroku 17 stycznia 2012 r. (I UK 194/11).