Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przygotowało projekt nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, który przewiduje oskładkowanie wynagrodzeń zasiadających w radach nadzorczych spółek.

– Uzgodniliśmy te zmiany z partnerami społecznymi na forum Komisji Trójstronnej i dzięki nim wielu członków rad nadzorczych zyska lepszą ochronę ubezpieczeniową, a w przyszłości wyższe emerytury – zapowiada Marek Bucior, wiceminister pracy i polityki społecznej.

Pomysł na dodatkowe wpływy do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wyszedł z NSZZ „Solidarność". W środę zajmie się nim zespół ds. ubezpieczeń społecznych Komisji Trójstronnej.

– Nie ma powodów, aby Polacy z wysokimi zarobkami nie płacili składek od swoich wynagrodzeń – mówi Henryk Nakonieczny z Komisji Krajowej „Solidarność". – Tym bardziej że ZUS skrupulatnie ściąga składki z pozostałych pracujących, z gorszymi zarobkami.

– Pieniądze od członków rad nadzorczych poprawią kondycję Funduszu Ubezpieczeń Społecznych – dodaje Andrzej Strębski z OPZZ.

Spółka dopłaci

Z uzasadnienia do projektu zmian wynika, że obowiązek zapłaty ekstra składek dotknie 50 tys. osób zasiadających w radach nadzorczych.

Po zmianach poza składką zdrowotną, którą płacą już teraz, z ich wynagrodzenia zostaną potrącone także składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe.

– Członkowie rad nadzorczych poniosą tylko część kosztów reformy, większość składek zapłacą bowiem spółki – tłumaczy Mirosław Łabanowski, ekspert ds. ubezpieczeń społecznych. – Choć składka na ubezpieczenia emerytalne wynosi 19,52 proc., tylko w połowie jest finansowana przez ubezpieczonego. Z kolei z 8 proc. składki rentowej tylko 1,5 proc. zostanie potrącone z jego wynagrodzenia, bo pozostałe 6,5 proc. finansuje spółka.

Po zmianach członek rady nadzorczej z wynagrodzeniem 5 tys. zł miesięcznie zamiast ok. 4217 zł, jakie otrzymuje na rękę obecnie, dostanie o 475 zł mniej. Do jego wynagrodzenia spółka dołoży zaś ok. 813 zł składki miesięcznie, czyli ok. 10 tys. zł rocznie.

Dla ponad 20 tys. członków rad nadzorczych wynagrodzenie za udział w posiedzeniach rady to jedyne źródło dochodu. Ich najbardziej dotkną nowe składki. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby spółki, dla których pracują, podniosły im wynagrodzenie, chociaż w kryzysie ekonomicznym to mało realne.

Mniejsze pensje

– Ta nowelizacja to szukanie pieniędzy gdzie się da – uważa Monika Gładoch, ekspert Pracodawców RP. – Spółki nie mogą zrezygnować z rad nadzorczych, bo obowiązek ich powołania wynika wprost z kodeksu spółek handlowych. Biorąc pod uwagę, że większą część składek spółka zapłaci z własnej kieszeni, można się spodziewać nawet obniżenia ich wynagrodzeń.

Nowela minimalnie lub w ogóle nie dotknie natomiast członków rad, którzy mają też inne źródła dochodów. Jeśli ich łączne zarobki przekroczą 111 390 zł, spółka nie będzie musiała już potrącać składek od ich wynagrodzenia.

ZUS szacuje, że zmiany dadzą dodatkowe 300 mln zł rocznie.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.rzemek@rp.pl