Do końca roku miał zostać rozwiązany problem przedsiębiorców, których ZUS ściga za rzekomo zaległe składki emerytalno-rentowe. Taką obietnicę złożył premier. Ale jej realizacja się przedłuża, a może chodzić nawet o pół miliona prowadzących firmę i równocześnie pracujących na umowach nakładczych i umowach-zleceniach.

Przed laty mogli opłacać niskie składki do  ZUS od pracy nakładczej. Dzięki temu nie wpłacali pełnych obciążeń od prowadzonej firmy. Od 2009 r. wprowadzono zmiany do ustawy, która zakazała tej praktyki, ale ZUS domaga się od nich zapłacenia zaległości z odsetkami nawet do dziesięciu lat wstecz.

Trzy dni przed wyborami w Katowicach Donald Tusk nie podszedł do protestujących w tej sprawie członków Stowarzyszenia Poszkodowanych Przedsiębiorców RP. Dopiero następnego dnia zaprosił ich na spotkanie w Kancelarii i obiecał, że do końca roku rozwiąże sprawę na drodze prawnej. Przedsiębiorców miała objąć abolicja i zwrot już wpłaconych do ZUS pieniędzy.

Do tej pory niewiele się jednak zmieniło. Przedsiębiorcy zorganizowali więc w piątek pikietę przed Centrum Nauki Kopernik, gdzie odbywały się Europejskie Dni Rozwoju. Przyszło kilkadziesiąt osób. Na szyi mieli tabliczki z napisem "Wykluczony". Przynieśli też torby z solą. – By premier zrozumiał, że nie jesteśmy solą w jego oku. Przedsiębiorcy to sól tej ziemi – mówili.

Teresa Borowska prowadząca kiosk nie rozumie, dlaczego ma zapłacić ZUS kilkadziesiąt tysięcy złotych, skoro wcześniej kontrole nie wykazały nieprawidłowości. – Prawo nie działa wstecz. Mam zaświadczenia, że zgodnie z prawem mogę płacić niższą składkę emerytalną. ZUS drukował to nawet w swych biuletynach – mówi "Rz".

– Mnie ZUS nigdy nie informował, że zalegam ze składkami. Nawet miałem nadpłatę, którą kazali mi odebrać – opowiada "Rz" Jan Lisowski, który w  Oświęcimiu prowadzi punkt naprawy sprzętów elektronicznych. Sprawę złożył do  sądu. – Jeśli przegram i będę musiał zapłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych, zlikwiduję działalność. Nie będzie mnie na nią stać.

– Patrzyłam Donaldowi Tuskowi w oczy, kiedy zapewniał, że do końca roku problem zostanie rozwiązany – mówi z żalem Maja Szlawska ze Stowarzyszenia. I pokazuje plik pism, jakie przedsiębiorcy wysłali do premiera i ministra Michała Boniego, który miał monitorować sprawę.

– Wydaje się, że sprawa jest na dobrej drodze. Mamy nadzieję, że premier spełni obietnicę, choć do końca roku na  pewno nie uda się jej rozwiązać – mówi z kolei Dorota Wolicka ze Związku Przedsiębiorców i  Pracodawców, który prowadzi rozmowy z rządem.

Posłanka PO Magdalena Kochan z Komisji Polityki Społecznej i Rodziny wyjaśnia, że prace się przedłużają, bo sprawa jest skomplikowana. Chodzi m.in. o to, że prawo do opłacania niższych składek wykorzystywali nieuczciwi pośrednicy. Nakłaniali przedsiębiorców, że za stosowną opłatą wystawią im umowy, dzięki którym będą mogli płacić niższe składki.

– Zajmujemy się problemem, jesteśmy w toku badań. Komisja spotkała się z prezesem ZUS –  mówi. – Pośredniczących w  tym procederze będziemy ścigać. Tych, którzy zostali naciągnięci na niepłacenie składek, trzeba chronić.