W druku ZUS IWA za 2009 r., służącym do ustalania przez ZUS stopy procentowej składki na ubezpieczenie wypadkowe, przedsiębiorca podał zaniżoną liczbę pracowników zatrudnionych w warunkach zagrożenia.
Gdy doszło do wypadku, inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy ustalili, że druk ten został błędnie wypełniony, i poinformowali o tym ZUS.
Okazało się, że w wyniku błędu pracodawca opłacał zaniżoną składkę na ubezpieczenie w wysokości 2,53 proc. zamiast 2,78 proc. Zakład, powołując się na art. 34 ust. 1 ustawy z 30 października 2002 r. o ubezpieczeniu społecznym z tytułu wypadków przy pracy i chorób zawodowych (DzU z 2009 r. nr 167, poz. 1322; dalej: ustawa wypadkowa), podwyższył do 150 proc. składkę wypadkową płaconą przez tego przedsiębiorcę.
Gdy spółka odwołała się do sądu, okazało się, że błąd w druku ZUS IWA został popełniony przez pracownicę w zagrożonej ciąży, która niedługo po jego wypełnieniu poszła na zwolnienie lekarskie, które trwało aż do momentu porodu.
Na tej podstawie sąd okręgowy doszedł do wniosku, że przedsiębiorca nie powinien ponosić odpowiedzialności za błędnie podane informacje. Sąd apelacyjny po odwołaniu ZUS zmienił wyrok i orzekł, że przedsiębiorca powinien zapłacić podwyższoną składkę.
Sąd Najwyższy stwierdził jednak, że skoro składka ma charakter kary, to zarówno ZUS, jak i sądy powinny brać pod uwagę okoliczności, w których doszło do wysłania błędnej informacji (Sygn. akt III UK 53/12). Przedsiębiorca prawidłowo prowadził dokumentację dotyczącą wszystkich pracowników zatrudnionych w warunkach zagrożenia. To, że nieprawidłowości zostały wykryte dopiero w wyniku kontroli powypadkowej inspektorów PIP, nie ma w tym wypadku znaczenia.